Przeglądarka, z której korzystasz jest przestarzała.

Starsze przeglądarki internetowe takie jak Internet Explorer 6, 7 i 8 posiadają udokumentowane luki bezpieczeństwa, ograniczoną funkcjonalność oraz nie są zgodne z najnowszymi standardami.

Prosimy o zainstalowanie nowszej przeglądarki, która pozwoli Ci skorzystać z pełni możliwości oferowanych przez nasz portal, jak również znacznie ułatwi Ci przeglądanie internetu w przyszłości :)

Pobierz nowszą przeglądarkę:

Magazyn

7 listopada 2021 r.
17:17

Dla pani czekoladę, dla tancera kielicha. Tak powstawały opowieści o Tyszowcach

119 1 A A
Chodziłem po kolei po domach. Nawet ludzie żartowali, że ksiądz chodzi po kolędzie, zaraz za nim Horbaczewski. Chodziłem na pogrzeby starszych ludzi. Zawsze po tych pogrzebach ludziom serca się otwierają i zaczynają wspominać – mówi Robert Horbaczewski
Chodziłem po kolei po domach. Nawet ludzie żartowali, że ksiądz chodzi po kolędzie, zaraz za nim Horbaczewski. Chodziłem na pogrzeby starszych ludzi. Zawsze po tych pogrzebach ludziom serca się otwierają i zaczynają wspominać – mówi Robert Horbaczewski (fot. Maciej Kaczanowski)

Jeszcze w latach 70. babcie mówiły pannom, które szły na zabawę do Nabroża: „Tylko nie wracajcie koło cmentarza, bo tam nieboszczyki chadzają” – Rozmowa z Robertem Horbaczewskim, autorem książki „W pańskim Sadzie. Opowieści tyszowieckie”.

AdBlock
Szanowny Czytelniku!
Dzięki reklamom czytasz za darmo. Prosimy o wyłączenie programu służącego do blokowania reklam (np. AdBlock).
Dziękujemy, redakcja Dziennika Wschodniego.
Kliknij tutaj, aby zaakceptować

• Panie Robercie, skąd ta miłość do miasteczka Tyszowce?

– Jestem urodzony w Tyszowcach. Jestem absolwentem miejscowej szkoły podstawowej i liceum. Rodzina mojej mamy wywodzi się z Tyszowiec; Zarębscy to jeden ze starych rodów. Rodzina ojca pochodzi z gminy Werbkowice. Skończyłem politologię na UMCS. Dwadzieścia pięć lat w Kronice Tygodnia, przez ostatnie dwa lata byłem naczelnym, w międzyczasie współpracowałem z Rzeczpospolitą, teraz pracuję w portalu: prawo.pl, ale cały czas miałem Tyszowce w sercu.

• „W pańskim sadzie” to trzecia część trylogii opowieści tyszowieckich?

– Najpierw była książka „W blasku świec”, która wyszła w 2005 roku. Każda z moich książek to mieszanina autentycznych opowieści ludzi, doprawiona fragmentami przedwojennych gazet, tym, co znalazłem w archiwach oraz prywatnych zbiorach. Z tego budowałem fabularyzowane opowieści o Tyszowcach. Zamiast coś opisywać, oddawałem głos bohaterom zdarzeń. W pierwszej części trylogii przywołałem opowieści o społeczności żydowskiej, bo tak naprawdę nic po niej nie pozostało. Oprócz fragmentu kirkutu i dwóch pomników, dwóch domów i rury od studni, która znajdowała się na rynku. Wtedy jeszcze w 2005 roku żyli ludzie, którzy pamiętali swoich żydowskich kolegów i koleżanki, z którymi chodzili do szkoły. Historia tyszowieckich Żydów liczy prawie 500 lat. Tyszowce pojawiły się na łamach powieści Singera „Demon z Tyszowiec”.

Orkiestra Michnowiczów z Tyszowiec (fot. Archiwum Roberta Horbaczewskiego)

• Co to był za demon?

