W 1595 roku na skraju Lublina wymurowano ośmioboczną budowlę. Zgromadzeni ludzie mogli na żywo obserwować wykonanie wyroku śmierci przez kata.
„Badanie” polegało na rozciąganiu rąk i nóg aż do wyrwania stawów, przypalaniu pochodniami lub rozżarzonym żelazem, szarpaniu ciała kleszczami, przebijaniu gwoździami aż do momentu przyznania się do winy. Tortury odbywały się w podziemiach dawnego ratusza (dziś Trybunał Koronny).
Z miejską szubienicą ściśle związana była Boża Męka, znajdująca się na miejscu dzisiejszej kapliczki stojącej w Ogrodzie Saskim na dawnym kurhanie. To tu skazaniec miał prawo zatrzymać się i zmówić ostatnią modlitwę przed śmiercią. Następnie wchodził po zewnętrznych, drewnianych schodach na pomost Domu Kata. Pomost było otoczony pomalowaną na czerwono barierą. Taki kolor miał też strój kata. Trzon szubienicy był wykonany ze specjalnej cegły zwanej zendrówką.
To dzięki szubienicy, zwanej Domem kata powstała kaplica w miejscu dzisiejszego kościoła KUL. Więźniom czekającym na karę śmierci przysługiwała posługa duchowa.
W czasach zaboru austriackiego lubelska szubienica została zlikwidowana. Budynek przykryto dachem i umieszczono w nim prochownię. Kiedy powstawał Ogród Saski, dawny Dom kata zaadaptowano na domek ogrodnika. Dziś są tam mieszkania prywatne. Murowana budowla, na dachu której odprawiano „theatrum” śmierci ku przestrodze i pouczeniu do dziś budzi mieszane uczucia. Drugiej takiej szubienicy nie ma w Polsce.