Coraz rzadziej udaje się nam opuszczać sale teatralne z radością, że oto zobaczyliśmy kawał dobrego spektaklu, w którym wszystko zestrojone jest na miarę, aktorzy mówią wyraźnie, wiedzą, co mówią i do kogo mówią.
A przesłanie od reżysera zapada w serce i zostaje tam na dłużej. Lub - co się także zdarza - na zawsze. Tak zdarzyło się ze spektaklem Krzysztofa Rzączyńskiego „Podwójne życie Weroniki” w Teatrze Andersena w Lublinie.
Żeby porwać się w teatrze lalkowym na autorską interpretację historii ze scenariusza „Chórzystka” Krzysztofa Kieślowskiego i Krzysztofa Piesiewicza oraz filmie „Podwójne życie Weroniki” z muzyką Zbigniewa Preisnera - trzeba mieć jaja. Trzeba także sięgać po najtrudniejsze wyzwania, w marzeniach sięgać gwiazd.
Kiedy Krzysztof Rzączyński objął Teatr Andersena, pomyślałem, że oto w Andersenie pojawił się reżyser i dyrektor tej klasy, co Stanisław Ochmański. Obserwując kolejne premiery czekałem na spektakl, który stanie się wydarzeniem na skalę ogólnopolską, a do Teatru Andersena będą specjalnie przyjeżdżać koneserzy dobrego teatru z Polski.
W dobie lubelskiej ekscytacji epatowaniem widza czym popadnie i na oślep, w czasie rozmieniania się polskiego teatru na drobne, Rzączyński przygotował dojrzałe, uważne i piękne przedstawienie. Szlachetny minimalizm, wysmakowane dekoracje, dojrzałe aktorstwo i filmowe plany. W dodatku aktorzy doskonale mówią i grają z lekkością oraz wdziękiem.
Wielki szacunek dla Mirelli Rogozy-Biel za zbudowanie jednej z najlepszych ról w historii Teatru Andersena. Dobrze wyszkolony głos, umiejętność improwizacji, umiejętność dialogu z resztą aktorów i publicznością, a przede wszystkim specyficzny magnetyzm, który przyciąga. To potrafią najlepsi i nieliczni.
Szacunek także dla Jacka Draguna - za aktorstwo, piękny minimalizm i uważność.
Niezwykłe lalki, będące figurami ludzkich losów, powołał do istnienia Cezary Sielicki. Te lalki są misterne. Misterne, od słowa misterium. Konrad Biel, Kinga Matusiak, Łukasz Staniewski i Katarzyna Staniewska odgrywają lalkowe misterium o wzruszającej historii Weroniki.
Podczas uczestnictwa w misterium o Weronice jak bumerang wracały do mnie dwa motywy. Jeden to chusta Weroniki. Drugi - to Dłonie Marii z eseju Kazimierza Wyki pod tym samym tytułem. Muzyka Zbigniewa Preisnera i Myslovitz chyba owe motywy obrazy przywołała i historię z przesłaniem uczyniła jeszcze bardziej czytelną.
Historia o tym, że Bóg pisze prosto po krzywych ścieżkach ludzkiego życia, wzrusza i zapada w serce. Także o tym, że martwa miłość nie może iść dalej. A bez miłości człowiek obumiera. Rzączyński pisze historię podwójnego życia Weroniki wprost, w ludzkich sercach. Widzowie zabierają wpisaną w serce matrycę do domów. A historia Weroniki promieniuje niepostrzeżenie i dyskretnie do innych serc w domu. A może nawet do sąsiadów.
Panie Krzysztofie, szacunek i podziękowanie dla całego zespołu realizatorów. Pierwszorzędna robota teatralna.
Podwójne życie Weroniki
Reżyseria, adaptacja: Krzysztof Rzączyński, adaptacja, dramaturgia: Katia Czarna, choreografia: Weronika Pelczyńska, scenografia, kostiumy: Maciej Chojnacki, projekty lalek: Cezary Sielicki, muzyka: Zbigniew Preisner, Myslovitz, przygotowanie wokalne, opracowanie muzyczne: Izabela Urban, wizualizacje, multimedia: Piotr Miłkowski.