- Jeszcze cztery lata temu wizja rozwoju tego sektora była bardzo optymistyczna. Ludzie dysponowali nadwyżką środków finansowych i kupowali prawie wszystko to, co było do sprzedania. W biurach nieruchomości było więcej zainteresowanych kupnem niż ofert. Po tym okresie rozpoczął się powolny, ale konsekwentny spadek liczby zawieranych transakcji, by w 2001 r. doprowadzić do niemal całkowitej stagnacji na rynku i biernego oczekiwania na klienta kupującego.
Obecnie, niestety, zauważamy bardzo słabą siłę nabywczą naszych klientów, którzy nie mogą sobie pozwolić na kupno nawet najmniejszej nieruchomości. Pomagamy i próbujemy uwiarygodnić ich zdolność kredytową przed bankiem, aby kupując mogli wesprzeć się kredytem, jednak banki są bardzo ostrożne przy udzielaniu kredytów.
• Czy 2002 rok będzie także oznaczał zastój na rynku nieruchomości?
- W tym roku zaczynają pojawiać się poważni inwestorzy ze świata. Nie zawsze jednak są zadowoleni ze szczegółowego dopracowania wybranej oferty. Spowodowane jest to faktem, że nie mamy aktualnego nowego planu zagospodarowania przestrzennego, co pozwoliłoby zaplanować inwestycje strategiczne. Brak dokładnych informacji, jak będzie można zagospodarować, przekształcić zakupioną nieruchomość, i długie okresy wyczekiwania na podjęcie odpowiednich decyzji, niestety, potrafią zniechęcić najlepszych, zdecydowanych inwestorów, ale nie zdesperowanych!
• Czy obecny rok będzie korzystniejszy dla przeciętnego Kowalskiego?
- Sądzę, że jeszcze nie. Nadal z ogromnymi problemami będzie przymierzał się do nabycia wymarzonego M-ileś. Powodem będzie oczywiście brak środków na realizację swoich marzeń. Na rynku coraz częściej obserwuje się natomiast negocjowanie cen 1 mkw. Sprzedający stali się bardziej otwarci, chętniej zgadzają się na negocjowanie cen i tylko wtedy, najczęściej, dochodzi do finalnych transakcji. Na rynku obserwujemy niewielkie wręcz zainteresowanie apartamentowcami i mieszkaniami ekskluzywnymi, położonymi w eleganckich dzielnicach.
• Jakie mieszkania cieszą się największą popularnością?
- Małe i nowe, położone w dobrych dzielnicach, w pobliżu sklepów, szkoły, przedszkola. Wiele osób decyduje się na kupno małych lokali, żeby w przyszłości, wraz z poprawą swojej sytuacji materialnej zamienić je na większy metraż. Klienci nadal boją się kredytów ze względu na brak stabilności finansowej oraz katastrofalną sytuację na rynku pracy. Wiele młodych małżeństw nie zarabia tyle, aby zapewnić sobie zdolność kredytową gwarantującą otrzymanie pożyczki z banku.
Klienci wolą mieszkania nowe, jednak często nie są one w zasięgu ich możliwości. Wówczas po spenetrowaniu całego rynku decydują się dopiero na M w typowych wieżowcach albo innych blokowiskach. Dopóki trwa recesja, lokale te cieszą się jeszcze jakimś zainteresowaniem. Bardzo dużą uwagę klienci zwracają także na koszty eksploatacji nabywanego mieszkania.
• Jacy są obecni klienci?
- Wymagający, chętniej korzystający z usług pośredników obrotu nieruchomościami i dokładnie liczący posiadane fundusze. Przy wyborze M dokładnie sprawdzają każdą ofertę. Coraz częściej doceniają naszą pracę, zwłaszcza w sytuacjach skomplikowanych, kiedy trzeba wyjaśniać wiele zawiłości prawnych.
• Jak kształtują się ceny mieszkań na lubelskim rynku?
- Mieszkania znajdujące się w starych zasobach, w mniej atrakcyjnych dzielnicach jak Kośminek czy Tatary, można już kupić płacąc poniżej 1,5 tys. zł za 1 mkw. W wysokich budynkach ceny 1 mkw. wahają się między 1,5-1,8 tys. zł. Lepsza lokalizacja podwyższa ceny i wynosi ona wówczas ok. 2 tys. zł (LSM, Czuby, Śródmieście, Czechów). Kiedy są to nowe bloki, zrealizowane w nowej technologii, niskiej zabudowie i z podniesionym standardem, to 1 mkw. powierzchni może kosztować więcej niż 2 tys. zł. Za apartamentowce trzeba płacić nawet ok. 3 tys. zł/mkw.
• Czy nadal utrzymuje się zainteresowanie działkami pod budownictwo jednorodzinne?
- Tak, chociaż o wiele mniejsze. Popyt na nie zależy od ceny oraz lokalizacji. Średnio 1 mkw. w Lublinie kosztuje ok. 60 zł/mkw. W podlubelskim Głusku i Dominowie można nabyć działkę płacąc już tylko 40-50 zł za 1 mkw. Czasami trafiają się okazje po 30 zł/mkw. Na cenę ma wpływ nie tylko lokalizacja, ale także doprowadzone lub nie media. Tereny w okolicach ul. Sławinkowskiej i ul. Raszyńskiej przeznaczone pod zabudowę rezydencji kosztują powyżej 100 zł/mkw., a czasami nawet 180 zł/mkw. Pod budowę modnych ostatnio domków bez piwnic z użytkowymi poddaszami przeznaczone są tereny Dąbrowicy, Marysina, Natalina, Elizówki czy Szerokiego. Tutaj ceny za 1 mkw. zaczynają się od 70-80 zł/mkw.
• Czy obecnie klienci wolą kupić działkę i budować się, czy zamieszkać w wielorodzinnym budynku?
- Zauważamy coraz mniej odważnych zdecydowanych na budowanie. Jeśli już ktoś chce zamieszkać w domu jednorodzinnym, to najczęściej szuka budynku w stanie surowym, niekoniecznie zamkniętym, zaprojektowanym, chociaż w części, zgodnie z upodobaniami zainteresowanego. Brak jest jednak na rynku developerów, którzy oddawaliby budynki w takim stanie. Ludzie boją się pokonania wszystkich trudności związanych z załatwianiem wszelkich spraw w urzędach i nie chcą poświęcić iluś tam lat ze swojego życia na budowę.
• Jak pani sądzi, kiedy sytuacja na rynku nieruchomości ustabilizuje się?
- Sądzę, że już się normalizuje. Nie jest natomiast normalnym zjawiskiem brak zdolności nabywczej u ludzi. Sztucznie podtrzymywana jest równowaga między popytem i podażą na rynku nieruchomości, jedynie ze względu na brak możliwości finansowych poszukujących M. Sądzę jednak, że z czasem rynek będzie rozwijał się w kierunku domków jednorodzinnych i dobrych jakościowo nowoczesnych mieszkań, czyli takich, których koszty eksploatacji będą niskie.
Rozmawiała Urszula Kieller