Rozmowa z Nikołajem Koladą, rosyjskim reżyserem, autorem 90 dramatów, który na Konfrontacjach Teatralnych pokazał "Hamleta” i "Wiśniowy sad”.
– Byłem dyrektorem państwowego teatru. Teraz mam swój teatr, w którym jestem absolutnie wolny. I niezależny finansowo, bo w państwowym teatrze pracowało 60 osób, w tym trzydziestu aktorów. W naszym teatrze wszystko zależy od nas. Robimy teatr dla dorosłych, dla dzieci, jak chcemy teatr cieni.
• Jesteście wolni?
– Tak, ale ten kij ma dwa końce. Z jednej strony, bardzo chcielibyśmy przejść na państwowy budżet. Z drugiej, do prywatnego teatru nie ma prawa przyjść "dobra ciocia” z Ministerstwa Kultury i powiedzieć, że to, co zrobiliśmy, można zrobić inaczej. Jekatenburg jest dziś dwumilionowym, nowoczesnym miastem. Nasz teatr odstaje od jego chicagowskiego charakteru. Mieści się w drewnianym niewielkim domku przy ul. Turgieniewa. Mamy salę na 60 miejsc. Nie ma garderób, zaplecza socjalnego ani sanitarnego. Jest samowar, kanapki i pudełko na pieniądze od widzów. Każdej nocy telefonuję z domu do stróża i pytam, czy wszystko w porządku, bo największą obawą jest pożar.
• Pierwsze spektakle pana teatru wzbudziły ogromne kontrowersje. Krzyczano,
że pan kala Rosję, że nie powinien pan jeździć za granicę i pokazywać wykoślawionego obrazu kraju.
– Zawiść rządzi światem. Zarzucano nam, że Kolada jedzie za granicę i wiezie błoto. Że pokazujemy Rosję pogańską i brudną, której należy się wstydzić. Były teorie spiskowe, że Kolada to mafia, że Kolada kupił sobie sukces. To jest dzika zawiść. Kolada jest zły, dobry jest teatr dramatyczny, który pokazuje Szekspira w koronkach i gałgankach. Tam się hołubi tradycję. Wykładowcy w instytutach teatralnych zabraniają swoim studentom chodzić na Koladę. Ja też wykładam w takim instytucie. Ale przychodzę w sobotę, żeby nie patrzeć na te mordy. Tam uczy się spleśniałego, skostniałego, wielkiego teatru, któremu trzeba bić pokłony.
• Pana aktorzy zarabiają dobrze. Co robią aktorzy w Rosji, żeby dorobić?
– Nieliczni załapują się do seriali. Reszta obsługuje bankiety, imprezy firmowe, wesela a nawet pogrzeby.
• Ma pan swoją szkołę dramatu, pisze pan sztuki współczesne, a jednak
do Lublina przywiózł pan klasykę?
– Jeśli zagralibyśmy którąś ze sztuk Kolady, to obawiam się, że z widownią mogłoby być różnie.
• A jak jest ze sponsorami?
– Jak się ma prywatnych sponsorów, trzeba się z nimi przyjaźnić, pić koniak. Uśmiechać się do ich żon i dzieci, jeszcze nie daj Boże okaże się, że dziecko jest utalentowane. Życie jest bardzo krótkie. Szkoda mi czasu na uśmiechanie się i chodzenie po prośbie. Ale mam takie sytuacje, że ktoś przychodzi, daje pieniądze. Odchodzi. I nie chce ani fotografii pamiątkowej, ani książki. Ostatnio dostałem 10 tysięcy dolarów od znanej sportsmenki, za to zrobiliśmy "Wiśniowy sad”.
• Był pan bezdomny, żył bez pieniędzy, pił. Co pozwoliło przetrwać ten zły czas?
– Pochodzę z bardzo biednej, ale bardzo pracowitej rodziny. Miałem w sobie taką siłę, żeby coś w życiu osiągnąć. Wierzyłem, że tylko poprzez ciężką pracę osiągnę jakiś sukces.
• W dzieciństwie przeżył pan ciężką traumę. Siostra miała 8 lat, kiedy zmarła. Jak dawać sobie radę z cierpieniem?
– Trudno powiedzieć. Interesująca praca pozwala zapomnieć o nieszczęściu. Po ludzku się z nim zgodzić. Miłości do świata i przyrody też. Trzeba być otwartym na świat. Każdego dnia. W lutym, półtora roku temu, pochowałem mamę. Obok siostry Nadii. Teraz chodzę na cmentarz. Bardzo cierpię z tego powodu, że nie zdążyłem mamie pewnych rzeczy powiedzieć. Dać jej najzwyklejszy prezent. Pokazać pewnych rzeczy. Bardzo tego żałuję, że tego czasu nie da się wrócić. Ale mam nadzieję, że na tamtym świecie się spotkamy, że to wszystko jest do nadrobienia.
• Co w życiu jest najważniejsze?
– Wszystko jest ważne. Ja na przykład bardzo lubię pieniądze. Kiedy masz dużo pieniędzy, jesteś absolutnie swobodny. Żyłem bardzo biednie. Kiedy otrzymałem pierwsze, duże honorarium za sztukę, objechałem cały świat. Byłem w Argentynie, Urugwaju, na Filipinach. Gdzie ja nie byłem. Boże, zwiedziłem cały świat. To papierowe szczęście jest ogromnie ważne. Kiedy masz mało pieniędzy, niewiele możesz, serce boli…