Starsze przeglądarki internetowe takie jak Internet Explorer 6, 7 i 8 posiadają udokumentowane luki bezpieczeństwa, ograniczoną funkcjonalność oraz nie są zgodne z najnowszymi standardami.
Prosimy o zainstalowanie nowszej przeglądarki, która pozwoli Ci skorzystać z pełni możliwości oferowanych przez nasz portal, jak również znacznie ułatwi Ci przeglądanie internetu w przyszłości :)
Pieniądze z budżetu państwa dla samorządów, które organizują pomoc dla uchodźców mają być, ale póki co mało kto do końca nie wie, jakie będą to kwoty. Mimo to miasta i gminy działają. Niektóre uruchomiły specjalne konta do wpłat, inne zastanawiają się nad likwidacją miejsc noclegowych, niektóre już to robią.
Źle współpracuje z radnymi i niewystarczająco angażuje się w pomoc uchodźcom – radni Werbkowic nie mieli wątpliwości, że powinni za to obniżyć pobory pani wójt. Za byli nawet jej koledzy z PiS
Anna jeszcze nie wie, gdzie pojedzie dalej. Ma ze sobą niewielki plecak i klatkę z kotem. Granicę z Polską przekroczyła godzinę temu, właśnie strażacy OSP przywieźli ją busem do szkoły w Horodle. Pierwszego dnia wojny zdecydowała, że już nigdy nie odezwie się po rosyjsku.
Policjanci wyjaśniają okoliczności śmiertelnego wypadku, do którego doszło wczoraj w miejscowości Teratyn (powiat hrubieszowski). W wyniku odniesionych ran zmarła mieszkanka Chełma.
Ola Lebedenko znalazła spokojną przystań po ucieczce z Ukrainy. Dziś w swoim pamiętniku pisze o kobiecie, która jej i jej rodzinie zapewniła bezpieczny dom. Historia właścicielki pensjonatu Stara Morawa – Zew Natury jest również bardzo ciekawa.
Brak bazy wolnych miejsc, problemy z transportem, brakiem toalet i zbyt niskie wsparcie finansowe rządu. Samorządowcom kończą się pieniądze i cierpliwość.
Rozmowa z Martą Majewską, burmistrz Hrubieszowa, w którym działa jeden z punktów recepcyjnych dla uchodźców z Ukrainy.
Ze Lwowa przez Hrubieszów, później Lublin i Wrocław aż do położonego w górach pensjonatu. Tak wygląda podróż Oli Lebedenko, Ukrainki, która w swoim pamiętniku dzieli się z naszymi czytelnikami swoimi doświadczeniami z ucieczki przed wojną. Oto kolejny odcinek tej opowieści.
Darmowy bilet na pociąg, ale przypadkowe miejsca w wagonie, z dala od bliskich. Krótka rozmowa z mężem, który został na Ukrainie. Ola Lebedenko opisuje kolejny etap swojej podróży po Polsce, podróży w nieznane.
Na granicy ukraińsko – polskiej z każdym dniem przybywa coraz więcej osób uciekających przed wojną. Spędzają oni w drodze niekiedy po kilka dni. Głodni, zmarznięci i wycieńczeni w pierwszej kolejności szukają pomocy w punktach recepcyjnych.
Kolejna kartka z pamiętnika, jaki pisze i którym dzieli się z nami Ola Lebedenko. Uciekła przed wojną do Polski. Jest już we Wrocławiu, ale wciąż wraca do chwil i uczuć, jakie towarzyszyły jej podczas pobytu w punkcie recepcyjnym w Hrubieszowie.
Ponad 64 tys. podróżnych przekroczyło minionej doby granicę na terenie województwa lubelskiego. To 11 tys. więcej niż w piątek i sobotę, kiedy zanotowano najwyższą dotychczas liczbę odprawionych podróżnych od rozpoczęcia rosyjskiej inwazji na Ukrainę.
Straż Graniczna Ukrainy podała kolejki na przejściach granicznych dla osób wjeżdżających do Polski. Stan na godz. 8 polskiego czasu.
