Lublin ma 18. honorowego obywatela. W piątek zaszczytny tytuł otrzymał reżyser Juliusz Machulski. Bohater bardzo sympatycznego wieczoru, pełnego wspomnień, dykteryjek i ciepłych słów, bardzo dziękował za wyróżnienie. W Lublinie spędził kilka lat jako dziecko. – Będę mógł za darmo jeździć trolejbusami – stwierdził po otrzymaniu tytułu. – Już nie – wyprowadził go z błędu prezydent. – To ten tytuł się w ogóle nie opłaca. Ale i tak bardzo się cieszę – żartował reżyser.
Piątkowy wieczór był w Teatrze Starym w Lublinie szczególny, na widowni zgromadzili się goście, świadkowie miejskiej uroczystości. Reżyser Juliusz Machulski został Honorowym Obywatelem Miasta Lublin. Jeszcze w styczniu tego roku zdecydowała o tym Rada Miasta, na prośbę dyrektorki Teatru Starego. 13 maja, w piątek, reżyser dostał statuetkę, stosowny dokument i bukiet.
Postaci Juliusza Machulskiego nie trzeba przedstawiać. „Seksmisja”, „Vabank”, „Kingsajz” i „Kiler” – to tylko niektóre z jego komedii. Szczególnie nie trzeba przedstawiać w Lublinie, z którym związane jest jego dzieciństwo. Kilka pokoleń mieszkańców znało ze sceny lub ze wspomnień rodziców – Halinę i Jana Machulskich. Na przełomie lat 50. i 60. ubiegłego wieku pracowali w Teatrze Osterwy.
Dzisiaj, kiedy uczestnicy wydarzenia stali przed teatrem, czekając na wejście, słyszeli dialog przechodzącej kobiety i chłopca: – Widziałeś tego pana? – A kto to? – Juliusz Machulski, syn aktora, w którym kochała się babcia.
Bardzo wielu wnuków może w Lublinie usłyszeć właśnie taką opowieść.
Honorowemu obywatelowi przypominano jego wyliczankę, świadczącą o epokowym znaczeniu naszego miasta w jego życiu: to w czasie kilku lat, jakie spędził w mieszkaniu w jednym z bloków osiedla ZOR "Zachód" nauczył się czytać, pisać, jeździć na rowerze. Pierwszy raz był w teatrze, kinie i cyrku.
Państwo Machulscy zajmowali służbowe mieszkanie na pierwszym wybudowanym po wojnie w Lublinie osiedlu przy Al. Racławickich między ul. Legionową - wówczas ul. Przodowników Pracy a Puławską.
– W ogóle nie mogłem zrozumieć, dlaczego wyjeżdżamy. Po latach się okazało, że to mama chciała zmiany. Bardzo mi się to miasto podobało. Nie znałem oczywiście słowa „Renesans”. Miałem wrażenie, że tu zimy są mroźne i bardzo słoneczne, upalne lata. Teatr Stary wówczas był kinem Staromiejskim, przychodziłem z mamą na poranki, zestawy krótkich radzieckich filmów. Bardzo dużo czasu spędzałem w Teatrze Osterwy, w kulisach, bo rodzice zabierali mnie do pracy – wspominał w piątek Juliusz Machulski.
I gdy na widowni wstała starsza pani, powiedziała, że nazywa się Irena Chmielarczyk, była żoną aktora i dyrektora teatru, mieszkała niedaleko państwa Machulskich i była suflerem w teatrze, reżyser, dziękując jej za przyjście, żartował, że on był drugim suflerem.
Wniosek o przyznanie tytułu Honorowego Obywatela Lublina Juliuszowi Machulskiemu wyszedł z Teatru Starego, bo przez 10 lat funkcjonowania miejskiej placówki Machulski ściśle z nią współpracuje. Jego film był jednym z pierwszych prezentowanych w nowej formule teatru. Bohater piątkowego wieczoru na zamówienie TS napisał i wyreżyserował „Machię”. Był to jego debiut sceniczny. Potem powstał scenariusz i film „Volta”, który towarzyszył obchodom 700-lecia Lublina.
– Jestem kilka lat starszy od Machulskiego. On w naszej, bodaj dziesięcioosobowej grupie przyjaciół z osiedla był najmłodszy. Mieszkaliśmy w tym samym bloku. Oczywiście, że brałem udział w wyprawach na górki czechowskie, o których opowiadał. Też szukałem łusek na tym poligonie. Właśnie tak wyglądało nasze dzieciństwo. Chodziliśmy do tej samej podstawówki przy Zuchów. Pamiętam zabawy, które wymyślał dla nas pan Jan. Dużo pracował, ale potrafił znaleźć czas dla kolegów syna. Biegaliśmy razem po piwnicach – opowiada Piotr Radwan, którego ze sceny przywitał reżyser.
Panowie stracili ze sobą kontakt, gdy Machulscy z synem wyjechali z Lublina, był rok 1963.
– Kiedyś byliśmy z żoną w Warszawie i przeczytaliśmy o spotkaniu z Juliuszem Machulskim, miał promować swoją książkę. Podszedłem po autograf, a on krzyczy: Cześć Piotrek!. Tak mi się ciepło na sercu zrobiło, przecież to tyle lat minęło, a poznał i pamiętał, jak mam na imię – dodaje, wspominając zdarzenia z 2012 roku. Wtedy odnowili znajomość z dzieciństwa. Piotr Radwan, dziś lubelski lekarz, był na planie „Volty” i tak znalazł się na widowni Teatru Starego.
Laudację wygłaszał Jacek Bromski, scenarzysta, reżyser, producent filmowy i wieloletni przyjaciel Juliusza Machulskiego. Ku uciesze publiczności podkreślał, że mieszka koło Kazimierza Dolnego, więc gdyby miasto szukało kandydata na 19. honorowego obywatela, już jest kandydat. Panowie usiłowali ustalić, czy Machulski jest teraz lublinianinem, Lubelakiem czy Lubliniakiem. Miejscowa część publiczności sugerowała, że jednak lublinianinem.