Jedni mówią, że są członkami szwadronów śmierci. Inni twierdzą, że dali się opętać fałszywym poglądom. Dyrektorzy szkół w czasie pandemii nie mają łatwego życia, a koronawirus jest wykrywany w kolejnych placówkach.
– Szłam do szkoły, a przede mną szła grupa mam odprowadzających dzieci. Na szczęście maluchy były z przodu i tego nie słyszały. Ja usłyszałam za to, że szkoła to rzeźnia, która urządza dzieciom holokaust, a ja to już w ogóle najęłam się chyba do szwadronów śmierci. Mamy zastanawiały się, czy się wypłacę, jak dzieci zaczną przeze mnie umierać na koronawirusa i ruszy lawina pozwów o odszkodowania – opowiada dyrektorka jednej z lubelskich szkół i przyznaje, że wtedy nie zareagowała, ale uważa, że powinna. – Byłam tak bardzo zszokowana, że nawet nie wiedziałam, jak się zachować. Przecież szkoła działa w oparciu o wytyczne sanepidu – dodaje.
Marek Krukowski, dyrektor Szkoły Podstawowej nr 51 w Lublinie, mówi, że większość rodziców rozumie i akceptuje podjęte w szkołach działania. – Są jednak też skrajne głosy. Część rodziców uważa, że podobnie jak całe społeczeństwo jestem opętany, bo pandemia jest fałszywa – przyznaje.
Ci rodzice podsuwają dyrektorowi materiały edukacyjne. Na jego biurku w ten sposób pojawiła się m.in. książka „Fałszywa pandemia” oraz artykuły prasowe „Druga fala histerii” i „Fałszywa pandemia. Szokująca teza”. Jedną z tych rzeczy przekazał nauczyciel, który zapowiedział, że jedzie do stolicy „manifestować przeciwko oszustwu rządzących i ciemnocie narodu”. Na biurko dyrektora coraz częściej trafiają też oświadczenia, w których rodzice nie wyrażają zgody na otoczenie ucznia opieką pielęgniarską, mierzenia mu temperatury czy „zamykania dziecka w izolatce”.
Z drugiej strony są też rodzice, którzy mają pretensje, że przedsięwzięto niewystarczające działania. W szkole przy ul. Bursztynowej w tamtym tygodniu była kontrola sanepidu. To efekt interwencji jednego z rodziców, który stwierdził, że pomieszczenia, w których odbywa się dezynfekcja, nie są wietrzone, a płyn dezynfekujący nie ma atestu, co zagraża życiu i zdrowiu dziecka.
– Pierwsze dni nauki w reżimie sanitarnym zaskoczyły mnie bardzo pozytywnie – mówi natomiast Tomasz Szydło, dyrektor Szkoły Podstawowej nr 5 w Świdniku. – Pod koniec wakacji był strach i niepewność, jak to wszystko zadziała. Okazuje się, że działa dobrze. Działania, które podjęliśmy, rodzice w większości zaakceptowali. Tylko jedna osoba napisała, że jej dziecko na pewno nie będzie nosić maseczki. Zaakceptowaliśmy to – dodaje.
Taki niepokój jest wszędzie. W lubelskiej szkole przy ul. Bursztynowej rodzicom udostępniono całodobowy numer telefonu, na który w każdej chwili mogą zadzwonić, informując o kwarantannie czy zakażeniu Covid-19.
– Jako dyrektor jestem przytłoczony odpowiedzialnością, bo wiara że jestem supermanem, który nad wszystkim zapanuje, jest bardzo szlachetna, ale psychicznie mocno obciążająca. W dodatku mam poczucie, że czegokolwiek bym nie zrobił i tak spotkam się z krytyką – ocenia Krukowski.
Koronawirus w szkołach
IVb, IVc, VIIa i VIIb – to klasy, które w poniedziałek nie przyjdą na lekcje w Szkole Podstawowej nr 6 w Puławach. Stało się tak w związku z potwierdzonym zakażeniem koronawirusem u nauczyciela. – Szkoła przejdzie na hybrydowy system nauki. Proszę o zachowanie spokoju i ostrożności – poinformowała wczoraj rodziców dyrektor szkoły, Elżbieta Wirga.
Koronawirus jest też w III LO im. Unii Lubelskiej w Lublinie. Od dziś jedna z trzecich klas przechodzi na zdalny tryb nauczania. – Powodem tej decyzji, podjętej wspólnie z sanepidem, jest dodatni wynik testu na Covid-19 u jednego z uczniów – mówi Grzegorz Lech, dyrektor III LO.