Dziś dają 249. przedstawienie: „Damy i huzary” Aleksandra Fredry. Komplet widzów już dawno zapewniony. Obsypany wieloma nagrodami Amatorski Teatr Towarzyski z Lublina tworzą z pozoru zwykli ludzie: nauczycielka, fryzjerka, menadżerka w dużej korporacji, policjant, księgowa, informatyk, urzędnicy, pracownicy administracji, studenci, ale przede wszystkim Dariusz Boruch, antreprener.
Gdy w czerwcu ubiegłego roku zdobyli główną nagrodę na Przeglądzie Teatrów Amatorskim OSA w Nałęczowie, prof. Stanisław Górka, wybitny nauczyciel akademicki Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej w Warszawie, i uznany aktor, podszedł do grupy i powiedział, że z powodzeniem mogą ubiegać się o eksternistyczny egzamin na zawodowego aktora.
– Ale po co nam to? Nie jesteśmy celebrytami, nie zabiegamy o jakiś rozgłos, teatr jest dla nas zupełnie czym innym. Owszem dobrze, że coś o nas napiszecie, ale nie o to nam chodzi – mówi Dariusz Boruch. – Gdy tak jak dziś, ma przyjść na nasze przedstawienie w Domu Kultury LSM 250 osób, to jest dopiero coś i to jak ludzie reagują, to jest największa frajda.
Teatr: marzenie
O co więc im chodzi? Czym w ich życiu jest teatr?
– Dla mnie teatr jest marzeniem. Często powtarzam, że założyłem teatr żeby w nim grać, ja się bardzo dobrze czuję na scenie, lubię coś improwizować. Żeby chociaż trzy osoby były na widowni, warto grać. A raz zdarzyło się nam grać i do pustej sali. To było w 2020 roku, podczas pandemii. Żeby zakończyć projekt, na który dostaliśmy dofinansowanie, musieliśmy zagrać jeszcze jedno przedstawienie. Przygotowaliśmy je w jednej z lubelskich szkół, bardzo nam przychylnej. Scena urządzona, my w kostiumach. Wchodzimy i... nikt nie przyszedł. Siedliśmy więc sami na widowni i po kolei wychodziliśmy na scenę, grając swoje role. Graliśmy sami dla siebie. Skończyliśmy i nagle słychać oklaski. Okazało się, że gdzieś tam z boku obserwowało nas 7-8 pań sprzątaczek.
To jest właśnie sens sztuki– mówi Dariusz Boruch, założyciel teatru i prawdziwy antyprener (w teatrze przełomu XVIII i XIX w. nazywano tak dyrektora artystycznego, będącego przy tym często aktorem , autorem dramatycznym i tłumaczem, zajmującego się jednocześnie sprawami organizacyjnymi prowadzonego przez siebie zespołu – takim właśnie antreprenerem był np. Wojciech Bogusławski). Boruch lubi to określenie.
Teatr: pasja
Dla Beaty Lembowicz, prowadzącej zakład fryzjerski na Starym Mieście w Lublinie (to bardzo ciekawa postać – mówi Boruch) teatr jest w życiu czymś co trudno zdefiniować. W „Damach i huzarach” wciela się w rolę starej wdowy Dyndalskiej (choć jest ledwo po 40.).
– Dopóki nie nauczyłam się całej roli i nie nałożyłam kostiumu, myślałam, że to nie dla mnie, ale podskoczyłam w niej jak ryba w wodzie. Potem się już wkręcam i to jest wspaniałe – podkreśla.
Nigdy nie próbowała definiować teatru. – Chyba to kwestia wyrażania siebie, a ja mam permanentną potrzebę wyrażania siebie i robię to na różne sposoby, a jednym z tych, które mnie wciągają jest teatr. Ja wróciłam do swojej pasji po 20 latach. W młodości przez osiem lat chodziłem na zajęcia edukacji teatralnej, bo chciałam iść do szkoły teatralnej. No, poszło inaczej. Ale teraz wróciłam i nie sądziłam że mnie to aż tak pobierze, że się tak wyrażę. Jest to pasja, adrealina, bardzo motywujący stres. Wchodzimy na scenę i łapy mi się trzęsę, ale przeważa chęć pobycia nie do końca kimś innym, ale kimś bardziej otwartym niż w życiu. Bo na scenie to wypada, a w życiu nie pozwalamy sobie na wiele.
Gdy półtora roku temu usłyszała, że działa teatr amatorski, od razu jej się oczy zaświeciły. Pociągało ją kreowanie jakichś postaci, wcielanie się w kogoś innego; teraz by już tak nie powiedziała, że wciela się w kogoś innego.
– To chyba jest wyłuskiwanie z głębi duszy niuansików, które tkwią w roli i które z nami rezonują – dodaje nasza rozmówczyni. Chociaż kompletnie nie ma czasu i nie cierpi na nudę w życiu (oprócz fryzjerstwa pani Beata zajmuje się również z dekorowania wnętrz – przyp. aut.), to zarywa wieczory, żeby czegoś nowego się nauczyć, przeżyć to jak „rezonuje z postacią, którą gra”. To dla niej jest największą frajdą.
