Tlenek węgla, czad, CO - trzy różne nazwy tego samego gazu. Nazywany on jest także "cichym zabójcą". Może czaić się wszędzie.
Wbrew rozpowszechnionemu przekonaniu, zatrucie tlenkiem węgla bardzo często nie ma związku z powstaniem pożaru. Najczęściej wynika to jedynie z niewłaściwej eksploatacji budynku czy lokalu i znajdujących się w nich urządzeń grzewczych.
Gdzie może być czad?
Czad może też pojawić się we wnętrzach ogrzewanych ciepłym powietrzem, w garażach, przeniknąć do sąsiadujących z nimi pomieszczeń. Zaczadzieć można nawet w salonie z… kominkiem, w którym wesoło buzuje ogień.
Najczęstszą przyczyną zatrucia są pożary i wadliwa instalacja grzewcza. Piecyk gazowy w małej łazience bez przewodu kominowego (lub z niedrożnym przewodem kominowym) może w ciągu jednej minuty wytworzyć 29 litrów tlenku węgla – dawkę, która może zabić.
Czym go wykryć?
Ale najlepiej, by było to "3 w 1” – czujnik wykrywający tlenek węgla, gaz i dym. Oczywiście też z alarmem: wyje z mocą 85 decybeli, świeci się sygnalizacyjna lampka LED. Zasilanie alarmu może być bateryjne (9 V) lub prądem 230 V z sieci. Oba rozwiązania mają swoje plusy i minusy.
Montaż czujnika jest prosty jak niemiecka autostrada, więc każdy może zrobić to sam. Wystarczy wiertarka, kołek rozporowy i śrubokręt. Wierci się dziurę w ścianie, wkręca kołek, zawiesza czujnik, podłącza go do prądu – i po problemie.