O niedopuszczenie do budowy bloków tuż obok domów jednorodzinnych przy ul. Sławinkowskiej apelują do prezydenta miejscy radni. Ich zdaniem Ratusz nie powinien się zgadzać na takie sąsiedztwo. Tymczasem sporna działka jest teraz dzielona w taki sposób, że deweloper może niebawem dopiąć swego mimo oporu sąsiadów.
Ta inwestycja to 100 mieszkań, czyli tyle, ile razem jest domów na ulicach: Uroczej, Platanowej, Jabłoniowej, Osikowej i Skalistej – zwraca uwagę mieszkanka jednego z domów, przy których deweloper chce stawiać bloki. Kobieta twierdzi, że zgoda na tę inwestycję nieodwracalnie odmieni całą okolicę. – Otworzy to drogę do zabudowy blokami wszystkich pustych działek w tym rejonie.
O kontrowersyjnych planach jest głośno już od wielu miesięcy. Chodzi o hektar niezabudowanego gruntu między Stacją Chemiczno-Rolniczą a rzędem domów jednorodzinnych ciągnącym się od Sławinkowskiej do Willowej.
Na tym hektarze spółka Med-Europe Trading chce zbudować siedem bloków mających razem 98 mieszkań. Wspomniany teren nie ma planu zagospodarowania, dlatego spółka stara się w Urzędzie Miasta o decyzję ustalającą warunki zabudowy.
Radni: Nie pozwalajcie
– W tej sprawie interes inwestora nie przewyższa interesów właścicieli nieruchomości znajdujących się w analizowanym obszarze i poza nim – przekonuje prezydenta Małgorzata Suchanowska (klub radnych PiS). Jej klubowy kolega zwraca też uwagę na bliskość stanowisk archeologicznych. – Trzeba mieć na uwadze korzyści wynikające z budownictwa, ale również straty, jakie może ono powodować – podkreśla radny Stanisław Brzozowski.
Radny Marcin Bubicz (klub prezydenta Żuka) twierdzi, że Urząd Miasta nie ma podstaw do wydawania zgody na bloki w sąsiedztwie domów jednorodzinnych. Stwierdza, że taka decyzja byłaby możliwa, gdyby co najmniej jedna sąsiednia działka dostępna z ul. Sławinkowskiej była zabudowana w sposób podobny do proponowanego przez dewelopera.
Bubicz przekonuje, że budowa bloków byłaby sprzeczna z obowiązującym studium przestrzennym wyznaczającym tu „teren zabudowy jednorodzinnej i usługowej”. Według niego urzędnicy nie mogą tłumaczyć, że po drugiej stronie ul. Willowej stoją już bloki mieszkalne. Bubicz twierdzi, że analizowany obszar powinien być wyznaczany od frontu działki przy ul. Sławinkowskiej i nie można brać pod uwagę budynków po drugiej stronie ul. Willowej.
Były już dwie odmowy
Urząd już dwa razy wydawał spółce decyzję odmowną, zgadzając się z mieszkańcami pobliskich domów jednorodzinnych. Są oni przeciwni budowie bloków koło ich posesji, obawiają się hałasu, dużego natężenia ruchu i innych uciążliwości, w tym problemów z przejazdem ul. Sławinkowską między rondem Reagana a al. Warszawską.
Zgodnie z prawem decyzja o warunkach zabudowy musi uwzględniać charakter i wielkość sąsiedniej zabudowy. Nazywa się to „zasadą dobrego sąsiedztwa”. Urząd uznał, że postawienie bloków przy zabudowie jednorodzinnej naruszy tę zasadę.
Spółka zaskarżyła drugą odmowę. W styczniu Samorządowe Kolegium Odwoławcze uchyliło decyzję urzędu, każąc mu od nowa ocenić wniosek inwestora. Zdaniem SKO miasto przeanalizowało pod kątem „dobrego sąsiedztwa” za mały obszar.
Według kolegium urzędnicy pominęli „zabudowę przy innych ulicach niż Sławinkowska”, czyli po drugiej stronie ul. Willowej, gdzie już są bloki. SKO doszło do wniosku, że w takim kontekście plan dewelopera jednak pasowałby do okolicy.
Urząd zmienia zdanie
Miejscy urzędnicy, w ślad za wskazówkami kolegium, przygotowali projekt nowej decyzji, tym razem korzystnej dla dewelopera. Uznali, że proponowana przez inwestora zabudowa „znajduje analogię” z blokami na terenie os. Botanik.
To na razie tylko projekt decyzji, która formalnie nie została jeszcze wydana. Procedury na pewien czas zamarły. – Z uwagi na złożone sprzeciwy do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Lublinie na orzeczenie SKO z 12 stycznia akta sprawy zostały przesłane do kolegium – stwierdza Ratusz.
Zaskarżone zostało też postanowienie miejskiego konserwatora zabytków, który uzgodnił projekt decyzji o warunkach zabudowy, pod warunkiem zlecenia przez dewelopera dokładnych badań w miejscu planowanej inwestycji. Konserwator był włączony do sprawy ze względu na obecność stanowiska archeologicznego.
– Nie mamy pewności, co znajduje się w ziemi, stąd konieczne jest prowadzenie badań przez inwestora. O ustalenie ich zakresu powinien wystąpić do wojewódzkiego konserwatora zabytków. Nie można wykluczyć, że w trakcie badań zostaną ujawnione w ziemi takie zabytki, które uniemożliwią realizację jakiejkolwiek inwestycji – stwierdza Hubert Mącik, miejski konserwator zabytków. – Z drugiej strony nie można wykluczyć, że nie będzie tam obiektów archeologicznych.
Zażalenie na postanowienie Mącika złożył właściciel jednej z posesji. Konserwator ma teraz zdecydować, czy zmieni swoją decyzję i odmówi uzgodnienia warunków zabudowy. Jeżeli uzna, że nie ma do tego podstaw, zażaleniem zajmie się Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego.
Deweloper dopnie swego?
Na nowych mapach geodezyjnych widać, że największa z działek, których zabudową interesuje się spółka Med-Europe Trading, jest dzielona na dwie mniejsze.
Mieszkańcy domów jednorodzinnych niepokoją się, że może to stworzyć możliwość podzielenia postępowania na dwie osobne sprawy. Protestujący boją się, że miasto może najpierw pozwolić na bloki po stronie ul. Willowej, powołując się na bliskość bloków os. Botanik, a potem, powołując się na tę decyzję, wydać drugą, dopuszczającą zabudowę wielorodzinną na pozostałym obszarze.