W niedzielę (14 listopada) o godz. 18.00 we Puławskim Ośrodku Kultury "Dom Chemika" odbedzie się wernisaz wystawy obrazów Piotra Myslickiego.
Myślicki urodził się w 1937 roku w Paryżu. Był synem pracownika ambasady. Ojciec wychowywał go w duchu miłości do Polski, której chłopak wcale nie znał ponieważ rodzina pochodząca z Kresów rozpierzchła się na wszystkie strony świata. Zobaczył ojczyznę przodków po raz pierwszy mając 23 lata. Tam, w Paryżu, uczył się historii i poznał ją lepiej, niż nie jeden Polak. Jako młody człowiek, po wojnie postanowił wrócić do tych stron, które uważał za ojczyznę.
Przyjechał w 1960 roku i nie był to czas najlepszy ani dla Polaków, ani dla przybyszów. Młody, inteligentny człowiek widział to, co tu się działo i porównywał z wolną Francją. Było mu bardzo trudno, ale przecież został. Dostał pracę w puławskim IUNG-u, jednak jego największą, a może jedyną pasja było rysowanie i malowanie.
Utrwalał mijający świat. Fascynował go Kazimierz o tyle, o ile był starym miasteczkiem z chylącymi się do ziemi domkami, autentyczny, nietuzinkowy. Gdy stał się modną bombonierką, Myślicki wybierał okolice Markuszowa, Mięćmierza i świat, który przemija, pejzaż ze starą gruszą na miedzy, chatę krytą słomą, kobiety na targowisku szczelnie owinięte wełnianymi chustami.
Czuł, że to się już kończy, i że warto ten folklor utrwalić. To była wciąż Polska "przedwojenna”, która jednak powoli ulegała przemianom. Może właśnie o takiej opowiadał mu ojciec tam w Paryżu.
Robił szkice olejem i w niczym one nie przypominają tych tradycyjnych węglem czy ołówkiem. Skromny i pracowity bardzo surowo oceniał swoje obrazy. Właśnie dlatego wielu nie zaakceptował i nie chciał organizować swojej wystawy.
Tylko dwukrotnie zgodził się na udział w wystawach zbiorowych, a swoje płótna podpisywał wyłącznie przymuszony przez nabywcę. Starał się niszczyć te obrazy, o których sądził, że nie są udane. Na szczęście wiele udało się uratować.
Jego obrazy to również bogaty materiał etnograficzny, to świat, którego już nie ma Poza walorami dokumentu, malarstwo Myslickiego jest fascynujące. Nie wstydźmy się określenia – piękne, wspaniałe kolorystycznie, prawdziwe. Nigdy się nie dorobił. Woził autobusem blejtram i sztalugi, nawet deszcz i śnieg nie były przeszkodą, by wyjść w plener. Był artystą w starym stylu – "wędrownym”.