(fot. GKS Tychy)
Trwa zła seria Górnika Łęczna. Zielono-czarni w kolejnym meczu na szczycie zaplecza PKO BP Ekstraklasy przegrali w Tychach z tamtejszym GKS 1:3
Przed meczem w Tychach trener Kamil Kiereś musiał poradzić sobie z absencją dwóch kluczowych zawodników. Pierwszym z nich był Maciej Gostomski. Bramkarz łęcznian w poprzednim ligowym starciu z Bruk Bet Termaliką Nieciecza zobaczył czerwoną kartkę i w piątek czekała go przymusowa pauza. Szczęściem w nieszczęściu okazał się jednak fakt, że decyzją Polskiego Związku Piłki Nożnej na Gostomskiego nałożono tylko jeden mecz kary i doświadczony golkiper w następnej kolejce będzie mógł wrócić między słupki. Natomiast drugim zawodnikiem, z którego nie mógł skorzystać w piątek trener Kamil Kiereś był Bartosz Śpiączka zmagający się z urazem mięśni brzucha. – Musimy szanować zdrowie zawodników. Śpiączka nie jest obecnie sprawny na sto procent. Teoretycznie może zagrać na lekach przeciwbólowych, ale trzeba mieć na uwadze, że jest jeszcze kilka meczów przed nami – powiedział Kiereś jeszcze przed starciem z tyszanami.
Spotkanie w Tychach od samego początku ułożyło się po myśli gospodarzy. Już w siódmej minucie GKS objął prowadzenie po strzale Jakuba Piątka. Chwilę później w odpowiedzi uderzał Michał Mak, ale Konrad Jałocha był na posterunku. W 34 minucie w polu karnym tyszan upadł Karol Struski, ale arbiter nie dopatrzył się przewinienia. Co więcej, miejscowi szybko przedostali się pod bramkę Górnika i Piątek po ładnej zespołowej akcji po raz drugi pokonał stojącego w bramce łęcznian Adriana Kostrzewskiego. Na domiar złego z powodu urazu w końcówce pierwszej połowy urazu doznał Michał Mak i został zmieniony przez Przemysława Banaszaka.
Przy mocno niekorzystnym wyniku trener Kiereś dokonał trzech zmian w przerwie, a po jej zakończeniu Leandro i spółka ruszyli do ataku. Ich starania przyniosły skutek w 63 minucie kiedy po zagraniu Banaszaka piłkę do własnej bramki skierował Oskar Paprzycki. Wydawało się więc, że Górnicy pójdą za ciosem, ale w 76 minucie to gospodarze zdobyli kolejnego gola – tym razem za sprawą Szymona Lewickiego, który wpakował piłkę do bramki zielono-czarnych z najbliższej odległości. Górnik starał się walczyć do końca i w 83 minucie mógł po raz kolejny zdobyć gola kontaktowego Jednak piłka po strzale Marcina Stromeckiego trafiła w słupek i mecz zakończył się dwubramkową wygraną GKS, który tym samym utrzymał pozycję wicelidera Fortuna I Ligi.
Dla Górnika mecz w Tychach był szóstym starciem bez wygranej. Łęcznianie na trzy punkty czekają od pierwszego kwietnia. Kolejnym ich rywalem 15 maja w domowym meczu będzie Odra Opole.
GKS Tychy – Górnik Łęczna 3:1 (2:0)
Bramki: J. Piątek (7, 34), Lewicki (73) – Paprzycki (63-samobójcza)
GKS: Jałocha – Szeliga, Szymura, Sołowiej, Mańka (76 Połap) – Biel (65 Moneta), Paprzycki, Grzeszczyk, J. Piątek (65 Steblecki), K. Piątek (65 Norkowski) – Lewicki.
Górnik: Kostrzewski – Leandro, Baranowski, Midzierski, Orłowski (46 Kukułowicz) – Krykun, Struski (46 Jagiełło), Tymosiak (46 Cierpka), Kalinkowski (69 Stromecki), Mak (44 Banaszak) – Wojciechowski.
Żółte kartki: Mańka, Biel – Leandro.
Sędziował: Bartosz Frankowski (Toruń).