Minął już rok od kiedy, na dwa tygodnie, zamknęliśmy się w domach próbując ukryć się przed wirusem. Już nie pamiętam, kiedy byłem na piwie z przyjaciółmi, kiedy jadłem „na mieście”, nie pamiętam kiedy ostatnio byłem w kinie. Ale na ostatnie dwa tygodnie kino wpadło do mnie. Test projektora Epson EF-11
Jako że w pracy jestem wirtualnie, zaprosiłem go do domu i… zacząłem szukać większej i większej pustej ściany, serio. I to nie jest tak, że to pierwszy projektor, który u mnie gościł; kiedyś nawet rozważałem instalację takiego urządzenia na stałe, ostatecznie wygrał telewizor. Ale wówczas nie miał rywala na poziomie Epsona EF-11: dziś werdykt nie byłby już tak jednoznaczny.
To, co rzuca się w oczy to niewielki gabaryt urządzenia, a po podłączeniu również adekwatny do rozmiaru poziom hałasu – nie inwazyjny, a w zasadzie znikomy. I choć ma to ogromne znaczenie, to prawdziwą siłą tego malucha jest jakość obrazu.
Zacząłem skromnie, w dzień. Na niewielkiej powierzchni, z niewielkiej odległości – ustawiłem ostrość – no spoko, projektor. A potem się zaczęło: może tu, może tu… ta ściana za mała, ta zbyt „zagracona”.
To nie jest do końca tak, jak obiecuje producent: w dzień to jest zwykły projektor, o wysokiej rozdzielczości, fajnej jasności, ale nie takiej, by nie trzeba było zasłaniać okien – choć gdybym miał się z nim zaprzyjaźnić na stałe – zainwestowałbym w farbę pod ekrany i wówczas stawiam, że i w ciągu dnia do obrazu nie miałbym uwag.
Wieczorem to niekwestionowalny król pomieszczenia. Przeszedł ze mną prawdziwy maraton. Cyberpunk na ekranie o przekątnej ponad dwóch metrów to jest to (i to nie był szczyt jego możliwości, ale zabrakło mi kabla hdmi żeby dociągnąć się do większej ściany). Ostatecznie zagościł na trochę w sypialni, zazwyczaj nie oglądam filmów w łóżku, ale na dwa tygodnie można zrobić wyjątek.
Całkiem rozbudowane możliwości korekty obrazu sprawiły, że z odległości około 2,5 metra udało się wygenerować prosty obraz o przekątnej 2,2 m. To spokojnie wystarcza, by osiągnąć efekt kinowy.
Tu, co prawda ujawniła się druga – i ostatnia – wada tego malucha: po korekcie zostawał podświetlony na szaro, nieregularny obszar rzutowany przez projektor. Trochę to irytujące, ale nie na tyle, by nazwać dyskomfortowym.
Zestaw uzupełniłem o głośniki z subwooferem (mały ma swój głośnik, ale wiecie: bas to bas) i tv boxa. Bajka.
Fajnie działa też rzutowanie obrazu z telefonu bezpośrednio na projektor, galeria zdjęć czy mobilne Wormsy to prawdziwa przyjemność. Tu zdarzały się minimalne przycięcia, na tyle jednak rzadko, że nie uznaję ich za wadę, a wspominam jedynie z kronikarskiego obowiązku.
Za to Netflix,HBO, player czy Youtube w tym formacie to frajda. Wyobraźcie sobie Wasz ulubiony serial, w prywatnej sali kinowej z dowolną przekąską pod ręką. I tak każdego dnia, na życzenie, w rozdzielczości full HD. Ile to warte? Dziś porównywarka cenowa mówi że trochę więcej niż 3,5 tysiąca złotych, czyli konkurencja dla przyzwoitego telewizora jest znaczna, nawet jeśli zainwestujecie w głośniki i tv boxa.
Telewizor da Wam filmy, ale nie przyniesie do domu kina.
Specyfikacja techniczna projektora Epson EF-11
• system projekcyjny: technologia 3LCD, Ciekłokrystaliczna migawka RGB
• panel LCD: 0,62 cal z MLA (D10)
• natężenie światła barwnego: 1.000 lumen- 500 lumen (tryb ekonomiczny)
• natężenie światła białego: 1.000 lumen - 500 lumen (tryb ekonomiczny)
• rozdzielczość: Full HD 1080p, 1920 x 1080, 16:9
• stosunek kontrastu: 2.500.000 : 1
• źródło światła: laser
• częstotliwość odświeżania pionowego 2D: 192 Hz - 240 Hz
• odwzorowanie kolorów: 16,77 mln kolorów
• rozmiar projekcji: 30 cale - 150 cale
• przyłącza: złącze USB 2.0 typu A, Złącze USB 2.0 typu B, HDMI 1.4, Miracast, stereofoniczne wyjście audio mini-jack
• zużycie energii: 102 W, 73 W (tryb ekonomiczny), 0,5 W (w trybie czuwania)
• odprowadzanie ciepła: 347 BTU/hour (max)
• poziom hałasu: tryb normalny: 27 dB (A); tryb ekonomiczny: 22 dB (A)
• wymiary: 175 x 175 x 65 mm (szerokość x głębokość x wysokość)
• waga: 1,2 kg