![AdBlock](https://cdn01.dziennikwschodni.pl/media/user/adblock-logos.png)
![Wiedza zdobyta podczas zajęć przydaje się również w życiu codziennym. Przy obecnej technice, komputeryzacji zderzenie się z działaniami w środowisku naturalnym, trudnościami w pozyskiwaniu wody, pożywienia oraz bytowaniem utwierdzi każdego, że warto szanować to, w jak komfortowych warunkach żyjemy na co dzień – mówi Paweł Szlendak (w środku)](https://cdn01.dziennikwschodni.pl/media/news/2023/2023-05/eae2c6c3b97eb85ec1883534a1c2fa26_org_830.jpg)
Kiedyś znajomi dziwili się, że zamiast na piwo chodzę do lasu. Dziś czasami wyskoczę „na miasto”, bo częściej jestem w lesie – mówi Paweł Szlendak z ,,Partyzantów Lubelszczyzny’’. Po ataku Rosji na Ukrainę, covidowej psychozie robienia zapasów, przymusowym zamknięciu w domach, ludzie zdali sobie sprawę, że komfort wygodnego życia we współczesności nie jest rzeczą stałą. Chcą się szkolić, jak przetrwać bez prądu, komórki, rozpalić ognisko czy zabezpieczyć zapasy na czas chaosu.
![AdBlock](https://cdn01.dziennikwschodni.pl/media/user/adblock-logos.png)
Wyobraźmy sobie sytuację, że elektrownia w Kozienicach staje w wyniku awarii czy sabotażu. Lublin w 80 proc. jest zależny od dostaw energii z tej siłowni. W mieście nie ma prądu.
– Ludzie już wiedzą, robią zapasy wody w domach. Ludzie z mieszkań na parterze wieżowca na Czechowie czy LSM po kilku godzinach toną w szambie. Zalewają ich sąsiedzi spłukujący toalety, bo nie działa przepompownia ścieków, a grawitacja robi swoje. Czy ten scenariusz jest niemożliwy? Przypadek Ukrainy pokazuje, że może być realny – mówi Paweł Szlendak.
Spodnie w maskujące plamy, wojskowe letnie buty, koszulka z aplikacją Szlendak Team oraz czapeczka w barwach spodni: dress code wysyła jasny sygnał: z tym „gościem” nie można zginąć.
Zamiast na piwo, skoczę do lasu
„Partyzanci Lubelszczyzny” powstali z hobby. – Lata temu grupa dorosłych ludzi zaczęła chodzić po lasach. Wszyscy się z nas śmiali, że „stara partyzantka”, że zamiast chodzić na piwo do miasta, to latami po krzakach. Nazwę przerzuciłem na Facebooka i ludzie zaczęli nas śledzić – opowiada Paweł Szlendak. – Okazało się, że ludzie mają problem z rozpaleniem ogniska, prostą nawigacją w lesie, gdy padnie komórka, zdobyciem wody, z podstawowymi rzeczami. I tak się to zaczęło, bo dostrzegliśmy ogromny głód wiedzy z zakresu survivalu. „Partyzanci” stworzyli grupę szkoleniową – mówi Paweł Szlendak. – Dziewięć lat temu pozostawiłem moje poprzednie życie pracownika kancelarii radcowskiej, rozpocząłem karierę szkoleniowca survivalu.
Dzisiaj „Partyzanci Lubelszczyzny” to grupa kilku doświadczonych instruktorów survivalu. Sztab mają w Lublinie, prowadzą szkolenia na terenie całego kraju. Są aktywni w mediach społecznościowych.
– Na Facebooku obserwuje nas prawie 90 tysięcy ludzi. Na innych mediach społecznościowych, filmiki i programy „Partyzantów” ogląda dobrze ponad 4-5 milionów odbiorców miesięcznie – dodaje Paweł Szlendak. „Partyzanci” szkolą mundurowych, firmy, szkoły, grupy chętnych ludzi, którzy wraz z przygodą chcą nabyć konkretnych umiejętności.
![](https://cdn01.dziennikwschodni.pl/media/news/2023/2023-05/6a6d8b9b3008bc8ef1a58f7da5ad35cc_v1_830.jpg)
Woda to podstawa
Pierwsza fala zainteresowania tematyką survivalu przeszła przez Polskę podczas pierwszej odsłony pandemii Covid-19. Agresja Putina na Ukrainę wyzwoliła w ludziach potrzebę posiadania umiejętności przetrwania w trudnych warunkach.