– Zacznę od tego, że kiedyś w Bramie Grodzkiej w Lublinie spotkałem Żydów, którzy byli przekonani, że Tyszowce to jest tylko fikcja literacka, a tu nagle spotkali dowód, że nie, bo stoi przed nimi człowiek z Tyszowiec.

A wracając do noblisty Singera: w Tyszowcach osiedla się młody rabin z Modliborzyc. Diabły mają z nim problem, ostatni demon z Lublina podejmuje się nakłonić rabina do grzechu. Wtedy pisząc pierwszą książkę o pewnych rzeczach nie wiedziałem, pewne dopiero sobie połączyłem po latach. Byłem pewny, że do żydowskiego świata wrócę.

• Drugą częścią tyszowieckiej trylogii jest książka „W cieniu kopuł”.

– To przede wszystkim książka o gęstniejącej atmosferze roku 1938, kiedy między sąsiadami, wyznawcami różnych wiar, zasiano ziarno nienawiści. Opowieść o straconych nadziejach września 1939 roku, o życiu codziennym pod okupacją i pogmatwanej powojennej rzeczywistości. Przed wojną w Tyszowcach były cztery cerkwie. Trzy drewniane, unickie na Zamłyniu, na Dębinie i Klątwach, zburzono w 1938 roku. Największą, prawosławną, murowaną z pięcioma kopułami, która znajdowała się tuż przy kościele, zburzono dopiero po wojnie. Z jej gruzów powstała sala gimnastyczna w Tyszowcach.

• Przejdźmy do trzeciej części trylogii. Skąd tytuł „W pańskim Sadzie”?

– Pański sad to zwyczajowa nazwa części Tyszowiec, dziś już wygląda ona inaczej. To był kiedyś ogromny sad, należący do Głogowskich, właścicieli Tyszowiec. W Pańskim sadzie, pomiędzy alejami z lip i brzóz, odbywały się wydarzenia kulturalne, zawody sportowe, bale, potańcówki. Część owocowa arendowana była przez Żydów. A w związku z tym, że trzecia książka dotyczy dwudziestolecia międzywojennego, postanowiłem się do sadu odwołać w tytule, także przypomnieć zapomnianych właścicieli miasteczka. Byłem w Tyszowcach 1 listopada, dawny grobowiec Głogowskich jest zniszczony, na grobach Tadeusza i Józefa, ostatnich właścicieli Tyszowiec czas zatarł nazwiska, nikt świeczek nie pali.

• Zacznijmy od historii nieboszczyka, który uciekał z cmentarza.

– Przed wojną w Tyszowcach o mało co nie doszło do wojny religijnej. W miasteczku były trzy cmentarze. Dwa żydowskie, oraz stary, przy kościele, gdzie chowano katolików i prawosławnych. Władza uznała, że ten ostatni jest za mały i wytyczała nowy cmentarz, za miasteczkiem w kierunku Łaszczowa. Przez jakiś czas nawet chowano tam zmarłych, ale zaczęto mówić, że nie godzi się, iżby nieboszczyk tak samotnie leżał, z dala od rodziny. I zaczęto nocą wykopywać zwłoki i przenosić po kryjomu na stary cmentarz. Doszło do tego, że władza postawiła przy nowym cmentarzu stójkowego. Choć był silnych nerwów, miał słabą głowę, spijano go i – jak to w Tyszowcach mówiono – z nieboszczykiem wędrowano. Jeszcze w latach 70. babcie mówiły pannom, które szły na zabawę do Nabroża: „Tylko nie wracajcie koło cmentarza, bo tam nieboszczyki chadzają”.

Brukowanie rynku w 1937 roku (fot. Archiwum Roberta Horbaczewskiego)

• Bardzo malowniczy jest rozdział o słynnych środowych targach.