Uciekła z Ukrainy z jednym plecakiem. Przez granicę dotarła do Hrubieszowa, stąd wolontariusze zabrali ją do Lublina. Ola Lebedenko w drugiej części swojego pamiętnika opowiada, jak noc spędzona wśród innych uchodźców, tuż przed dalszą podróżą do Wrocławia, w nieznane odmieniła jej życie.
Prawie 53 tysiące osób przekroczyło ostatniej doby granicę na terenie województwa lubelskiego. Kolejki po ukraińskiej stronie ustawiają się obecnie przed dwoma przejściami.
Hrubieszowski Ośrodek Sportu i Rekreacji został zamieniony na punkt recepcyjny. Parkiet to teraz wielka noclegownia, a w miejscu dotychczasowej widowni zorganizowano magazyn odzieży. Każdy asortyment rzetelnie opisano: od śpioszków dla niemowląt po ciepłe kurtki dla dorosłych. Pomiędzy rzędami ławek krzątają się wolontariusze, pomagający dobierać stosowne ubrania.
Myślała, że plecak na plecach, paszport w garści, podróż bez mapy i celu to wolność. Teraz już wie, że tak wygląda droga człowieka, który ucieka przed wojną. Ola, Ukrainka poznana w ośrodku recepcyjnym w Hrubieszowie zgodziła się podzielić nami swoją historią. Poniżej pierwsza część jej „pamiętnika” z uchodźctwa. Ukrainka obiecuje, że przyśle też kolejne relacje ze swojej podróży przez Polskę.
Prawie 53 tys. osób odprawiono minionej doby na czterech przejściach granicznych w województwie lubelskim. To największa liczba podróżnych, jaka przekroczyła granicę w naszym regionie od rozpoczęcia przed tygodniem rosyjskiej agresji na Ukrainę.
Publikujemy oświadczenie rzecznika KWP w Lublinie kom. Andrzeja Fijołka.
Łóżko przy łóżku. Na nich kobiety i dzieci, gdzieniegdzie nieliczni mężczyźni. Między ludźmi plecaki, walizki, tobołki. Tych kilkuset zdezorientowanych, zmęczonych, przerażonych osób to uchodźcy z Ukrainy. A wokół nich Polacy: cywile i mundurowi, starsi i młodsi, którzy dniem i nocą dwoją się i troją, by życie ludzi uciekających przed wojną było choć odrobinę mniej trudne. Bo łatwe nie jest i nieprędko będzie.
Zostawiły za sobą dorobek całego życia: domy, czasem bardzo okazałe, urządzane latami mieszkania, pewną pracę, przyjaciół, rodziców, mężów, narzeczonych. Uciekły, aby ratować życie swoje i swoich dzieci. Rozmawialiśmy z trzema kobietami, dla których ośrodek recepcyjny w Hrubieszowie stał się przystankiem na drodze do celu: jak najdalej od wojny.
45,2 tys. wjeżdżających do Polski podróżnych odprawiono minionej doby na przejściach granicznych w województwie lubelskim. Od rozpoczęcia rosyjskiej inwazji do kraju w naszym regionie wjechało już prawie 190 tys. osób.
Będzie spółdzielnia socjalna. Ma wypełnić niszę na rynku oferując potrzebne usługi a przy okazji przywracać do zawodowego życia osoby z różnych powodów wykluczone społecznie. Początek działalności zależy od dotacji. Rozpatrywanie wniosków właśnie trwa
Późne popołudnie na przejściu granicznym w Dołhobyczowie. Wraz z zachodzącym słońcem spada temperatura. Ukraińskie matki zakładają kolejną warstwę ubrań na swoje zmęczone dzieci. Same okręcają się kocami. Słychać płacz najmłodszych. Te nieco starsze są niezmordowane. Biegają, grają w piłkę lub inne gry.
Prawie trzy dobry trzeba czekać po stronie ukraińskiej na odprawę na przejściu granicznym w Dorohusku. Jak podaje Straż Graniczna, na terenie województwa lubelskiego najkrótszy czas oczekiwania jest w Dołhobyczowie. Tam na odprawę czeka się 20 godzin.