Wydawnictwo Literackie
Czy Wiera Gran współpracowała z nazistami, by wydostać się z getta? Czy zdradziła swoich najbliższych? Czy była kolaborantką? Tak przez lata mówili ci, którzy tak jak ona przeżyli wojnę.
Na tym oskarżeniu buduje swoją książkę Agata Tuszyńska. Starą, samotną i zdziwaczałą Gran odwiedza w jej paryskim mieszkaniu. Miesiącami, małymi kroczkami, próbuje nawiązać z nią bliższy kontakt, zbudować zaufanie. Wyciąga z niej słowo po słowie, z urywków wspomnień, zdjęć, przedmiotów buduje historię życia Wiery Gran. I stawia mocną tezę: Wiera nie była zdrajczynią. Była ofiarą pomówień, powtarzanych latami kłamstw. Czy to przypadek, czy misternie uknuta intryga, która miała odwrócić uwagę od prawdziwych zdrajców? – pyta Tuszyńska.
I wybucha skandal. Wszystko za sprawą kilku zdań Wiery Gran przywołanych przez autorkę w książce: "Był naprzeciwko, tuż przede mną, widziałam wyraźnie. Szpilman w czapce policjanta. Ten sam Szpilman, pianista. Wywlekał za włosy kobiety. Chronił dłonie. Ręce pianisty wymagały specjalnej opieki.”
Miała być obrona Gran, zrobiło się oskarżenie Szpilmana. niepotrzebnie. To, moim zdaniem, najsłabszy (choć pewnie najlepiej się "sprzedający”) element tej książki.
A to, co naprawdę jest w niej dobre to portret wyjątkowo inteligentnej, silnej, niezwykłej kobiety, która przeżyła tyle, że starczyłoby na kilka niezłych żyć. Razem z Tuszyńską zaglądamy do zagraconego, zatęchłego mieszkania Gran. Niechętnie, z wielką nieufnością uchyla nam drzwi, a my wchodzimy w jej świat, który jest i fascynujący i przerażający jednocześnie. To świat wielkiej kariery i trudnej, niejednoznacznej historii. Wspomnień i urojeń. Miłości i nienawiści.
Ile w tym co mówi Wiera prawdy, a ile fantazji? Ile autentycznej goryczy, a ile starczego jadu? Ile cierpienia, a ile fobii? Ile szaleństwa?
Pojęcia nie mam. I myślę, że nie o prawdę, ani nie o rację w tej książce chodzi. Tylko o samotną, nieszczęśliwą kobietę, która umierała w poczuciu wielkiej krzywdy.