Rozmowa z Dariuszem Daszkiewiczem, trenerem siatkarzy LUK Lublin
- Podczas turnieju PreZero Grand Prix zagraliście pięć meczów, wszystkie wygraliście oddając tylko jednego seta. Mistrzostwo wywalczyliście w wielkim stylu…
– Bardzo cieszę się, że udało nam się wygrać turniej. Kluczowy dla naszej drogi do medalu był mecz półfinałowy z Projektem Warszawa. Na początku spotkania wypadł nam ze składu Nicolas Szerszeń, który nabawił się kontuzji. Musieliśmy od razu zmienić strategię. Bardzo ważne, że zespół potrafił wprowadzić zmiany w życie. W finale znaleźliśmy metodę na zatrzymanie w Stali Nysa Michała Gierżota. Ponadto, rywale do momentu spotkania z nami, nie napotkali po drodze praktycznie na żaden opór ze strony drużyn, z którymi grali.
- Zdobyty złoty medal w rozgrywkach na plaży to jedyny dotychczas pański krążek w PlusLidze?
– Z chęcią zamieniłbym go na przykład na brąz w rywalizacji w hali.
- Na ile groźny jest uraz Nicolasa Szerszenia, odniesiony w półfinale z Projektem?
– Na pierwszy rzut oka wyglądało to groźnie. Fizjoterapeuta mówił, że nie jest jednak aż tak źle. Specjalistyczne badanie, na które czekamy, dadzą nam dokładny obraz urazu.
- To, co zrobiliście właśnie w półfinale, kiedy od stanu 21:24 w drugim secie obroniliście aż osiem meczboli i ostatecznie wygraliście doprowadzając do tie-breaka, zasługuje na wielki szacunek…
– Każdy, kto uprawia taką dyscyplinę jak siatkówka doskonale wie, że nigdy nie można być przekonanym o porażce, kiedy przegrywa się wysoko. Identyczna sytuacja jest odwrotnie – prowadząc wysoko nigdy nie możesz być pewnym wygranej. Jestem bardzo zadowolony, że drużyna wykazała się odpornością psychiczną i ostatecznie zwyciężyliśmy 34:32. W tie-breaku poszliśmy za ciosem i odnieśliśmy zwycięstwo awansując do finału.
- Pokazaliście mocną stronę w sporcie – psychikę?
– W sporcie i w życiu ma ona wielkie znaczenie. Każdy wie, że w siatkówce, w każdej chwili wynik może zmienić się na niekorzyść lub odwrotnie. Co innego jednak rozmawiać o tym przy kawie, a co innego udowodnić to na boisku. Zawsze trzeba być czujnym i we właściwym momencie zamknąć mecz, czasami wykorzystując błąd przeciwnika.
- Mateusz Malinowski, Cristiano Torelli, Damian Hudzik, Marcin Komenda, Szerszeń – plażówka pokazała, że to są dobre ruchy transferowe?
– Taką mamy nadzieję. Jest jeszcze zdecydowanie za wcześnie, aby mówić coś o poszczególnych zawodnikach. Dla nas ważny jest cały zespół. Każdy z graczy dołoży swoją cegiełkę w osiągnięcia drużyny, jestem tego pewien.
- Możemy już teraz sprecyzować cele LUK Lublin na nowy sezon?
– Prezesi nam jeszcze ich nie określili. Siatkarze to ambitni ludzie i z takimi pracujemy. W debiucie w PlusLidze najważniejsze było utrzymanie, ostatecznie zajęliśmy 11. miejsce. W tym sezonie chcemy poprawić ten wynik. O miejsce w play-off czyli w ósemce marzy jednak 13-14 drużyn. Zobaczymy, jakimi ostatecznie składami dysponować będą poszczególne zespoły.