– W środę do miasteczka zjeżdżały się tłumy ludzi, choćby po to, żeby kupić słynny tyszowieckie buty. Piętnaście lat temu spotkałem człowieka, który jeszcze handlował końmi. Opisuję, jak to kiedyś szachrowano na koniach. Na przykład aby odmłodzić stare szkapy, mieszali sadzę z tłuszczem i zamalowywali u karych i kasztanów siwe brwi, spiłowywali stare zęby, wypalali czarniaki pod ogonem, narowiste konie odurzali wywarem z makowin czy ziarnami dendery, a te potulne dostawały przed targiem parę batów, aby były bardziej ożywione.

W przedwojennych kronikach policyjnych jest sporo notatek na temat końskich oszustów. A oszukanym mówiono: „Cóż, konia i niewiastę, ze wszystkimi cnotami trudno spotkać”.

• Targu dobijano w karczmach?

– Janina Badała, która pracowała w największej żydowskiej restauracji u Meiera Szeka opowiadała mi, że w środę podczas „święta dyszla” – jak nazywano targ – chłopi wchodząc do wyszynku od razu zamawiali 5 kilogramów kiełbasy i boczku oraz wódkę. W środę szło 70 kg kiełbasy. Od Turka piekarza brała 100 kg bochnów chleba. Musztardę robiła sama. Niektórym ocet dolewała, żeby musztarda było ostra. Niektórzy kiełbasę maczali w occie i zajadali się nią, aż im tłuszcz po brodzie ściekał. Zresztą ciepłą kiełbasę, czy boczek z ogromnych garów opalonych drewnem można było kupić wprost na targu. To była domena kilku tyszowieckich rzeźników.

Tyszowiecka inteligencja. Od lewej: Stanisław Dudziński, Janina Mikulska trzyma pod rękę Adama Juśkiewicza, Hanna Szczech, Edward Sikorski (fot. Archiwum Roberta Horbaczewskiego)

• Pisze pan o spragnionych uciech i „pokoiku na pięterku na godziny”.

– Tyszowce przed wojną liczyło ponad 7 tys. mieszkańców różnej wiary. W miasteczku był sąd, kino, cztery cegielnie, było ponad 350 warsztatów rzemieślniczych i 150 sklepów i sklepików. Były i różne przybytki. Jeden znajdował tuż przy rynku. Mały hotelik prowadziła Żydówka, która tym, którzy chcieli spędzić nocleg zadawała dyskretne pytanie „nocleg z dziewczynkiem czy bez”? Kolejny znajdował się nad rzeką. To było duży, dwupiętrowy dom. Na parterze był browar, na górze pokoje sypialne, na drugim piętrze był dom uciech. Z dokumentów niemieckich wynika, że we wrześniu z Tyszowiec wywieziono pod pretekstem badań wenerycznych kilkanaście prostytutek.

• „W Pańskim Sadzie” przeczytać można o nietypowych receptach, jakie wystawiał mgr farmacji Wacław Przyborowski, chcąc w ten sposób zdobyć klientów i odciągnąć ich od konkurencji?

– To rozdział, który poświęciłem tyszowieckim aptekarzom. A Przyborowski reklamował się osobliwie: na receptach zachwalał sprzedawane termometry, wody mineralne. Edward Pokorny, właściciel składu aptecznego, zaś zamiast napisać kupujcie maść na szczury, pisał, że z jednej pary szczurów przez rok wylęże się 347 sztuk. Jedna para w ciągu roku zjada 120 kg zboża, z tej jednej pary 347 sztuk zjada 4164 kg. W tymże składzie aptecznym miejscowe panny kupowały lakiery do paznokci, pomadki, wody toaletowe, a miejscowa inteligencja tyszowiecka bańkami spirytus, żeby wyrabiać nalewki. Nalewki szły na wieczorach karcianych, które odbywały się u lekarza, księdza czy dziedzica.

