Na boiskach lubelskiej klasy okręgowej pojawia się coraz więcej piłkarzy z przeszłością w najwyższych klasach rozgrywkowych. Niektórzy z nich wciąż są aktywnymi zawodnikami, a część z nich przeniosła się już na ławkę trenerską
Futbol w niższych ligach ma w sobie dużą dozę romantyzmu. Kluby, które występują chociażby w lubelskiej „okręgówce” nie pochodzą z wielkich miejscowości i nie mają za sobą rzeszy oddanych kibiców. Ich nazw kibice nie wypisują na przystankach PKS czy murach bloków. Tam zarezerwowane miejsce mają Górnik Łęczna, Motor Lublin czy Avia Świdnik. W Cycowie, Annopolu czy Konopnicy nikt takich rzeczy nie robi, chociaż nie oznacza to, że Błękit, Wisła czy Sokół to drużyny, które nie mają kibiców. Co tydzień na miejscowych boiskach, bo w przypadku niektórych obiektów stadion to chyba za duże słowo, pojawiają się fani, którzy chcą zobaczyć jak ich pupile radzą sobie w starciach z lokalnymi przeciwnikami.
Radość z każdego dobrego występu
– Piłkarze w okręgówce to amatorzy, którzy na co dzień pałają się zupełnie innymi zawodami. Oni są uczniami, studentami, marketingowcami, budowlańca, informatykami, elektrykami czy jeszcze kimś innym – wylicza Sławomir Sarna, prezes Sokoła Konopnica.
Jego postać nie jest przypadkowa, bo to właśnie on w 2016 roku sprowadził do maleńkiej Konopnicy gwiazdę, jaką jest Tomasz Prasnal. To osoba z imponującym CV. Najpierw przez wiele lat grał w Górniku Zabrze. W 2001 grał nawet w finale Pucharu Polski, ale zabrzanie ulegli wówczas w dwumeczu Polonii Warszawa. Zresztą tamten mecz był bardzo dramatyczny, bo w pierwszym meczu w Zabrzu Górnik przegrał 1:2, a gola dla gospodarzy zdobył Michał Probierz, obecny trener Cracovii Kraków. W rewanżu w stolicy Górnik długo prowadził 2:1, ale w końcówce swoją bramkę zdobył Arkadiusz Bąk i zapewnił Polonii triumf. Prasnal w obu tych spotkaniach biegał po boisku w pełnym dystansie czasowym. Później obecny trener Sokoła grał jeszcze w Górniku Łęczna, GKS Katowice czy Stali Kraśnik. Z lubelską „okręgówką” po raz pierwszy zapoznał się grając dla KS Dąbrowica.
W 2016 trafił do Konopnicy, w której jest do dzisiaj. Dla miejscowych fanów, którzy odwiedzają stadion w Radawcu, gdzie na co dzień gra Sokół, Prasnal to bardzo ważna postać.
– To wielki autorytet dla kibiców, zawodników i działaczy. Przychodząc do nas, przyniósł doświadczenie z ekstraklasy i sprawił, że klub działa w sposób profesjonalny. Jest dla nas dużym wsparciem – dodaje Sławomir Sarna.
– W Konopnicy panuje fantastyczny klimat dla futbolu. Ludzie żyją tym sportem, a działacze są mocno oddani klubowi. Nie brakuje mi wizyt na stadionach wielkich klubów. Niektórzy grają w ekstraklasie, a niektórzy w „okręgówce”. Przypomnę, że na najwyższym poziomie rozgrywkowym kiedyś grały Amica Wronki czy Dyskobolia Grodzisk Wielkopolski. Nam oczywiście do tego poziomu daleko, ale staramy się czerpać radość z każdego dobrego występu. Warto dla tych dwustu ludzi, którzy przychodzą na nasze mecze wysilać się na treningach. A, że nie jest to Łazienkowska czy Reymonta? Cóż, adrenalina jest podobna jak na Legii czy Wiśle – mówi Tomasz Prasnal.
Manchester, Berlin, Annopol
Kilkanaście dni temu w lubelskiej klasie okręgowej wylądował także Piotr Piechniak. 44-latek przejął stery w Wiśle Annopol, beniaminku lubelskiej klasy okręgowej.
