"Zima w Siedlisku” to druga część "Siedliska” Janusza Majewskiego; książki ciepłej, wzruszającej, mądrej. Ale to także, pod wieloma względami, inna historia. I napisało ją samo życie; śmierć Zofii Nasierowskiej, żony autora.
W "Siedlisku” pierwsze skrzypce gra Marianna. To ona postanawia przenieść się z Warszawy na mazurską wieś, to ona przekonuje do swojego pomysłu męża Krzysztofa, to wreszcie ona bierze na siebie cały ciężar remontu starego domu i stworzenia z niego pensjonatu. "Siedlisko” jest ciepłe, rodzinne, przyjazne. Budujące – również w dosłownym tego słowa znaczeniu, choć nie brakuje w nim kryzysowych, czy wręcz krytycznych chwil.
"Zima w Siedlisku” zaczyna się w tragicznym momencie życia bohaterów. Krzysztof ginie w wypadku samochodowym, Marianna zostaje sama. To historia o stracie, samotności, przeszłości, która nie daje o sobie zapomnieć. Demonach, które budzą się nieoczekiwanie. O trudnej rzeczywistości, również tej rodzinnej, z którą przyjdzie się bohaterce zmierzyć.
Tragiczna śmierć męża wydaje się początkowo Mariannie snem. Powoli, krok po kroku zaczyna mierzyć się ze światem, który jest dla niej obcy, pusty, wrogi. A jednak zostaje na Mazurach, w pensjonacie, który razem z Krzysztofem zbudowała, i mimo samotności, strachu, cierpienia, próbuje żyć tu dalej. Już sama.
Książka nie epatuje żałobą, ale jest skupiona na uczuciach; również tych najtrudniejszych, jak złość po stracie, niepewność, także rozpacz. To również historia o tajemnicach, które wychodzą na światło dzienne dopiero po śmierci i o tym, ile tak naprawdę wiemy o sobie i swoich najbliższych.
Ale to także opowieść o nadziei i wielkiej sile, która tkwi w człowieku i pozwala mu dalej żyć.