Autor pisze: "wydaje mi się, że trzeba mieć raka, ciężko chore serce albo głowę, żeby tu żyć. Nie mieć naprawdę nic do stracenia albo innego wyjścia, żeby osiedlić się na biegunie okrucieństwa. Tak ludzie mówią i piszą o Kołymie. Innym razem mówią o koszmarze dwudziestego wieku, najstraszniejszej, przeklętej albo najdalszej wyspie Archipelagu Gułag, jego lutym biegunie, ruskiej Golgocie, białym krematorium, arktycznym piekle, mroźnym koncłagrze bez pieców, czy też, nie przymierzając, machinie do przemysłowego mielenia mięsa i kruszenia kości…”
Hugo Bader wyrusza s drogę. Przemierza trakt autostopem, zatrzymując się w miastach, wsiach, często już bezludnych. Opowiada ich historie, pisze o wydarzeniach, odmalowuje miejsca.
Kołyma to kraj ludzi szalonych, niezwykłych, dzikich i uczynnych, serdecznych i bezwzględnych. Byłych więźniów i obozowych kapusi, mafiosów i uczciwych nieboraków, którzy albo nie mają siły, albo środków, żeby stamtąd wyjechać. Za każdym wlecze się jakaś przeszłość, ale nie każdy chce odmiany swojego losu.
Poszukiwacz złota, przez trzy dni przepija swój wielomiesięczny zarobek. Właściciel kopalni złota ma aspiracje, by wszystkim pokazać kim jest i kto tu rządzi. Jest też córka sowieckiego kata, gorliwego wykonawcy rozkazów Stalina. Jest człowiek, który zgarnia spychaczem ciała z terenów złotonośnych. To zaledwie kilku niezwykłych bohaterów reportażu. Bo jednocześnie Kołyma to kraj niezwykły, magiczny, naznaczony.
Ten reportaż trzeba koniecznie przeczytać.