Jerzy G. trzykrotnie ugodził nożem ukochaną. Potem ten sam nóż wbił sobie w serce. Zmarł w szpitalu na stole operacyjnym.
Tragedia rozegrała się w czwartek wieczorem w wynajmowanym mieszkaniu na obrzeżach miasta. 37-letni Jerzy G. i 36-letnia Marzena S. mieszkali tu z 9-letnią dziewczynką, córeczką kobiety z poprzedniego związku. Mały dom dzielili z rodziną Gilewiczów.
– To była idealna para i idealni sąsiedzi – mówi Artur Gilewicz. – Jeśli się kłócili, to jeszcze tego samego dnia była zgoda. Naprawdę nie wiem, co ich aż tak poróżniło.
Również policjanci przyznają, że nigdy nie mieli żadnych skarg na tę parę.
Kiedy w mieszkaniu za ścianą rozgrywała się tragedia, Gilewicz był w pracy. W domu była tylko żona z synkiem. Około godziny 22 przybiegła do niej dziewięcioletnia córka Marzeny S. Prosiła o pomoc dla mamy. Z mieszkania sąsiadów dobiegały krzyki tłumione przez głośno grający telewizor. Żona pana Artura próbowała uciszyć awanturę za ścianą. W końcu – zdesperowana – wezwała policjantów. Ci znaleźli Marzenę S. i Jerzego G. leżących w kałuży krwi na pościelonym tapczanie. Mężczyzna obejmował kobietę. – Dawał jeszcze oznaki życia – mówi Sławomir Dulniak z policji w Krasnymstawie. – Zmarł w czasie operacji. Od lekarzy dowiedziałem się, że nie miał szans na przeżycie. Trafił nożem prosto w serce.
Gilewiczowa po nocnych przeżyciach nie chce o nich rozmawiać i do nich wracać. Z tego, co opowiedziała mężowi wynika, że z dochodzących ją zza ściany krzyków zrozumiała tylko wołanie sąsiadki o ratunek. Już po tym, jak zadzwoniła na policję, kobiecy głos zamilkł. Teraz oboje z mężem zastanawiają się, jak mieszkać pod dachem, w którym wydarzyło się coś tak strasznego.
Marzena S., nauczycielka w szkole w Łopienniku Dolnym, była wdową. Jej mąż niedawno zginął w Anglii. Poza 9-latką osierociła jeszcze dwie córki (12 i 14 lat). Mieszkały u babci. Dziewczynkami zaopiekował się policyjny psycholog.
Wczoraj policjanci wydali rodzinie zmarłej klucze do jej mieszkania. Wcześniej dokładnie je przeszukali. Znaleźli m.in. dokument, z którego wynikało, że Jerzy G. 12 kwietnia został zwolniony z pracy.