Zmiana przepisów ma wytrącić protestującym nauczycielom ich najważniejszy argument w walce o podwyżki. Okazuje się, że w trakcie egzaminu gimnazjalnego i ósmoklasisty być może uda się ich zastąpić.
Jak już pisaliśmy, nauczyciele żądają podniesienia swojego wynagrodzenia o tysiąc złotych miesięcznie. Jeśli go nie dostaną, wyznaczyli na 8 kwietnia termin rozpoczęcie strajku w polskiej oświacie. Tymczasem na 10 kwietnia zaplanowano egzamin gimnazjalny, a tydzień później - egzamin ósmoklasisty.
– Termin był dobry. Ogłoszono go miesiąc wcześniej. Liczyliśmy, że rząd nie pozwoli, by harmonogram egzaminów był zagrożony i rozpocznie szybkie negocjacje płacowe – przyznaje matematyk z Chełma, członek Związku Nauczycielstwa Polskiego.
Premier zapowiedział wprawdzie publicznie, że chce rozmawiać, ale Ministerstwo Edukacji Narodowej wytrąca właśnie nauczycielom najważniejszą broń z ręki. Jeszcze przed egzaminami zmienić mają się przepisy dotyczące ich organizacji. Dotychczas uczniów piszących prace pilnować musiał tzw. zespół nadzorujący. W jego skład wchodzić musiał jeden nauczyciel pracujący w szkole, w której przeprowadzany był egzamin i jeden spoza niej. Jeśli na sali z zadaniami zmagałoby się ponad 25 uczniów, pojawić musiałby się kolejny pedagog.
– Uczniowie muszą przystąpić do egzaminów, aby ukończyć rok szkolny, dlatego na prośbę dyrektorów szkół, zmieniamy przepisy projektów rozporządzeń, by były bardziej elastyczne. Tak jak deklarowaliśmy wcześniej, tegoroczne egzaminy odbędą się i nie ma możliwości ich przełożenia – tłumaczy zmiany Anna Zalewska, minister edukacji narodowej.
Zmiany, które trafiły teraz do uzgodnień międzyresortowych, zakładają, że w skład zespołu egzaminacyjnego oraz zespołów nadzorujących będą mogli być powoływani wyłącznie „inni nauczyciele”, a więc np. emeryci lub osoby posiadające właściwe wykształcenie, ale nie pracujące lub zatrudnione w innych placówkach oświatowych. Dyrektor będzie też mógł uczniów piszących egzamin „zagęścić”, co znacznie zmniejszy liczbę potrzebnych pedagogów.
Zmiany nie pociągną za sobą żadnych kosztów, bo za nadzorowanie egzaminu nauczyciele nigdy nie pobierali wynagrodzenia.
– To nasza jedyna nadzieja – uważa nauczyciel wychowania fizycznego z Lublina. – Skoro ludzie nie dostaną zapłaty, to może nie będą chcieli zgłosić się do takiego wolontariatu. Odbieram to natomiast jako kolejną próbę skłócenia naszego środowiska i pokazania, że nasze żądania można zlekceważyć. Widać nasz głos w wyborach dla tego rządu nie jest ważny.
W całej Polsce pracuje ok. 400 tys. dyrektorów i nauczycieli szkół podstawowych. Do egzaminu ósmoklasisty przystąpić ma 360 tys. uczniów.