Podczas ćwiczeń na poligonie w Lipie granat ciężko zranił chorążego z jednostki w Chełmie. Poszkodowany, który został inwalidą, uważa, że wojsko wypłaciło mu za małe odszkodowanie. Wystąpił na drogę sądową.
Mężczyzna stał obok żołnierza, który trzymał granatnik. Doznał poważnych obrażeń głowy. W szpitalu przeszedł kilka operacji. Został wypisany po czterech miesiącach. Czekały go kolejne zabiegi. Lżej ranny został drugi żołnierz, któremu wybuch uszkodził słuch.
Biegli nie zdołali ustalić, dlaczego doszło do wybuchu granatu. Stwierdzili jedynie, że granat eksplodował w momencie odpalenia. Dochodzenie w tej sprawie prowadziła również wojskowa prokuratura, która doszła do wniosku, że przyczyną wybuchu nie był błąd żołnierzy.
Chorąży został wojskowym inwalidą. Dostaje 90 procent wynagrodzenia. Wojsko wypłaciło mu również blisko 60 tys. odszkodowania i odmówiło podwyższenia tej kwoty. Tymczasem chorąży uważa, że odszkodowanie to nie zrekompensowało mu doznanych szkód. Jest niezdolny do samodzielnej egzystencji, ma uszkodzony wzrok i słuch, niesprawną rękę i nogę. W młodym wieku został inwalidą uzależnionym od innych osób. Skierował więc pozew do Sądu Okręgowego w Lublinie o zasądzenie 150 tys. zł odszkodowania oraz renty. Pierwsza rozprawa została wyznaczona na koniec sierpnia.