– Ludzi nie są przygotowani do przetrwania bez prądu, komórki. Przeciętny nastolatek nie potrafi rozpalić ogniska, nie mówiąc już o zdobyciu wody czy pożywienia. My nie prowadzimy obozów kondycyjnych, ale uczymy ludzi jak przetrwać w trudnych warunkach – dodaje Paweł Szlendak.
Mało kto wie, że za sporą liczbę zgonów ludzi odpowiadają zatrucia brudną wodą.
– Żelaznym punktem jest nauka pozyskiwania wody do picia. Oczywiście są profesjonalne filtry na bazie związków srebra, można wykorzystać chemię. My jednak kładziemy nacisk na metody survivalowe, czyli zdobycie, filtrowanie i przegotowanie wody. Uczymy jak zagotować wodę w plastikowej butelce. Hitem jest wykorzystanie w tym celu prezerwatywy. Zapewniam, jest to możliwe, choć wiele osób nie wierzy, póki nie zobaczy na własne oczy – dodaje Paweł Szlendak.
Przeciętny młody człowiek na ma zielonego pojęcie o podstawowych technikach przetrwania. – Proszę poprosić nastolatka o rozpalenie ogniska. Do dyspozycji ma zapałki, opał musi zdobyć sam. Zapewniam, będzie rwać młode, zielone gałązki. Nie ma szans. Nie wie, jak się do tego zabrać. My tego nauczymy. W trudnych warunkach ogień może uratować życie, zapobiec hipotermii. Przekazujemy wiedzę o orientowaniu się w terenie, gdy komórka powie „by”, a w torbie nie ma banku energii – dodaje Paweł Szlendak.
Topografia i nawigacja
Ale nie tylko to.
– Przekazujemy też podstawy wiedzy na temat survivalu miejskiego. Nie każdy od razu pójdzie do lasu. Przypomnijmy sobie panikę na początku pandemii. Ze sklepu znikał papier toaletowy, cukier, kasze, mąki i konserwy. Wody już nie. Pokazujemy, jak racjonalnie gromadzić zapasy w domu. Kiedyś ludzie śmiali się z prepersów, dziś po Ukrainie już nikt nie ma do nich ironicznego podejścia – dodaje Paweł Szlendak.
![](https://cdn01.dziennikwschodni.pl/media/news/2023/2023-05/90850d22f2ba5cf2f945b9ca09fbedc8_v2_830.jpg)
Szkolenia mają różną formę: od wykładów po kilkugodzinne lub dobowe pobyty w lesie. Te ostatnie zaczynają się o 8 rano i kończą się po 24 godzinach.
– Biorąc udział w takim szkoleniu każdy z uczestników będzie miał szanse spędzić czas na łonie natury ucząc się pradawnych technik przetrwania. Nauka topografii, nawigacji oraz wykorzystania zasobów leśnych, aby móc przetrwać, rozwija świadomość i kreatywność uczestników. Zajęcia powiązane z zabawą wpływają na naukę pracy w zespole i radzeniem sobie z trudnościami – mówi Paweł Szlendak. – Wiedza zdobyta podczas zajęć przydaje się również w życiu codziennym. Przy obecnej technice, komputeryzacji zderzenie się z działaniami w środowisku naturalnym, trudnościami w pozyskiwaniu wody, pożywienia oraz bytowaniem utwierdzi każdego, że warto szanować to, w jak komfortowych warunkach żyjemy na co dzień.
Broń nie każdy musi mieć, ale strzelać powinien umieć
Partyzanci nieodłącznie kojarzą się z karabinem. – Na początku wiele osób brało nas za grupę rekonstrukcyjną. Nazwa rzeczywiście może budzić takie skojarzenia. Nie bez podstaw. Prowadzimy również szkolenia strzeleckie dla początkujących – mówi Paweł Szlendak. – Moim zdaniem każdy powinien umieć posługiwać się bronią, ale nie każdy musi ją posiadać.
Dobrym przykładem uzasadniającym tę tezę ponownie jest Ukraina. Na początku konfliktu Ukraińcy otworzyli magazyny i broń rozdali obywatelom.
– Nie na wiele się to zda, gdy posiadacz tejże broni nie ma umiejętności. Może dojść do sytuacji, gdy nieumyślnie powystrzela swoich ludzi – mówi nasz rozmówca. – Uważam, że Polacy powinni umieć obsługiwać broń. Tak na marginesie, w Polsce w rękach prywatnych broni jest na lekarstwo. Znacznie bardziej są uzbrojeni Czesi, Finowie czy Szwajcarzy.
![e-Wydanie](https://cdn01.dziennikwschodni.pl/media/public/dziennikwschodni.pl/e-wydanie-artykul.png)