Zaledwie 13 ratowników zgłosiło się do Zarządu Rejonowego Wodnego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego w Chełmie, żeby pracować w tym sezonie. Żeby obsadzić wszystkie kąpieliska i miejsca wyznaczone do kąpieli potrzeba 60–50 osób.
– Ratownicy WOPR, aby pracować muszą zweryfikować swoją wiedzę i umiejętności z zakresu ratownictwa i technik pływac-kich – mówi Wanda Gębicka, wiceprezes Zarządu Rejonowego WOPR w Chełmie. – Powinni też ukończyć kwalifikowany kurs pierwszej pomocy, który kosztuje ok. 600 zł. Oczywiście nie wszyscy nasi ratownicy gotowi są ponieść taki wydatek.
Gębicka szacuje, że przed sezonem nowe warunki spełni co najwyżej sześciu ratowników. Pociesza się, że z braku przepisów wykonawczych znajdą się furtki, pozwalające jednak podjąć pracę dotychczasowym ratownikom WOPR. Jeśli nie, to nie będzie komu czuwać nad bezpieczeństwem kąpiących się.
Na terenie gminy Chełm są dwa zbiorniki wodne z miejscami wyznaczonymi do kąpieli.
– Wiemy, że zmieniły się przepisy i dlatego już zabiegamy o ratowników, po dwóch na zbiorniki w Stawie i Żółtańcach – mówi Mirosław Mysiak, dyr. Wydziału Ochrony Środowiska UG Chełm. – Wzorem lat ubiegłych zatrudnimy miejscowych. W ub. roku płaciliśmy im miesięcznie po 2 tys. zł brutto. Myślę, że w warunkach chełmskich to dobra oferta.
Zdaniem Gębickiej większość ratowników chce zarabiać po co najmniej 2 tys. zł na rękę. Do tego wyżywienie i dach nad głową. W kraju są ośrodki, które oferują nawet do 3,5 tys. zł. Jeszcze więcej ratownicy zarabiają za granicą. I to kolejny powód, że zaczyna ich brakować.
Niestety taki pomysł już w ubiegłym roku przyszedł także do głowy niektórym właścicielom ośrodków wypoczynkowych w Okunince nad Jeziorem Białym.
– Obudzą się, kiedy dojdzie do tragedii – dodaje Gębicka.