Przez osiem lat nasz Czytelnik z podstawowej zdobyczy cywilizacji korzysta tylko dzięki sąsiadom, bo energetycy wciąż "podejmują działania”, "realizują proces” itp.
Ryszard Rorat, nasz Czytelnik z Mościsk (gmina Rudnik k. Krasnegostawu), pierwszą umowę o przyłączenie swego domu w Wólce Abramowickiej do sieci energetycznej z (wówczas) LUBZEL SA zawarł 21 lutego 2001 r. Jej § 1 pkt 2 przewiduje, że: "Termin realizacji przyłączenia strony ustalają do dnia 6 lutego 2003 r.”
Minęło osiem lat, a pan Ryszard prąd w swym domu nadal ma
tylko dzięki dobrej woli sąsiadów
- Na podstawie zawartej w 2001 r. umowy Lubelskie Zakłady Energetyczne SA zobowiązały się do przyłączenia do własnej sieci elektroenergetycznej przyszłych urządzeń klienta - przyznaje Dorota Szkodziak, rzecznik prasowy PGE Dystrybucja LUBZEL Sp. z o.o. w Lublinie.
Twierdzi, że "działania zmierzające do zrealizowania inwestycji umożliwiającej budowę sieci do działki klienta” zakłady podjęły "niezwłocznie” po podpisaniu owej umowy. I dodaje: - Ze względu na złożony charakter przedsięwzięcia (uzyskania decyzji na lokalizację inwestycji, a co za tym idzie zgody właścicieli działek, na których należało przeprowadzić prace) przygotowania do rozpoczęcia inwestycji trwały do 2006 r. Budowę odcinka sieci wykonano w roku 2007.
Pięć lat przygotowań. Ale były przekształcenia
Nasz Czytelnik miał też dodatkowego pecha. Trafił bowiem akurat na przekształcenia w energetyce. Lubelskie Zakłady Energetyczne LUBZEL SA w połowie 2007 r. podzieliły się na dwie spółki. Tak musiało być - wymagała tego ustawa.
Jedna z nich, LUBZEL Dystrybucja Sp. z o.o. (obecnie PGE Dystrybucja LUBZEL Sp. z o.o.) musiała klientom, których nieruchomości do 30 czerwca 2007 r. nie zostały przyłączone do sieci elektroenergetycznej, przesłać nowe umowy z prośbą o ich podpisanie. Zajęło to… rok.
Prądu nie ma. Ale zapłać więcej
Do jej podpisana firma wzywała go od wiosny, on jednak opierał się, bo skoro pierwsza umowa okazała się rzucaniem słów na wiatr, to jaką miał gwarancję, że druga też nie będzie bezwartościowym świstkiem papieru? Tym bardziej, że energetycy chcieli, by do 207 zł zaliczki wpłaconej 21 lutego 2001 roku (tj. w dniu zawarcia pierwszej umowy), dopłacił 800 zł. Nie dopłacił, umowę jednak podpisał.
- Sąsiad mi poradził, żebym to zrobił, bo jeśli nie podpiszę, to sprawa ta będzie wlokła się jeszcze dłużej - wspomina Ryszard Rorat.
Prądu dalej nie ma. Ale jest \"realizacja procesu”
Dlaczego tak długo?
- Zadeklarowany okres został wpisany jako standardowy i jest podaniem terminu, do jakiego należy wykonać umowę, a nie dniem przyłączenia - odpowiada pani rzecznik.
A jednak się świeci! Ale nie dzięki energetykom
- Wszyscy wokół mają już domy popodłączane do prądu, tylko ja ciągnę go od sąsiada już 9 lat - mówi Rorat. - Głupio mi, bo gdy prosiłem go o zgodę na to, mówiłem, że "tylko na trochę”. Teraz już wszystko, cała instalacja energetyczna doprowadzona jest do mojego domu, pozostało tylko podłączyć liczniki. Nie mogę się tego w LUBZEL-u doprosić…
Ślimaki biją brawo
Żółwie i ślimaki są zapewne pełne podziwu dla tempa działania swoich kolegów - lubelskich energetyków.