W czasie II wojny światowej pomagali AK. W latach 80. ukrywali po domach obraz swojego patrona. Zdarzało im się też strajkować i odmówić gaszenia pożaru. Historię lubelskich strażaków spisał st. kpt. Ryszard Starko.
– Kiedy zacząłem pełnić tę funkcję, to przy okazji różnych uroczystości wpadały mi w ręce opracowania historyczne poszczególnych jednostek z regionu. Nikt jednak nigdy nie spisał dziejów straży w samym Lublinie – mówi st.kpt. Starko.
Rzecznik komendanta wojewódzkiego straży pożarnej w Lublinie zaczął prace nad książką w 2005 roku. W ciągu pięciu lat zebrał kilkaset zdjęć i relacji. – Nie było to łatwe – przyznaje Ryszard Starko. – Ale spotkałem wiele życzliwych osób, które udostępniły mi swoje rodzinne zbiory – dodaje.
Dzieje lubelskiej straży sięgają XIX wieku. Wówczas o pożarze alarmował trębacz miejski, mieszkający na Bramie Krakowskiej. Na wiadomość o zagrożeniu uruchamiał dzwon zegarowy. A stróże budzili ludzi, dzwoniąc drewnianymi grzechotkami.
Oficjalna historia lubelskiej straży rozpoczyna się 25 września 1873 roku. Tego dnia zatwierdzono projekt statutu Lubelskiej Straży Ogniowej. W pierwszych latach ratownicy mieli swoje koszary przy ul. Świętoduskiej, na tyłach kościoła pw. św. Ducha.
Kolejne ważne daty to: rok 1916, gdy na tyłach Ratusza stanęła wieża do ćwiczeń i rok 1928, kiedy po raz pierwszy strażacy dostali do pracy samochody.
Auta sfinansowali sami mieszkańcy miasta. Lublinianom w ciągu 12 miesięcy udało się zebrać 42 tys. zł. W tych czasach to był majątek. Strażacy sprzedali swoje konie, miasto dołożyło kolejnych 25 tys. i tak udało się uzbierać sumę potrzebną na zakup trzech wozów. Auta na swoją pierwszą akcję wyjechały 15 kwietnia 1928 roku.
Równie ciekawa jest historia obrazu św. Floriana, patrona czerwonych ratowników. Pod koniec lat 40. strażacy przekazali go do kościoła pw. św. Ducha. W lecie 1981 roku obraz wrócił do koszar, ale nie na długo. W stanie wojennym znów pojawiło się zagrożenie, że władze mogą go skonfiskować.
– Obraz wyniesiono z koszar. Związkowcy przechowywali go w swoich domach, przekazując go sobie co jakiś czas – wspomina Ryszard Starko. Obraz wrócił na swoje miejsce dopiero w 1990 roku.
Autor, chociaż od 1 sierpnia przeszedł na emeryturę, nie zamierza zrywać ze strażą. – Zacząłem pracować nad monografią OSP Rejowiec, to moje rodzinne tereny – mówi były rzecznik. – Do końca roku powinienem skończyć książkę o 100 latach historii jednostki – dodaje.