– Myślę, że osoby z takim nazwiskiem nie było jeszcze w Wiśle. Cieszymy się z możliwości współpracy z trenerem Piechniakiem – mówi Damian Kwieciński.
Prezes Wisły ma absolutną rację, bo Piechniak to przecież postać, która w polskim futbolu początku XXI wieku znaczyła bardzo wiele. Trzy razy zagrał w reprezentacji Polski, a przez wiele lat regularnie wybiegał na boiska Ekstraklasy. Jest jedną z legend Dyskobolii Grodzisk Wielkopolski, która blisko 20 lat temu była jedną z krajowych potęg. W pamięci kibiców zapisał się zwłaszcza sezon 2003/2004, kiedy
skromny klub z Wielkopolski z kwitkiem odstawiał kolejne europejskie potęgi w ówczesnym Pucharze UEFA.
Zaczął od niemieckiej Herthy Berlin, w której grały wówczas takie tuzy jak Fredi Bobić, Josip Simunić czy Gabor Kiraly. Dyskobolia po remisie w Berlinie, wygrała u siebie 1:0 i przeszła do kolejnej rundy. W niej zmierzyła się ze słynnym Manchesterem City, gdzie bramki strzegł legendarny David Seaman, a o sile ofensywy decydowali Robbie Fowler i Nicolas Anelka. Nawet tacy piłkarze nie zatrzymali jednak pochodu Dyskoboli, która do kolejnej rundy awansowała, dzięki większej liczbie goli strzelonych na wyjeździe – w Anglii było 1:1, a w Polsce padł bezbramkowy remis. Piłkarze z Grodziska Wielkopolskiego z Pucharu UEFA odpadli dopiero w trzeciej rundzie, kiedy lepszy okazał się francuski Girondis de Bordeaux. Co ciekawe, we wszystkich wymienionych meczach brał udział obecny trener Wisły Annopol.
Teraz Piotr Piechniak skupia się na przeciwnikach ze Stróży, Cycowa czy Kocka. W tym ostatnim mieście zresztą debiutował w roli trenera Wisły Annopol: jego piłkarze pokonali Polesie 2:1.
– Na razie poznaję tę ligę, więc dopiero uczę się kolejnych rywali. Chcę zresztą, abyśmy skupiali się przede wszystkim na swojej grze – mówi Piotr Piechniak.
Człowiek, który zatrzymał Cristiano Ronaldo
Warto wreszcie wspomnieć o piłkarzach, którym wciąż chce się biegać po ligowych boiskach. Z tego grona na pierwszy plan wysuwa się Grzegorz Bronowicki.
Ten urodzony w Jaszczowie obrońca do końca życia będzie grał z łatką „człowieka, który zatrzyma Cristiano Ronaldo”.
Miało to miejsce w 2006 roku na Stadionie Śląskim w Chorzowie. Biało-Czerwoni sensacyjnie pokonali wówczas 2:1 Portugalię, ówczesną czwartą drużynę świata. Ten występ napędził karierę Bronowickiego, który rok później trafił do słynnej Creveny Zvezdy Belgrad. Może jedynie żałować, że nie zagrał w finałach mistrzostw Europy w 2008 roku, ale na przeszkodzie do spełnienia marzeń stanęła kontuzja.
Dzisiaj 14-krotny reprezentant Polski przywdziewa koszulkę Błękitu Cyców.
– Ciężko rozstać się z murawą. W Łęcznej i okolicach nie ma drużyny oldbojów, więc gra w Błękicie jest dla mnie okazją do utrzymania się w dobrej kondycji fizycznej. Jestem bardzo zbudowany tym, co widzę w tym klubie. Jest tu dużo ciekawych piłkarzy, którzy mają w sobie olbrzymie pokłady ambicji. Cieszy mnie też atmosfera na innych obiektach, bo zawodnicy podchodzą do siebie z szacunkiem – opowiada Grzegorz Bronowicki.
