30-letnia włodawianka z kataraktą żyje niemal od zawsze. Żeby funkcjonować musi korzystać z okularów minus 11 i 12 dioptrii. Zdaniem orzecznika ZUS jest zdolna do pracy i nie wymaga przekwalifikowania zawodowego, mimo iż z wykształcenia jest... krawcową.
– Dwa lata przebywałam na rencie chorobowej ze względu na stan wzroku – mówi Beata Prus. – W styczniu lekarz orzecznik ZUS stwierdził, że jestem całkowicie zdolna do pracy i to w wyuczonym zawodzie krawcowej. Który zakład mnie zatrudni? Gdzie mam szukać pracy skoro nie wolno mi nic dźwigać? Odwołałam się do Lublina.
Pani Beata na oczy choruje od dziecka. W ciągu dwóch ostatnich lat jej wzrok pogorszył się z –6 i –8 dioptrii na –11 i – 12. Jest krótkowidzem z postępującym astygmatyzmem.
– Pracownika z taką wadą nie mogłabym zatrudnić – mówi Agnieszka Sakowska, właścicielka zakładu krawieckiego „Amanda” w Parczewie – W zawodzie krawcowej oczy pilnują jakości. Nici są dobierane tak, że nie różnią się od materiału. Ona nie byłaby w stanie tego widzieć. Bałabym się też o jej bezpieczeństwo. Mamy specjalistyczne maszyny. W owerlokach są noże. Nikt nie weźmie na siebie takiej odpowiedzialności.
Orzecznik ZUS miał odmienne zdanie w tej sprawie. Profesor Zagórski również stwierdził, że jest wielu krótkowzrocznych krawców. Realia są jednak takie, że żaden zakład nie zatrudni niedowidzącej krawcowej. Od 1 lutego Prus została bez renty. O zasadności odebrania jej świadczeń zadecyduje komisja w Lublinie.