Piątkowy, sobotni i niedzielny wieczory (8–10.01) upłyną w Teatrze Osterwy w klimacie przedwojennego żydowskiego miasteczka.
"Noc wielkiego sezonu” jest jak durian, uważany za najsmaczniejszy owoc świata. Rozpakowany z pudełka odpycha zapachem, przy którym najbardziej pleśniowy ser to małe piwo. Odrzuca na amen. Ale jak go ugryźć – smakuje jak seks.
Kiedy szedłem na Schulza w Osterwie, miałem w pamięci słynny film Hassa "Sanatorium pod klepsydrą”. Oglądałem go w klasie licealnej. Kiedy bohaterka myła się w miednicy – jej nagość była jak zakazany owoc. Kiedy Adela (Hanka Brulińska) zmywała podłogę – jej czerwone majtki elektryzowały widownię. Kiedy majtki zdjęła – biel ciała zderzona z torami – wyszlachetniała.
Czerwień erotyzmu została zderzona z szarością i czernią miasteczka, w której żyją Józef (Krzysztof Olchawa), Matka (Grażyna Jakubecka), Ojciec (Andrzej Golejewski), Brat (Mikołaj Roznerski) i parę innych postaci ze świata Brunona Schulza, skromnego nauczyciela rysunków w Drohobyczu. Jego ubranie, chód, gest, pozę reżyser odbił w postaci Józefa. Wyciszony, skromny, chowający się w cień Olchawa – zderzony z przerysowaną postacią Adeli – to największa wartość spektaklu. Cielesność Adeli bez majtek zderzona z nasypem torów – symbolizującym holocaust – to jego kontrowersyjna strona.
Jak Krzysztofowi Babickiemu udało się przełożyć magiczną prozę Bruno Schulza na język teatru? Jego adaptacja jest niezwykle wierna utworom pisarza. Babicki maluje na scenie soczystą, barwną, poetycką i obsceniczną atmosferę przedwojennego, żydowskiego miasteczka. – Schulz jest obsceniczny. Nie sztuka rozebrać na scenie aktorkę, sztuka pokazać erotyzm, który chwyta za ciało – mówi Krzysztof Babicki.
Jego spektakl to mroczna, rozerotyzowana i hipnotyczna podróż w świat sklepów cynamonowych. Opowieść, która na Lubelszczyźnie jest szczególnie uzasadniona. W Lublinie mieszkała modelka Bruno Schulza, w Kocku zachowały się jeszcze sklepowe okiennice w cynamonowym kolorze.
Spektakl ma też słabsze strony: niewygraną scenografię i światło, przeciętne kostiumy, dłużyzny akcji. Ale to dopiero początki. Schulz Babickiego jest spektaklem w toku. Jak spektakle Gardzienic. Co zbędne, wytrawi czas, co zbyt przerysowane – zblaknie. Jak czerwone majtki – rzucone do rozpalonego pieca. Spopieleją.
Piątkowy, sobotni i niedzielny spektakle rozpoczną się o godz. 19. Bilety kosztują od 12 do 30 zł. Do kupienia w kasie Teatru Osterwy, ul. Narutowicza 17.