Po raz kolejny mają czego żałować piłkarze Świdniczanki. O tym, że w młodej drużynie Łukasza Gieresza drzemie spory potencjał można było się przekonać w pierwszej połowie sobotniego meczu z Wisłoką Dębica. Gospodarze rozgrywali dobre zawody i zasłużenie prowadzili 1:0. To było jednak tylko 1:0, bo w drugiej połowie goście zdobyli trzy gole i zgarnęli komplet punktów.
„Świdnia” po czterech porażkach z rzędu wylądowała w strefie spadkowej. Po piątkowej wygranej KS Wiązownica było jasne, że Michał Zuber i spółka nie wygrzebią się spod kreski nawet w przypadku wywalczenia pełnej puli. Mogli jednak zmniejszyć straty do rywali z Podkarpacia. Od 11 minuty na to się zanosiło. To właśnie Zuber świetnie przymierzył z rzutu wolnego: obok muru i tuż przy słupku.
120 sekund później Paweł Socha błyskawicznie rozpoczął grę dalekim wykopem. Niewiele zabrakło, aby w sytuacji sam na sam z bramkarzem znalazł się Kamil Sikora. Niedługo później Socha znowu celnym, dalekim podaniem „uruchomił” swoich kolegów na prawym skrzydle. Zuber dośrodkował spod linii końcowej wzdłuż bramki, a tam zabrakło centymetrów, żeby futbolówki sięgnął Miłosz Kutyła i z bliska umieścił ją w siatce.
Po drugim kwadransie rozgrywający bardzo dobry mecz Sikora wygrał kolejny pojedynek o piłkę, podał do środka boiska, a na strzał zdecydował się Kutyła. Bramkarz Wisłoki z dużymi problemami odbił jednak to uderzenie. Gospodarze byli blisko drugiego gola, ale w 37 minucie dopisało im też szczęście. Krzysztof Żmuda sprytnym strzałem z rzutu wolnego o mały włos nie doprowadził do remisu. Trafił w słupek, piłkę odbił też Socha i jakimś cudem wyrównania nie było.
Na przerwę miejscowi mogli schodzić z optymizmem, ale w drugiej połowie szala zaczęła się przechylać na stronę przyjezdnych.
Po godzinie gry sędzia dopatrzył się faulu Jakuba Bartoszka w szesnastce Świdniczanki i z rzutu karnego na 1:1 trafił Mateusz Gieniec. W 67 minucie po rzucie rożnym ten sam gracz z ostrego kąta wyprowadził ekipę z Dębicy na prowadzenie. Piłkarze trenera Gieresza starali się jeszcze wrócić do gry, ale zamiast wyrównania, w doliczonym czasie gry dobił ich jeszcze Krzysztof Zawiślak. Efekt? Mimo naprawdę dobrego występu, zwłaszcza w pierwszej połowie ekipa ze Świdnika zanotowała piątą porażkę z rzędu.
– Szkoda po raz kolejny, to słowo często pojawia się przy okazji oceniania naszego występu. Uważam, że zagraliśmy na miarę naszych możliwości: kadrowych, drużyny i klubu. Tym razem mieliśmy tylko trzech zawodników z pola na ławce. W naszej trudnej sytuacji poświęciliśmy dużo pracy mentalnej, żeby tak dobrze wejść w mecz. Gdybyśmy zdobyli drugą bramkę, to moglibyśmy myśleć o pełnej puli. A tak, brak doświadczenia spowodował, że jesteśmy bez punktów. Jestem daleki od negatywnej oceny drużyny i zawodników. Uczciwie trzeba powiedzieć, że zrobiliśmy wszystko i wierzyliśmy, że możemy zapunktować. Szkoda, że kawał dobrej roboty, to nadal za mało, żeby regularnie punktować w tej lidze – ocenia Łukasz Gieresz.
Świdniczanka Świdnik – Wisłoka Dębica 1:3 (1:0)
Bramki: Zuber (11) – Geniec (61-z karnego, 67), Zawiślak (90+1).
Świdniczanka: Socha – Bartoszek (71 Kuchta), Figiel, Szymala, Futa, Sypeń, Sikora, Kutyła (77 Koper), Kosior, Wojtak (66 Ziętek), Zuber.
Czerwona kartka: Ziętek (Świdniczanka, 79 min, za drugą żółtą).