Film reklamowany jest jako psychologiczny dreszczowiec, choć to myląca etykieta. "Martha Marcy May Marlene" to owszem psychologiczny, ale dramat. Dramatycznych zwrotów akcji i suspensu przykuwającego nas do fotela tutaj nie ma. Mimo to film ze wszech miar wart jest polecenia.
Aż trudno uwierzyć, że film jest debiutem Seana Durkina. Głęboki, świetnie wyreżyserowany, wiele mówiący o mechanizmach życia w sektach/komunach (reżyser mówi, że pełno ich w Stanach Zjednoczonych), ale i o mieliznach funkcjonowania "normalnych" rodzin.
Brawa na stojąco należą się Elizabeth Olsen - uciekinierkę z sekty zagrała koncertowo. Dawno nie widziałem tak przekonująco oddanej roli.
"Martha Marcy May Marlene" jest już do kupienia na DVD.