Co można pamiętać mając dziewięćdziesiąt lat? W przypadku "Wody dla słoni” Sary Gruen należałoby zapytać – jak można pamiętać w tym wieku. Bo okazuje się, że można pamiętać barwnie, tajemniczo i dowcipnie zarazem.
Świat, który w nich powraca to świat zwierząt i ludzi, miłości i wynaturzenia, sztuki i kiczu. To świat cyrku, na którego arenie rozgrywa się akcja tej fascynującej powieści. Chwilami odnosi się wrażenie, że bierzemy udział w prawdziwym cyrkowym przedstawieniu. Są oklaski dla popisów akrobatów, pusty śmiech z wygłupów klownów, dreszczyk strachu na widok drapieżnych zwierząt. Ale jest też niesmak – gdy się zagląda za kulisy tego widowiska.
Bo taki to już jest cyrk – równie śmieszno tu, co straszno. Dla Jacoba Jankowskiego to zresztą sens i przekleństwo jego życia. Życia godnego przedziwnej, ale i przepięknej opowieści. Przepięknej, bo o miłości. Dziwnej, bo to miłość, jakiej nie spotyka się co dzień.
Taka właśnie jest "Woda dla słoni”; niezwykła. Tym ciekawsza, że odnajdziemy tu polskie wątki.