Zadłużenie szpitali marszałkowskich drastycznie rośnie, ale marszałek nie kwapi się o apelowanie do premiera o zwiększenie finansowania publicznej ochrony zdrowia. Zabiegali o to radni opozycji, którzy sugerują, że władze województwa obawiają się krytykować rząd PiS.
– Są takie momenty, że trzeba mieć jaja, trzeba się umieć postawić – apelował do rządzących województwem radny Krzysztof Komorski (PO). Na dzisiejszą sesję sejmiku województwa radni opozycji przygotowali apel, który miał zostać skierowany do premiera.
„Budżet NFZ, mimo zwiększania wycen poszczególnych zakresów świadczeń, nie pokrywa potrzeb świadczeniodawców. Apelujemy o decyzję, by środki z funduszu zapasowego NFZ w kwocie 16 miliardów złotych zostały przeznaczone na leczenie chorych oraz poprawę kondycji finansowej jednostek ochrony zdrowia. Widzimy to na przykładzie szpitali, dla których podmiotem tworzącym jest Samorząd Województwa Lubelskiego” – czytamy w projekcie apelu.
Od początku wiadomo było jednak, że apel ma nikłe szanse na poparcie w zdominowanym przez radnych PiS sejmiku.
– Wydaje mi się, że NFZ daje tyle pieniędzy ile może, bo trzeba komuś zabrać, żeby NFZ mógł dać, czyli podnieść składkę zdrowotną. Jak podniesie się składkę zdrowotną to oburzy się płacący tę składkę – mówił dziennikarzom jeszcze przed rozpoczęciem obrad Jarosław Stawiarski, marszałek województwa lubelskiego.
Jego zdaniem sytuacja finansowa szpitali zmienia się na lepsze.
– W listopadzie miną dopiero cztery lata kiedy objęliśmy władzę. Chcę przypomnieć, że tak naprawdę złych dyrektorów zaczęliśmy zmieniać stopniowo. Bo wcześniej była w nich kadra zarządzająca z koalicji PO i PSL – powiedział Stawiarski.
Ale liczby mówią, że zadłużenie jednostek ochrony zdrowia należących do marszałka rośnie w galopującym tempie. Na koniec czerwca 2022 roku wynosiło już 1 miliard i 183 miliony złotych. Przez zaledwie pół roku wzrosło o 88 milionów złotych.
Przyczyny takiej sytuacji wszędzie są podobne: wypłaty wyższych wynagrodzeń dla pracowników, pandemia Covid, która wstrzymała przyjęcia pacjentów, rosnące ceny energii, czy leków oraz ogromny koszt obsługi samego zadłużenia.
Dyrektor Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego w Lublinie (570 milionów długu) skupił się na wyliczaniu inwestycji, które mają polepszyć sytuację placówki. To m.in. zakup robota da Vinci. – Do dziś wykonaliśmy tym sprzętem 52 operacje, co dało dodatkowe 600 tysięcy złotych dla szpitala – mówił Piotr Matej. Wspominał także o budowie nowego bloku R szpitala, czy o rozpoczęciu wykonywania przez jego placówkę zabiegów trombektomii, co również ma wpłynąć pozytywnie na finanse. Chwalił też porodówkę przy Kraśnickiej, która do końca tego roku ma przyjąć u siebie aż 2600 porodów. W żadnym innym szpitalu w regionie nie rodzi się tyle dzieci.
Dyrektor przekonywał równocześnie, że na zmianach po połączeniu szpitala przy Kraśnickiej ze Szpitalem Jana Bożego nie tracą pracownicy. – Podczas łączenia szpitali ktoś mnie zapytał, ile osób zwolnię. Odpowiedziałem, że żadnej. Słowa dotrzymałem. Dla każdej osoby jest zajęcie – mówił dzisiaj Matej.
Dyrektor COZL Elżbieta Starosławska jako przyczynę obecnej sytuacji placówki (190 milionów długu) wymieniała brak pieniędzy z NFZ przez kilka lat działania szpitala. – Z kontraktami były duże kłopoty, w 2015 roku były śladowe. A ludzie byli, pracowali, leczyliśmy pacjentów – podkreślała prof. Starosławska. W tym roku szpital ma już kontrakt w wysokości 407 milionów złotych. Ten rok, zdaniem dyrektor będzie także początkiem wychodzenia z długów.
– Wynik finansowy netto za osiem miesięcy tego roku w porównaniu do tego samego okresu poprzedniego roku poprawił się o 9,3 mln zł – wyliczała szefowa COZL.
Radny Krzysztof Komorski, podobnie jak inni radni opozycji, winą za obecną sytuację obarczają rząd PiS, który ich zdaniem przeznacza za mało pieniędzy na leczenie.
– Wszyscy dyrektorzy szpitali to wiedzą, także pan dyrektor Matej, i pani dyrektor Staroslawska to przyznali, że kontrakty są niedoszacowane – powiedział Komorski. – Musimy sobie odpowiedzieć, czy jakiekolwiek restrukturyzacje, rozdzielanie szpitali, czy to cokolwiek zmieni? Nie zmieni – stwierdził.
Dyrektor lubelskiego oddziału NFZ ripostowała, że województwo lubelskie wcale nie jest w gorszej sytuacji niż inne regiony, jeśli chodzi o pieniądze z funduszu. – Zapłaciliśmy za wszystkie nadwykonania w pierwszym półroczu i urealniliśmy kontrakty – powiedziała Magdalena Czarkowska. I dodała, że w ciągu ośmiu miesięcy aż 25 szpitali w całym regionie kontraktów nie wykonało. W związku z tym w budżecie lubelskiego oddziału NFZ pozostały 22 miliony złotych.
Po kilku godzinach dyskusji, zgodnie z przewidywaniami głosami radnych PiS, apel do rządu nie został przyjęty.