Rozmowa z Lucyną Kozaczuk, kandydatką Samoobrony na prezydenta Chełma
- Bo znam się na zarządzaniu i pracy w samorządzie. A nie chcę żeby kolejny prezydent dopiero uczył się zarządzania. Skończyłam studia podyplomowe z zakresu samorządu terytorialnego i rozwoju lokalnego. Mam też doktorat z zakresu nauk o polityce. W samorządzie działam od dziewięciu lat. Zarządzania też nie znam tylko z teorii. Jestem dyrektorem Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie.
• Ale wygrywając wybory będzie pani musiała zarządzać całym miastem...
- Dlatego nie oszukuję się, że będzie łatwo. Zresztą długo rozważałam decyzję o kandydowaniu. Pomogli mi ją podjąć współpracownicy i znajomi. Dokumenty złożyłam w ostatniej chwili.
• Jest Pani członkiem partii Leppera?
- Nie.
• Więc dlaczego Samoobrona?
- Zaproponowano mi kandydowanie. Jeden pan stwierdził, że brakuje im wykształconych ludzi. Cieszę się, że mnie doceniono. Nikt inny mi nie złożył takiej propozycji.
• A gdyby złożył?
- To kto wie... Ale na pewno nie zgodziłabym się na propozycję partii liberalnej. W Samoobronie podoba mi się to, że mają program socjalny. To jest taki nasz punkt styczny.
• Jakie są pani atuty poza wspomnianym już doświadczeniem i wykształceniem?
- Mogę zapewnić, że nie startuję w wyborach dla stanowiska i pieniędzy. Istotne jest też to, że znam i interesują się problemami ludzi, którzy żyją w tym mieście. A problemy ludzi wynikają z problemów miasta.
• Jakie to są problemy?
- Niedoinwestowanie, zaniedbanie infrastruktury technicznej i społecznej, trudna sytuacja miejskich spółek, brak miejsc pracy...
• Jak to zmienić?
- Korzystać z pieniędzy unijnych, ale także krajowych źródeł. Do tej pory w zbyt małym zakresie wykorzystywano te możliwości. A możliwości są ogromne.
• Jako prezydent zgodzi się Pani na budowę sklepów wielkopowierzchniowych?
- Trzeba by najpierw zbadać potrzeby mieszkańców i to, w jaki sposób takie sklepy wpłyną na zatrudnienie ludzi i sytuację małych punktów. A jeśli już zgadzać się na budowę, to na pewno nie w centrum, ale na peryferiach miasta.
• Jak pani ocenia pracę obecnych władz miasta?
- To ciekawe, że większość ważnych prac wykonuje się na zakończenie kadencji. Tak żeby wyborcy zapamiętali, co było zrobione. Jeśli wygram, będę pracować rzetelnie od początku do końca.
• A co z kampania wyborczą? Jak będzie wyglądać?
- Na pewno nie będę prowadziła negatywnej kampanii. Nie będzie też plakatów i ulotek zaśmiecających ulice. Stawiam na spotkania z ludźmi.
• Jak ocenia Pani swoje szanse w wyborach?
- Nie powiem, ze jestem pewna wygranej na sto procent, bo to byłoby niepoważne. Ale skoro kandyduję, to wierzę, że wygram. Inaczej bym nie startowała.