O to, ile kosztował mieszkańców Lublina sobotni Marsz Równości pyta poseł Artur Soboń (PiS), który zapowiada złożenie w tej sprawie oficjalnych pytań do prezydenta miasta oraz wojewody lubelskiego. Twierdzi, że demonstrację można było zorganizować taniej
– Ile kosztowała akcja służb miejskich, ile kosztowało to MPK, ile kosztowało to mieszkańców Lublina, którzy zmuszeni byli zmienić plany, albo stać w korkach? – mnoży pytania poseł. – To się oczywiście dla policzyć i chciałbym, aby taki rachunek zobaczyli wszyscy mieszkańcy Lublina i regionu, żeby zobaczyli również ci, którzy w tym marszu brali udział, ile taki sposób demonstrowania poglądów kosztuje wszystkich mieszkańców. Wydaje mi się, ze mamy prawo znać te koszty.
Przypomnijmy, że w związku z marszem, który zabezpieczało kilkuset policjantów, na kilka godzin zamknięto ważne ulice śródmieścia: Lipową, część ul. Narutowicza i Głębokiej, ul. Sowińskiego oraz część Al. Racławickich a autobusy i trolejbusy zostały wysłane na długie objazdy.
– Ja mam przekonanie takie, że tego typu wydarzenia można zorganizować znacznie taniej i z tym samym efektem – stwierdza parlamentarzysta. Pytany o to, co konkretnie ma na myśli, odpowiada: – Nie chcę być „wujkiem Dobra Rada”, nie jest to dzisiaj moją rolą, aby doradzać demonstrantom, ale są takie miejsca w Lublinie, w których ta demonstracja nie kosztowałaby wszystkich aż tak wiele, także nerwów.