(fot. Maciej Kaczanowski)
Około 80 osób chciało wziąć udział w dzisiejszych obradach wojewódzkiego „okrągłego stołu” edukacyjnego. Zaproszono 52. Pozostali mogą przysłać swoje propozycje mailem. Podobnie jak ci, którzy mówili zbyt długo.
Pierwsze posiedzenie tzw. „okrągłego stołu” rząd zorganizował podczas kwietniowego strajku nauczycieli. Potem odbyły się kolejne takie debaty. Teraz przyszła pora na poszczególne województwa.
– To dobry moment na dyskusje o tym, co trzeba jeszcze w polskiej szkole zmienić – mówiła dziennikarzom przed rozpoczęciem lubelskich rozmów Marzena Machałek, wiceminister edukacji.
Na rozmowy zaproszono uczniów, rodziców, nauczycieli, samorządowców, organizacje pozarządowe, związki zawodowe, instytucje związane z oświatą oraz członków Wojewódzkiej Rady Dialogu Społecznego.
– Zgłosiło się 80 osób. Odbyło się losowanie, w wyniku którego wybrano ponad 50 osób, które wzięły udział w dyskusji – mówi Teresa Misiuk, lubelska kurator oświaty. – Ponieważ cenny jest każdy głos oczekujemy, że osoby, które nie mogły wziąć w niej udziału, wyrażą swoje postulaty i oczekiwania w e-mailach.
Nie tylko oni. Uczestnicy lubelskiego „okrągłego stołu” mogli wygłaszać 3-minutowe oświadczenia. Kto nie zdążył był proszony o przesłanie maila.
– Wszystkie wnioski będą poważnie traktowane. Każdy głos w dyskusji będzie zapisany i przedyskutowany – zapewnia Machałek.
Co zostało zapisane?
– Jest duża dysproporcja w poziomie nauczania w dużych miastach i małych miasteczkach. Zależy nam żeby była zmniejszana – mówił Lucas Kasica, uczeń XXI LO i członek Parlamentu Dzieci i Młodzieży.
– Potrzebne jest wsparcie rządu dla szkół społecznych nie pobierających czesnego – apelowała Bożena Szyc, dyrektor Społecznej Szkoły Podstawowej im. Henryka Sienkiewicza w Białej Podlaskiej.
– Uczelnie powinny staranniej weryfikować ludzi, którzy chcą zostać nauczycielami żeby nie trafiały do zawodu osoby nie mające do tego predyspozycji – uważa Beata Kowalczyk, dyrektor Zespołu Przedszkoli nr 2 w Świdniku.
Mówiono też m.in. o potrzebie zmiany podstaw programowych, powrocie do przechodzenia na emerytury nauczycielskie po 30 latach pracy czy właściwym szkoleniu nauczycieli. O ich zarobkach wspominano niewiele.
– Nie może zarabiać tyle samo nauczyciel, który z trudem realizuje podstawę programową i ten co pracując w liceum ma wielu olimpijczyków – przekonywała Krystyna Chałas, kierownik katedry dydaktyki i edukacji szkolnej KUL. A Wiesława Stec, szefowa lubelskiej oświatowej Solidarności, mówiła o potrzebie powiązania wynagrodzenia pracowników szkół ze średnią krajową.
Dużo miejsca poświęcono za to rodzicom.
– Jeśli mamy budować szkołę na miarę XXI wieku to trzeba w to włączyć szerokie kręgi społeczeństwa, przede wszystkim rodziców. Oni bardzo często nie są aniołami. Ich relacje z nauczycielami są bardzo trudne, ale trzeba to zrobić – mówił Wojciech Starzyński, prezes Fundacji „Rodzice Szkole”, który wychwalał też kuratoria i ministerstwo edukacji za sprawne przeprowadzenie reformy oświaty, egzaminów maturalnych, czy rekrutacji do szkół średnich.
W debacie nie wzięli udział członkowie Związku Nauczycieli Polskich. Nie było nią zainteresowanych też wielu nauczycieli.
– Podczas strajku nie słuchano naszych postulatów. Nie będę brać udziału w szopce pokazującej, że rząd coś robi wsłuchując się w nasz głos. Według mnie nie robi nic – mówi nauczyciel z Lublina. Przedstawiać w gazecie się nie chce.