Czy da się opowiadając jedno ludzkie życie opowiedzieć historię Bałkanów? Jergović mistrzowsko przefiltrowuje przez losy swojej rodziny dzieje kilku pokoleń mieszkańców Bośni, Hercegowiny, Serbii, Chorwacji, Czarnogóry.
Fakt, że ojciec rozstał się z matką zaraz po urodzeniu syna i był Wielkim-Zapracowanym-Nieobecnym sprawił, że narrator starał radzić sobie bez niego. Za to żyjąc między przedstawicielami kilku pokoleń obu rodzin – rodzin ojca i mamy. Moment śmierci ojca, znanego internisty i hematoonkologa jest autorskim spotkaniem z samym sobą. Z dojrzewaniem, wyborami, emocjami. Zwłaszcza, że przez trzydzieści lat, od czasów gdy syn wkroczył w wiek dojrzewania kontakty synowsko-ojcowskie były prawie żadne. Prawie. Wszak powstała książka.
Czytelnik niemal na sąsiednich stronach dostaje na przykład opowieści o babce Stefaniji, żarliwej katoliczce, która kilka lat nie chciała słyszeć o swojej siostrze gdy ta wyszła za Serba i opis jednej z wypraw kilkunastoletniego syna z ojcem do pacjentów na wsi. Niezapomnianej w przejmujący sposób dla chłopaka, który siedział przed domem umierającego na serce młodego mężczyzny i słyszał przeraźliwe wycie kastrowanego nieopodal byczka.
Każdy ma w życiu takie wspomnienia, sytuacje, rozmowy, spotkania, widoki, historie, które uważa za zwrotne. Jergović precyzyjnie je dla nas wyzbierał i ułożył w – być może terapeutyczną, ponad 200 stronicową książeczkę. A może to tylko mistrzostwo artysty sprawia, że czytelnik ma wrażenie "przepracowywania” rodzinnych relacji przez narratora. Wszystko jest w tekście precyzyjną konstrukcją falującą emocjami.
A największą przyjemność w wędrówce po tym tekście ma ktoś, kto w rodzinnych historiach odnajduje okruchy literackich bohaterów wcześniejszych tekstów Jergovića.
I nie wiem czy nie lekturą "Ojca” powinien otworzyć sobie świat powieści Jergovića ktoś, kto jeszcze ani "Ruty Tannenbaum” ani "Srdy śpiewającej o zmierzchu w Zielone Świątki” nie czytał.
Zwłaszcza, że "Ojciec” jest przyjaźnie zredagowany. Nie wiem ilu czytelników zna dobrze współczesną historię Bałkanów ma świadomość tego co się działo w tym miejscu Europy. I wie, jak znamienne jest dla kogoś – jak w przypadku autora – określenie: Bośniak mieszkający w Chorwacji. Na szczęście ten podzielone na krótkie ni to eseje ni to miniatury tekst jest bogato opatrzony przypisami, które prowadzą czytelnika przez meandry XX wiecznej historii tamtego miejsca.
(agdy)
PS. Kiedy skończyłam czytać "Ojca” w radio była informacja, że Miljenko Jergović właśnie dostał we Wrocławiu nagrodę Angelusa. Jury wyróżniło go za książkę "Srda śpiewa o zmierzchu w Zielone Świątki”. A pani Magdalena Pertyńska, która tłumaczyła i "Srdę” i "Ojca” laury za przekład. Jeśli ktoś kieruje się wyrokami jurorów – rekomendacja idealna.