Przyjęcie rodzinne u Żukowskich (fot. Archiwum Roberta Horbaczewskiego)

• W rozdziale „Dla pani czekoladę, dla tancerza kielicha” pisze pan tak: Wiktoria Kryszczuk oszołomiła sędziego Czesława Ćwiąkalskiego kreacją: czarną, kloszową sukienką z żorżety z bordowym podbiciem i haftowanym kołnierzykiem na druciku, a także eleganckimi czarnymi, aksamitnymi pantofelkami.

– Wiktoria z domu Marszalec była jedną z „najlepszych partii” w miasteczku. Potrafiła na mrozie furmanką do Tomaszowa pojechać, żeby sobie ondulację zrobić. W Tyszowcach odbywały się słynne w okolicach bale sylwestrowe. Wodzirejem był Zbigniew Redych, oficer, syn notariusza. Miał kasę, miał i gest. Wchodził na salę i od progu krzyczał: kielicha dla tancera, dla panien czekoladę, dla orkiestry flaszka.

• Jest też o kinie. Pisze pan, że Jan Mroziewicz, organista kościelny, usiadł na zydelku i zaczął wygrywać na pianinie przygotowane zawczasu melodie.

– Tak rozpoczynał się seans w kinie, kiedy nie było one jeszcze dźwiękowe. Jakość projekcji w dużej mierze zależała jednak od kobyłki chodzącej w kieracie napędzającym kinematograf. Jak kobyłka zwalniała, ginął obraz, ludzie wołali do tego, co chodził z koniem: Błaszczak, Błaszczak, szybciej prądu dawaj! Kino mieściło się w domu parafialnym. Prowadziła je spółka założona przez Żyda Meiera Szeka, właściciela restauracji oraz Kazimierza Sikorskiego, właściciela kuźni.

Urzędnicy gminy w Tyszowcach lata 30.

• Pisze pan o różnych zawodach.

– Na przykład o zawodzie oglądacza zwłok. Był nim felczer Aleksander Włoszczuk. Miał swoją urzędową pieczęć. Nawet się złorzeczyło: „A bodaj by cię Włoszczuk pomacał!”, bo jak Wołoszczuk pomacał, to znaczy, że ktoś był trupem.

Dziewięćdziesiąt procent moich rozmówców nie żyje. Ale zdążyłem nagrać ich opowieści. Chodziłem po kolei po domach. Nawet ludzie żartowali, że ksiądz chodzi po kolędzie, zaraz za nim Horbaczewski. Chodziłem na pogrzeby starszych ludzi. Zawsze po tych pogrzebach ludziom serca się otwierają i zaczynają wspominać. Siadaliśmy sobie na grobowcu i rozmawialiśmy. Dużo relacji zebrałem na cmentarzu. Niektórym rozmówcom dawałem zeszyty, w których wcześniej wpisywałem pytania, a oni pracowicie zapisywali odpowiedzi. Miałem też swoje „patenty” na ożywienie pamięci. Pytałem na przykład: jaki kolor oczu miała wasza mama, babcia i rozpoczynały się wspomnienia.

• Dla mnie „W pańskim sadzie” to książka o kochaniu życia.

– Byłem i jestem dziennikarzem. Z ludźmi lubiłem i lubię rozmawiać. Z początku spotykałem się z nieufnością, z czasem ludzi się otwierali. Przynosili notatki, albumy rodzinne, sami mnie zaczepiali, że chcą opowiedzieć swoją historię. To książka o kochaniu życia, o ocaleniu tego, o czym się zapomina.

• Dlaczego warto ocalać wspomnienia?

– W małym miasteczku każdy to wujek i ciocia. Parę osób zmotywowałem do poszukiwania korzeni rodzinnych, wiele osób odnalazło zdjęcia rodzinne, uporządkowało i z tyłu ołówkiem podpisało, kto jest na fotografii. Pisanie książek wzmacnia Tyszowce…

e-Wydanie

Pozostałe informacje

37 lat temu Jan Paweł II odwiedził Lublin
Zdjęcia
galeria

37 lat temu Jan Paweł II odwiedził Lublin

III Pielgrzymka papieża Jana Pawła II w Polsce odbyła się między 8 a 14 czerwca 1987 roku. Papież w ciągu siedmiu dni odwiedził: Warszawę, Lublin, Tarnów, Kraków, Szczecin, Gdynię, Gdańsk, Częstochowę i Łódź.

