Trwa kolejna, szósta już rezydencja Maat Festival. W tym roku do Lublina przyjeżdżają artyści z Izraela. Każdy z nich spędza w mieście dwa tygodnie. Tu mieszkają i tworzą.
- Wracamy do tradycji, która w polskim teatrze zanika. To nasza próba kontynuacji myśli Grotowskiego: artysta jako jednostka kreacyjna. Skupiamy się na tym jak dane dzieło powstaje, jak wygląda życie artysty w procesie tworzenia - tłumaczy Tomasz Bazan, kurator programu rezydencjalnego Maat Festival.
To nie jedyna rzecz, która wyróżnia Maat Festival na teatralnej mapie Polski. Kolejna to czystość formy. Wszyscy artyści wystąpią w tym samym miejscu, dostaną to samo oświetlenie. Tylko tancerz i przestrzeń wokół niego, żądnych zbędnych dodatków.
Po trzecie: pomyłki są ważne. A może nawet najważniejsze. - Artyści powinni eksperymentować, mylić się, robić rzeczy złe, bo tylko wtedy są w stanie robić rzeczy dobre - przekonuje Bazan.
Po czwarte: Internet.
- Cały proces pracy nad projektem jest rejestrowany. Z tych wielu godzin materiału powstaje dokument. Pokazujemy wszystko, czasem intymne, czasem absurdalne rzeczy. W efekcie widz dostaje się do głowy artysty zanim zobaczy go na scenie - tłumaczy Tomasz Bazan. I podkreśla: - Dziś nie wystarczy tylko zrobić spektaklu i go zaprezentować. My chcemy więcej.
- Mieszkam z artystami, dokumentuję każdy etap ich pracy nad spektaklem - tłumaczy Patrycja Płanik. - W ten sposób tworzy się baza różnych sposobów myślenia performerów i tancerzy. Ogromne archiwum polskiego tańca.
Filmy z pobytu wszystkich sześciu izraelskich artystów w Lublinie będzie można zobaczyć podczas grudniowego festiwalu w Centrum Kultury. (AM)