Mieszkańców Hrubieszowa podzieliła zbiórka pieniędzy na pogorzelców, którzy stracili dom. – Nie róbcie z niej wielce poszkodowanej, wystarczyło nie balować, wozić się taksówkami. A teraz może jeszcze niech miasto da jej mieszkanie socjalne, brawo! – krytykują jedni. – Straszny dramat, jaki dotknął tę rodzinę. To jest kwestia bezsporna – uważają drudzy. Stowarzyszenie organizujące pomoc zapewnia, że nie zrezygnuje z gromadzenia środków.
Nocą, pod koniec stycznia, spłonął budynek przy ul. Targowej. Mieszkały w nim trzy osoby: pani Anna – właścicielka, jej córka Irmina i jej wnuk.
– Przyczyną pożaru było prawdopodobnie zwarcie instalacji elektrycznej. Na szczęście nikomu nic się nie stało. Ale spłonęły lub uległy całkowitemu zniszczeniu meble, wyposażenie, ubrania. Dom też nie nadaje się do zamieszkania ani remontu. Rodzinka ta nigdy nie była zamożna, nie mają żadnych oszczędności, ciężko jest się im pozbierać po tym, co ich spotkało – piszą organizatorzy internetowej zbiórki. Beneficjentką jest pani Irmina.
Lekko żyła, przepuściła
Na razie na apel o pomoc odpowiedziało kilkanaście osób. Link udostępniła Barbara Wierzchowska, miejscowa radna, która zaapelowała do swoich dawnych uczniów, absolwentów „Staszica”. Napisała, że dadzą dowód dobroci dla innych w potrzebie, choćby najmniejszym datkiem. O sprawie napisał portal lubiehrubie.pl.
I zaczął się hejt analizujący historię pani Irminy. „Kto zna Panią Irminę ten wie, ile pieniędzy przepuściła i jak bardzo lubi lekko żyć”. „Może niech Stowarzyszenie (organizator zbiórki – red.) poda do informacji, ile pieniędzy w spadku dostała Pani Irmina”. „W świetle tych komentarzy to i sam pożar daje dużo do myślenia” – to najłagodniejsze oceny.
– Jesteśmy młodym stowarzyszeniem, to pierwsza nasza zbiórka i od razu piasek w oczy. Dopiero wczoraj ktoś mi wysłał wiadomość, że pomagamy niewłaściwej osobie. Ale raczej zbiórki nie zawiesimy, choć w miarę upływu czasu coraz więcej się dowiadujemy o przeszłości członków poszkodowanej rodziny – mówi Sławomir Grzegorz Kędziera, prezes stowarzyszenia „Hrubieszów jestem stąd”, które uruchomiło internetową pomoc na rzecz pogorzelców.
Nie zaglądamy w przeszłość
– Byłem na miejscu, gdy płonął ten drewniany dom. Jestem sąsiadem od kilkunastu lat. Już tamtej nocy rozmawiałem z panią Irminą, która pytała, czy stowarzyszenie może jakoś pomóc. Od razu zastrzegłem, że nie dajemy pieniędzy, w grę wchodzi jedynie pomoc rzeczowa. My musimy mieć faktury, żeby się rozliczyć – dodaje prezes, który skonsultował z zarządem organizację zbiórki. Rozmawiał też z burmistrz i pomocą społeczną.
– Nie zaglądamy ludziom w przeszłość, nie od tego jesteśmy. Czytałem kolejne komentarze, ale uważam, że po prostu są osoby, które zostały poszkodowane i tyle. Zwłaszcza że nie chodzi tam tylko o panią Irminę ale także o jej mamę, która była właścicielką zniszczonego domu oraz jej syna – tłumaczy Kędziera.
Prezes deklaruje pomoc starszej pani i jej wnukowi w sprzedaży działki i znalezieniu nowego lokum. Jego zdaniem spieniężenie nieruchomości w dobrym miejscu Hrubieszowa i kupno czegoś innego jest jedynym wyjściem z sytuacji. Ocenia, że na odbudowę starego, drewnianego domu nie ma szans.
Przedwojenny dom po dziadkach
– Nawet to, co wynieśliśmy do innego pomieszczenia, strażacy zalali wodą. Tam dom koło domu, lali, bo był strach, że ogień przejdzie na sąsiadów. Przyjechało sześć wozów. Już spaliśmy, kiedy poczuliśmy dym. Był czas, tyle żeby zabrać trochę osobistych rzeczy. To był drewniany dom, jeden z najstarszych przy tej ulicy. Wybudowany przed wojną przez moich dziadków. Dziadek zmarł przed moimi urodzinami, ale wiem, że był instruktorem w szkole mechanicznej. Nie wiem, czego uczył, chyba stolarstwa, bo mama mówiła, że razem z kolegami robił ołtarz w kościółku św. Stanisława Kostki w Hrubieszowie. Podobno bez jednego gwoździa. Mieszkałam tu ponad 30 lat – wspomina pani Anna, która jest właścicielką – teraz działki z wypaloną ruderą.
Pomysł na to, by sprzedać grunt i przenieść się gdzie indziej, to dla niej jedyne sensowne rozwiązanie.
– Już to obliczaliśmy. Wiemy, że będzie trzeba płacić czynsz, za ogrzewanie i tak dalej. Ale tu kupowałam węgiel i drewno, trzeba było ciągle coś naprawiać. Do tej pory spłacam kredyt wzięty na pokrycie dachu. W nowym mieszkaniu wyjdzie na to samo – tłumaczy 85-latka.
Nie chce komentować spraw rodzinnych, relacji z córką. Pytana, dlaczego jej 27-letni wnuk nigdzie nie pracuje, a na to zwracają uwagę internauci w swoich bezlitosnych komentarzach, tłumaczy, że od 18. roku życia chłopak jest jej opiekunem.
„Szałas” i co dalej?
Starsza kobieta ma problemy z sercem, w domu, w którym mieszkali, był tylko prąd. Ogrzewano piecami, wodę trzeba było nosić ze studni, nie było kanalizacji. Z rozmowy wynika, że są z wnukiem bardzo zżyci, on organizuje całe życie babci.
Teraz na koszt miasta są zakwaterowani w odległym od centrum Hrubieszowa hotelu „Szałas”. Na lokal socjalny pani Anna jako właścicielka nieruchomości nie ma szans.
– Rozmawiałem ponownie z panią Irminą, nie ukrywa swojej przeszłości ani błędów. Dla nas nie ma to znaczenia. Zbiórka potrwa do połowy marca. Na koniec zbierze się zarząd stowarzyszenia, wówczas będzie już znany status wszystkich poszkodowanych, zadecydujemy o podziale pieniędzy na najpotrzebniejsze zakupy – zapowiadał wczoraj prezes „Hrubieszów jestem stąd”.
– Mnie po prostu żal ludzi, którzy stanęli w obliczu dramatu. Wiem, że tam jest problem z relacjami rodzinnymi, to dla mnie tragedia jest tragedią – mówi radna Barbara Wierzchowska pytana, czy wie, komu chce pomagać. Dodaje, że działa kierowana dobrocią, ma swoich absolwentów i wie, że nie przejdą koło takiej historii obojętnie.
„Zbieramy na podstawowe wyposażenie mieszkania, tapczan, szafę, regał, stół i krzesła, lodówkę, pralkę, drobne AGD i ubrania. Jako Stowarzyszenie Hrubieszów Jestem Stąd zwracamy się z prośbą do wszystkich, którzy mogą ich wesprzeć jakąkolwiek kwotą! Pomagamy i dziękujemy!” – apelują organizatorzy na zrzutka.pl.