Weekend z Modelkami
foto
galeria

Weekend z Modelkami

W ubiegły weekend w lubelskim klubie Helium wystąpił girlsband - Modelki, który tworzą: Aga, Zuza i Ula. Wylansowały takie hity jak: ”On Me”, ”Modelki”, ”Chyba że z Tobą”. Zapraszamy Was do obejrzenia fotogalerii z tego wydarzenia.

Sławin na sportowo czyli olimpijskie ideały w lokalnym wydaniu
Zdjęcia
galeria

Sławin na sportowo czyli olimpijskie ideały w lokalnym wydaniu

XVIII Festyn Sławin na sportowo - olimpijskie ideały w lokalnym wydaniu odbył się w sobotę w Zespole Szkół nr 12 w Lublinie. Było gwarno i radośnie.

Skorzystają studenci i pracownicy. Uniwersytet w Daugavpils partnerem PANS

Skorzystają studenci i pracownicy. Uniwersytet w Daugavpils partnerem PANS

Państwowa Akademia Nauk Stosowanych w Chełmie będzie współpracowała z Uniwersytetem w Daugavpils, jednym z najważniejszych ośrodków akademickich na Łotwie.

"Kibice zobaczyli sporo fajnych wyścigów". Opinie po meczu Orlen Oil Motor Lublin - ZOOleszcz GKM Grudziądz
galeria

"Kibice zobaczyli sporo fajnych wyścigów". Opinie po meczu Orlen Oil Motor Lublin - ZOOleszcz GKM Grudziądz

Tylko 10 biegów, ale pewna wygrana Orlen Oil Motoru nad ZOOleszcz GKM Grudziądz. Piątkowy mecz przerwały intensywne opady deszczu. Jak spotkanie rozegrane w nieco szybszym niż zwykle tempie podsumowali jego bohaterowie?

Iga Świątek po raz czwarty wygrała turniej French Open

Godzinka gry wystarczyła, Iga Świątek wygrała Rolanda Garrosa po raz czwarty

Nie było niespodzianki w finałowym meczu wielkoszlemowego turnieju Rolanda Garrosa. Iga Świątek, jak w większości poprzednich spotkań nie dała szans rywalce. W sobotę rozbiła Włoszkę Jasmine Paolini 6:2, 6:1.

Eko Piknik nad Zalewem Zemborzyckim. Przyjemne z pożytecznym
Zdjęcia
galeria

Eko Piknik nad Zalewem Zemborzyckim. Przyjemne z pożytecznym

Eko Piknik już po raz czwarty zagościł na Słonecznym Wrotkowie nad Zalewem Zemborzyckim. Uczestnicy najpierw wspólnie posprzątali okolicę, a następnie brali udział w grach, zabawach i pokazach.

Lewart Lubartów w sobotę zapewnił sobie awans do III ligi

Lewart Lubartów wraca do III ligi!

Lewart nie zmarnował szansy. W sobotę drużyna Grzegorza Białka pokonała Huragan Międzyrzec Podlaski 3:0 i na kolejkę przed zakończeniem rozgrywek zapewniła sobie awans do III ligi. Ostatni raz na tym poziomie zespół z Lubartowa występował w sezonie 2020/2021.

Rowerzyści już smarują łańcuchy. W niedzielę rajd i ognisko

Rowerzyści już smarują łańcuchy. W niedzielę rajd i ognisko

Sprzed siedziby starostwa powiatowego w Puławach na 35-km rowerową wycieczkę w niedzielę wyruszą setki miłośników dwóch kółek. W programie ognisko, grill i losowanie upominików. Cel - zalew za Matygami i rywalizacja o puchar Rowerowej Stolicy Polski. Start o godzinie 9.