Warto wspomnieć, że w Cycowie może spotkać innych dawnych kolegów z Górnika Łęczna: Sergiusza Prusaka i Veljko Nikitovicia. Obaj to ikony lubelskiej piłki nożnej. Dzisiaj bawią się już futbolem w Cycowie, a „okręgówka” zapewnia im cotygodniowy przypływ adrenaliny. Trzeba jednak zaznaczyć, że nie mogą występować we wszystkich spotkaniach, bo wciąż aktywnie działają przy występującym w Ekstraklasie Górniku. Prusak jest w nim trenerem bramkarzy, a Nikitović dyrektorem sportowym. – Cała trójka to dla nas olbrzymie wzmocnienie. Na boisku mają znakomity przegląd sytuacji, a do szatni wnoszą też dużo profesjonalizmu – chwali piłkarzy Bogusław Jastrzębski, prezes Błękitu.
FC Hollywood
Błękit Cyców nazywany jest w „okręgówce” FC Hollywood, bo jest w nim zdecydowanie najwyższe stężenie gwiazd.
Co ciekawe największą z nich nie jest wcale Bronowicki, Nikitović czy Prusak. Jest nią zdecydowanie Karol Zawrotniak. To jedna z największych person w świecie muzyki tanecznej w Polsce. Jego hit „Niespotykany kolor” w serwisie YouTube ma 87 mln odsłon. Zresztą inne przeboje Defisa również są liczone w milionach odsłoń, a on sam nagrywał piosenki z największymi postaciami polskiej sceny disco polo takimi jak Marcin Miller z zespołu Boys czy chociażby Miły Pan.
– Karol to wzór do naśladowania. Z racji tego, że pandemia w ostatnich miesiącach ograniczyła mu możliwość koncertowania, to był obecny na każdym meczu. Wnosił do zespołu mnóstwo pozytywnej energii i walnie przyczynił się do wywalczenia awansu do lubelskiej klasy okręgowej – powiedział Paweł Machnikowski, który w poprzednim sezonie pełnił funkcję trenera Błękitu.
Trzy mecze w eliminacjach
Przegląd ciekawych postaci w lubelskiej klasie okręgowej wypada zakończyć na Jacku Troshupie, bramkarzu MKS Ruch Ryki.
Nazwisko 28-latka pewnie kibicom za dużo nie mówi, ale za nim przemawiają sportowe osiągnięcia. Troshupa, z racji swojego pochodzenia, spędził trochę czasu w kosowskiej ekstraklasie, gdzie reprezentował barwy Feronikeli Drenas. W barwach mistrza Kosowa rozegrał trzy mecze w eliminacjach Ligi Mistrzów. Udało mu się w jednym z nich zachować czyste konto. Miało to miejsce w 2019 roku, a rywalem Feronikeli był gibraltarski Lincoln Red Imps FC. W barwach kosowskiej ekipy miał okazję też zagrać w sparingowym meczu ze słynnym AC Milan, w którego barwach występował wówczas Krzysztof Piątek.
– Taki mecz z Milanem to super przeżycie. Wszystko wskazywało na to, że nie będzie mi dane w nim zagrać. Dzień przed meczem miałem 40 stopni gorączki. Poszedłem do szpitala na dwie kroplówki. Robiłem wszystko, żeby wyjść na boisko. Wróciłem rano do hotelu. Niestety, czułem się źle. Siadłem na ławie, bo innego zmiennika nie było. W 65. minucie nasz bramkarz doznał kontuzji. I co? Musiałem wejść i bronić z gorączką. Krzysiek Piątek próbował postraszyć mnie parę razy, ale nie dał rady. Chciałem po meczu jego koszulkę, ale obiecał jakiemuś dziecku. Tylko ja do „Piony” podszedłem, a reszta drużyny pobiegła do innych piłkarzy Milanu – wspominał w rozmowie z serwisem sport.tvp.pl Jacek Troshupa.
Wymienieni zawodnicy tylko pokazują, że futbol to nie tylko piękne stadiony pełne fanatycznych kibiców.
Lokalna piłka nożna również może być ciekawa i pełna pasji, chociaż po murawie najczęściej biegają amatorzy. Tych kilka dawnych gwiazd sprawia jednak, że Ci murarze, elektrycy, informatycy, studenci i uczniowie dostają wspaniałą nagrodę w postaci możliwości spotkania się z gwiazdami krajowego futbolu. To, że mają one już trochę siwego włosa na głowie nie jest ważne. To tylko dodaje uroku tej rywalizacji.