Kto się dał zamknąć na dwie godziny w namiocie na zamkowych błoniach i nie bał, że się zamieni w duszonkę – nie żałował. Był lekki nawiew i gwiazdy gali warte braw i kwiatów rzucanych im pod nogi.
Na dodatek większość widzów wypełniających duży namiot to byli uczestnicy konwencji. Ich reakcje i brawa były idealnym przewodnikiem po wyczynach na scenie. Nikt lepiej jak sami żonglerzy i cyrkowi artyści nie doceni tricków i pomysłów mistrzów z branży.
Ale nie sama sztuka żonglerska i precyzja w opanowaniu maczug czy obręczy robi show. Na mojej Top Liście Laika, na samej górze są dwaj Francuzi, którzy mieli chyba najbardziej żartobliwy i kunsztowny występ piątkowej gali – na scenie zobaczyliśmy dwóch panów ubranych jedynie w jedną czerwoną piłeczkę. Widownia była zachwycona a artyści w duecie żonglowali piłeczką przy zachowaniu przyzwoitości. Dookoła trzaskały migawki, szukajcie ich w sieci.
Twórcy gali mieli ambicję stworzenia spójnego show i między występami oglądaliśmy filmy opowiadające historię o tym jak żonglerzy i cyrk ratują Ziemię przed kosmiczną zagładą. Pomysł okej ale połowę tych filmowych wstawek można by widzom darować, zwłaszcza, że były bardzo podobne.
Kto nie był w namiocie ale spacerował po mieście mógł kibicować śmiałkom na linach rozpiętych nad ulicami. Ale to dopiero początek szaleństwa szerokich elastycznych taśm. Wieczorem na placu Litewskim montowano je między drzewami, by w sobotę rozgrywać tam zawody na niższych wysokościach. Będzie też ekstremalnie czyli spacery nad ul. Wieniawską między wieżowcami.
Carnavalowy weekend trwa.