Pomoc ważniejsza niż bramki. Studenci zagrali dla podopiecznych Krajowego Towarzystwa Autyzmu
Zdjęcia
galeria

Pomoc ważniejsza niż bramki. Studenci zagrali dla podopiecznych Krajowego Towarzystwa Autyzmu

Za nami I Turniej Charytatywny o Puchar Dziekana Wydziału Matematyki i Informatyki Technicznej Politechniki Lubelskiej. W zmaganiach, w których dział wzięli studenci lubelskich uczelni: PL, Uniwersytetu Medycznego i Uniwersytetu Przyrodniczego nie chodziło o laury i zwycięstwo, ale pomoc potrzebującym, podopiecznym lubelskiego oddziału Krajowego Towarzystwa Autyzmu.

W maju w Miejskiej Bibliotece Publicznej we Włodawie realizowany był m.in. projekt „Mamy Kreatywne Mamy”. W ramach projektu odbyły się zajęcia coachingowe, które przyniosły sporą dawkę wzruszeń i refleksji, a także spotkanie z Jolantą Dywańską, podczas którego poruszone zostały zagadnienia związane z pracą zawodową.

Biblioteka z Włodawy walczy o tytuł najlepszej w kraju. Na pewno na niego zasługuje

Jeszcze tylko przez niespełna dwa tygodnie potrwa ogólnopolski konkurs na najlepszą bibliotekę w kraju, organizowany przez portal granice.pl. Spore szanse na zwycięstwo ma Miejska Biblioteka Publiczna z Włodawy.

35-latek z Kraśnika znowu wpadł z narkotykami
Wideo

35-latek z Kraśnika znowu wpadł z narkotykami

Niemal kilogram substancji odurzających: amfetaminę, marihuanę, mefedron i tabletki ecstasy znaleźli policjanci w mieszkaniu i piwnicy 35-latka z Kraśnika. Mężczyzna został zatrzymany i trafił do aresztu. Grozi mu kara do 10 lat więzienia, a w warunkach recydywy może zostać zwiększona o połowę.

Dziś w nocy warto spojrzeć w niebo. Co zobaczymy tuż przed i po północy?

Dziś w nocy warto spojrzeć w niebo. Co zobaczymy tuż przed i po północy?

Szykuje nam się sobotnia noc z kosmicznym atrakcjami nad Polską. Dziś na niebie zobaczymy kolejny kosmiczny pociąg, wystrzelony przez amerykańskiego miliardera!

QS World University Rankings 2025. Politechnika Lubelska w światowej czołówce!

QS World University Rankings 2025. Politechnika Lubelska w światowej czołówce!

Politechnika Lubelska to jedyna uczelnia z Lubelskiego, która znalazła się w najnowszym rankingu QS World University Rankings 2025, jednym z czterech najważniejszych globalnych rankingów uczelnianych. W tegorocznym zestawieniu PL uplasowała się w grupie 1201-1400 najlepszych uczelni na świecie. W skali kraju zajęła 20. miejsce.

Okolice Kraśnika to kilometry atrakcyjnych i nieodkrytych szlaków rowerowych
Dużo zdjęć
galeria

Szykują raj dla cyklistów. Już dziś odkryj rowerem Kraśnik i okolice

Już niebawem Kraśnik może być mekka dla rowerzystów. A to za sprawą projektu „Rowerowe Roztocze”, który ma zrealizować Roztoczański Związek Powiatowo-Gminny. Nowe drogi pieszo-rowerowe mają połączyć Kraśnik ze Zwierzyńcem, sercem Roztocza.

ALARM24

Widzisz wypadek? Jesteś świadkiem niecodziennego zdarzenia?
Alarm24 telefon 691 770 010

Wyślij wiadomość, zdjęcie lub zadzwoń.

Kliknij i dodaj swojego newsa!

Najczęściej czytane

Dzisiaj · Tydzień · Wideo · Premium