Teatr: relaks
– Może w dzieciństwie marzyłam kiedyś o zostaniu aktorką, ale dziś granie w teatrze to forma relaksu – Ireana Mazur, od 10 lat w ATT, zagrała około 14 ról, w „Damach i huzarach” wciela się w Pannę Anielę. Na co dzień menadżerka w dużej korporacji, ma pod sobą cały region Polski wschodniej. – Dla mnie ta postać wyprzedza swoją epokę, jest wyzwolona jak na swoje czasy – mówi z uśmiechem. Wśród aktorów ma opinię prawdziwej teatralnej diwy, gwiazdy.
Podobnie mówi o roli teatru w życiu Rotmistrz – Henryk Szuba: – Po przejściu na emeryturę trafiłem do teatru, żeby coś robić z wolnym czasie, dla zabawy, niespecjalnie się spinam, tak to traktuję, brakowało faceta do obsady, znajoma zaproponowała mi spotkanie z Darkiem Boruchem. On dał mi jakiś skecz.
I tak już więcej niż 10 lat gra „dla zabawy”. Wyróżniono go w tym czasie już wieloma głównymi nagrodami. Dyrektor Boruch mówi, że ten 72-letni emerytowany informatyk i rolnik ma wyjątkowy talent.
– A bo ja wiem? Talent? Lubię śpiewać, niektórym to się podoba, może to wrodzone, a może dlatego, że podchodzę do tego lekko, bez stresu – mówi Henryk Szuba.
Teatr: powrót
Amatorski Teatr Towarzyski w swoim repertuarze ma czterdzieści parę sztuk: Czechowa, Moliera, Szekspira, Potockiego, ale także przeróżne adaptacje tekstów; Osiecka, Przybora, Młynarski, itd. Wszystko zaczęło się 16 lat temu, gdy grupa społeczników założyła Stowarzyenie Kulturalno Oświatowe Węglin Północny po to, żeby wybudować dom kultury. I po jakimś czasie zaczęli organizować festyny, na festynach spektakle.
– I dałem na słupach ogłoszenie że robię nabór do teatru – mówi Boruch. I tak po czterdziestce wrócił do marzenia z młodości. Zaraz po maturze, w 1979 r. zdawał do szkoły aktorskiej w Warszawie. Nie dostał się. Zraził się. Zaczął studiować historię na UMCS. Jednak chyba ciągle marzył o scenie. Na pierwszym roku studium trafił do teatru Prowizorium.
– Ale wybuchł stan wojenny, prawie wszystkich aktorów aresztowano, potem odpuściłem, żona, dziecko, wojsko, walka o byt, dopiero jak trochę się ustabilizowałem, powróciłem do działalności społecznej.
Na tamto ogłoszenie odpowiedziała znaczna grupa młodzieży. – Jeden z tych młodych ludzi, Krzysztof Żak, napisał scenariusz i zrobiliśmy taką wieczornicę poezji Karola Wojtyły, którą pokazaliśmy w kościele na Węglinie Północnym, potem zrealizowaliśmy „Parady” wg Jana Potockiego, a potem co roku przygotowaliśmy spektakl. Nauczyłam się pisać projekty, dzięki nim mieliśmy 40 parę premier – dodaje antyprener Boruch.
Sami szyją stroje, czasami przynoszą im je lublinianie, korzystają z wypożyczalni, a jak się uda to z wyprzedaży w Teatrze Osterwy. Dzięki temu wydają kilkaset złotych a nie kilka tysięcy.
Rekwizyty, repliki broni kupują na bazarach lub w jednej z hiszpańskich firm. Meble kupili z wikliny, 6 foteli i dużą kanapę, łatwo je aranżować. Scenografię robią im znajomi artyści.
Dariusz Boruch
Absolwent UMCS, historyk, muzealnik, kierownik Muzeum UMCS. Społecznik. Od kilkunastu lat członek Rady Dzielnicy Węglin Północnego (Przewodniczący Zarządu), Prezes Stowarzyszenie Kulturalno-Oświatowego „Węglin Północny”, które doprowadziło do powstania DDK „Węglin”, uhonorowany przez Prezydenta Miasta Lublin Medalem 700-lecia Miasta Lublin. Animator kultury, twórca i lidera Amatorskiego Teatru Towarzyskiego, aktor amator, uznany za najlepszego aktora na III Ogólnopolskim Festiwalu Sztuk Komediowych Teatrów Amatorskich w Bielsku Podlaskim. (listopad 2016 r.). Reżyser, scenarzysta twórca ponad 30 spektakli. W 2009 otrzymał nagrodę Prezydenta Miasta Lublin za upowszechnianie kultury. Nagrodzony również przez Prezydenta Miasta Lublin w 2019 z okazji Międzynarodowego Dnia Teatru za osiągnięcia w dziedzinie artystycznej i upowszechniania kultury z podziękowaniem za wieloletnia działalność na rzecz rozwoju teatru amatorskiego w Lublinie
Damy i huzary
Klasyczna komedia Aleksandra Fredy w skróconej jednoaktowej wersji. Pominięto kilka postaci i scen, zachowując główny wątek i najśmieszniejsze dialogi. Sztuka w żartobliwy sposób pokazuje m.in. relacje miedzy osobami w różnym wieku i ich stosunek do małżeństwa i miłości. Zabawna intryga, wyraziste postacie, znakomite dialogi gwarantują dobrą zabawę. Komedia osadzona w realiach Królestwa Polskiego z pierwszej połowy XIX w.
Adaptacja i reżyseria: Dariusz Boruch
Scenografia: Grażyna Laskowska - Cielniak