Dobra wiadomość z puławskiego laboratorium. Badania próbek pobranych od ponad 500 zwierząt z 18 gospodarstw nie stwierdziły obecności SARS-CoV-2. Materiału genetycznego koronawirusa nie znaleziono także u norek z fermy wskazanej przez gdańskich naukowców. Zdrowi są także hodowcy.
Pod koniec listopada kraj obiegła informacja o niepokojącym odkryciu gdańskich naukowców. Na stronie Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego pojawił się artykuł mówiący o pierwszym w kraju zakażeniu SARS-CoV-2 u hodowanych w Polsce norek amerykańskich. Sprawa zainteresowała resort rolnictwa, którego władze zleciły jej wyjaśnienie. Badania zlecono Państwowego Instytutowi Weterynaryjnemu w Puławach przy współpracy z Inspekcją Weterynaryjną. Zadaniem naukowców była odpowiedź na pytanie, czy norki faktycznie chorują na koronawirusa, a jeśli tak, czy mogą zakażać.
Inspektorzy udali się na wskazaną fermę i pobrali od norek (z tego samego sektora) próbki do badań, a te trafiły do laboratoriów puławskiego PIWet-u. Równolegle, inspekcja weterynaryjna rozpoczęła obserwacje kliniczne norek ze wskazanej fermy, a inspekcja sanitarna zajęła się badaniami diagnostycznymi u pracowników zakładu. Cała procedura zakończyła się w tym tygodniu. Jej wyniki są optymistyczne.
- Wyniki urzędowych badań laboratoryjnych nie wykazały obecności materiału genetycznego SARS-CoV-2, ani przeciwciał swoistych dla tego wirusa w próbkach pochodzących od norek. Obserwowane klinicznie stado nie wykazywało żadnych objawów, które mogłyby wskazywać na zakażenie koronawirusem u zwierząt. Padania diagnostyczne u ludzi związanych zawodowo z fermą również nie potwierdziły zakażeń - informuje Krzysztof Niemczuk, dyrektor PIWet-u.
Oznacza to, że od połowy listopada, kiedy swoje próbki od norek pobrali gdańscy naukowy, do dzisiaj, zwierzęta ze wskazanej fermy na koronawirusa nie chorowały. Nie zakażały również opiekujących się nimi pracowników. Czy zatem gdańscy naukowcy popełnili błąd?
- Instytut nie będzie odnosił się do faktu, dlaczego ogłoszono kontrowersyjne wyniki badań bez przeprowadzenia dochodzenia epidemiologicznego przez Państwową Inspekcję Sanitarną oraz dochodzenia epizootycznego przez Inspekcję Weterynaryjną, łącznie z wykonaniem badań potwierdzających, które miałyby charakter urzędowy - komentuje dyrektor Niemczuk.
Co ważne, po rewelacjach z Gdańska, zajął się badaniem nie tylko norek ze wskazanej fermy, ale także kilkunastu innych ferm działających w różnych częściach kraju. Dla pewności, pod kątem obecności koronawirusa zbadano także kilka lisów. Łącznie pobranych zostało 900 próbek od ponad 500 zwierząt. - W żadnej z nich nie stwierdzono zakażeń SARS-CoV-2 - zapewnia szef państwowego instytutu.