(fot. Piotr Michalski)
Tym razem lepszy od świdniczanina był Kacper Koziorzębski
Dla popularnego Maupy był to jego drugi występ dla najważniejszej federacji w Polsce. Poprzedni miał miejsce w 2019 r., ale podczas KSW 48 w hali Globus przegrał z Shamilem Musaevem. Rosjanin zresztą to starcie wykorzystał jako trampolinę w KSW, w której do tej pory jeszcze nie przegrał. Szymajda miał natomiast po tej walce słabszy okres, który jednak zakończył się w czerwcu 2021 r, kiedy „Maupa” w kapitalnym stylu pokonał Łukasza Bieńka podczas gali Thunderstrike Fight League w hali MOSiR im. Zdzisława Niedzieli w Lublinie. Tamta walka była jednym z najbardziej pamiętnych starć z udziałem zawodników z województwa lubelskiego w minionym roku. Szymajda rozpoczął ją od wylądowania na deskach, ale później popisał się znakomitymi umiejętnościami i zmusił rywala do poddania się.
Sobotni pojedynek w Szczecinie miał być dla świdniczanina szansą powrotu na dobre tory. Wyzwanie było jednak olbrzymie, bo Szymajda musiał walczyć w kategorii wyższej, niż dla niego naturalna. Dodatkowym utrudnieniem był fakt, że Koziorzębski to po prostu mocny zawodnik. Po serii znakomitych zwycięstw na galach niższej rangi 26-latek z Wrocławia pojawił się w KSW w sierpniu 2020 roku. Na gali KSW 54 reprezentant Bonzai MMA niskimi kopnięciami odprawił Adama Niedźwiedzia. Następnie „Wiorao” spotkał się w klatce z Marcinem Krakowiakiem i wspólnie zaprezentowali fanom jeden z najbardziej emocjonujących pojedynków 2020 roku. Zarówno w tym boju, jak i w walce z Ionem Surdu Korziorzębski musiał uznać wyższość rywali.
Sobotni pojedynek od samego początku był toczony w bardzo szybkim tempie. Wrocławianin miał przewagę i trafiał Szymajdę mocnymi ciosami. Świdniczanin już w pierwszej rundzie był w sporych tarapatach. Przetrwał jednak i wyszedł do drugiej rundy. W niej nawet odgryzł się silniejszemu fizycznie przeciwnikowi, ale było to za mało, aby przekonać sędziów. Ci w komplecie punktowali na korzyść Koziorzębskiego i to jego ręka powędrowała do góry. – Mimo porażki jestem zadowolony ze swojej postawy. Przede wszystkim, cały czas byłem w walce. Czułem ją i nie przyniosłem wstydu, bo pokazałem swój charakter. Zmyłem w ten sposób plamę po porażce z Musaevem. Mój przeciwnik był cięższy ode mnie i to czuło się w klatce. Dysponował mocnymi ciosami, a ja nie chciałem podchodzić do niego zbyt blisko w stójce. Myślę po prostu, że to były za wysokie progi na moje nogi. Wiem jednak, że dostanę kolejną szansę w KSW, tym razem w swojej kategorii wagowej. Wtedy pokażę pazurki – zapowiada w rozmowie z kanałem InTheCagePL Hubert Szymajda.
Walką wieczoru KSW 66 w Szczecinie było starcie Mariana Ziółkowskiego z Borysem Mańkowskim. Wygrał jednogłośną decyzją sędziów Ziółkowski.