Mam słabość do współczesnych, polskich powieści. Zwłaszcza wtedy, gdy są dobrze napisane i niosą ze sobą pozytywny przekaz. „Oaza spokoju” Agnieszki Nietresty-Zatoń spełnia oba warunki.
Ta książka sama w sobie jest oazą spokoju. Nie ma w niej sensacji, dramatycznych zwrotów akcji, negatywnych bohaterów – co najwyżej tacy, którzy mają jakiś problem, albo się pogubili. Ten klimat spokoju, wyciszenia, swobodnego oddechu najbardziej mi przypadł do gustu. Odpoczęłam przy tej książce i uwierzyłam w pozytywną moc literatury, która w jakiś magiczny sposób przywraca wiarę w człowieka.
Ale do rzeczy. A rzecz dzieje się przede wszystkim na gruncie szkolnym. Miranda Szelej, młoda dziennikarka właśnie zwolniona z gazety, rozpoczyna pracę jako nauczycielka języka polskiego w gimnazjum. Nie jest zachwycona swoją nową posadą, tym bardziej, że dostała ją w zastępstwie za swoją chorą matkę (świetną zresztą nauczycielkę).
Ale świat młodych ludzi wciąga Mirandę na tyle mocno, że jej zaangażowanie w sprawy uczniów znacznie wykracza poza zawodowe obowiązki. Gimnazjaliści z „Oazy spokoju” są barwni, niepokorni, zbuntowani, inteligentni i nierzadko mocno już pokiereszowani przez los.
Młoda nauczycielka ma nie lada wyzwanie, by ich okiełznać, oswoić, a wreszcie zdobyć ich szacunek i zaufanie – co zresztą się jej udaje. I mogłoby się wydawać, że Agnieszka Nietresta-Zatoń odpłynęła trochę w stronę naiwnego idealizmu, ale mnie to nie raziło. Być może dlatego, że sama wierzę w to, że tylko od nas zależy czy odnajdziemy w ludziach to, co w nich najlepsze.
Równie ciekawe są relacje bohaterki z koleżankami i kolegami z pracy. Tu Nietresta-Zatoń otarła się o problem przemocy psychicznej i ekonomicznej. I tu też dostajemy dydaktyczną historyjkę z pozytywnym zakończeniem. Może odrobinę szablonową, ale dającą nadzieję, że można zmienić swoje życie, jeśli tylko się chce.
Polecam, bo taka dawka pozytywnej energii w polskim wydaniu nie trafia się często.