Wczoraj minęli Stalową Wolę i kierują się w stronę Guciowa. Jeśli gdzieś na horyzoncie zobaczycie umundurowanego jeźdźca i jego klacz to nie myślcie, że to złudzenie optyczne albo plan filmowy. Pan Dariusz z Opola jedzie do Wolicy Śniatyckiej by wziąć udział w rekonstrukcji Bitwy pod Komarowem. W tym roku jest 100 rocznica tego wydarzenia.
– To pierwsza taka długa wyprawa i bardzo męcząca. Wyruszyliśmy w niedzielę 9 sierpnia. Najdłuższy dystans to 70 km jednego dnia, zwykle planuję 35-40 km. Ale jestem bardzo mile zaskoczony reakcjami ludzi. Im dalej na wschód z tym większą gościnnością się spotykam i im biedniejsza wioska tym serdeczniej jesteśmy goszczeni. Nie spodziewałem się czegoś takiego – mówi Dariusz Brzozowski z Opola, który na klaczy Kalahari pokonuje 500 kilometrów by dotrzeć do powiatu zamojskiego.
Nie jest zawodowo związany ani z jeździectwem ani hodowlą koni. To prywatna pasja. Nie ukończył nawet szkółki jeździeckiej. Jak wspomina jako nastolatek gdzieś zobaczył konie, którymi zawsze się interesował, wsiadł i zaczął jeździć. Sześć lat temu kupił czteroletnią wówczas Kalahari.
– Jest płochliwa, wszystkiego się boi, rzuca na boki ale damy sobie radę – mówi Brzozowski, który brał już udział w rekonstrukcjach ale pierwszy raz będzie pod Komarowem. W tym roku z okazji 100-lecia bitwy zjedzie się tu ponad trzystu kawalerzystów. Od przyszłego czwartku zaczynają zajęcia z musztry i próby.
Opowiada, że wcześniej już robił kilkudniowe wyprawy ale wówczas klacz przez większe odcinki trasy podróżowała w przyczepie. I jeśli jeździł na północ od Opola mógł się przemieszczać lasami. Teraz pokonuje Polskę na wschód i po drodze są rzeki, które trzeba pokonać.
– Najtrudniejsza z całej wyprawy była dla Kalahari przeprawa przez most na Wiśle w Sandomierzu. To było dla niej gorsze niż fizyczny wysiłek. Szukam polnych i leśnych dróg, jedziemy gdzieś bokami, nie zawsze się to udaje. Zwłaszcza, że mam wytyczone punkty do których muszę dotrzeć. To stadniny, bo co kilka dni potrzebuję owies dla konia. Jesteśmy bardzo mile przyjmowani, wystarczy że gdzieś poproszę o wodę. Ani rolnicy ani w stadninach nie chcą pieniędzy za owies. Nocowałem na polu, gdzieś w gospodarstwach ale teraz już mnie sobie ludzie polecają i wiem gdzie trafię. Właściwie kupuję w sklepach tylko coś zimnego do picia, bo jest straszny upał, a tak to jestem zapraszany. Chyba wrócę do domu grubszy niż wyjechałem – żartuje pan Dariusz.
Gdy rozmawiamy, w tle słychać głosy dzieci. I jak jeździec mówi: – Tak, można ją pogłaskać.
– Wszędzie budzimy zainteresowanie, nie wiem na ilu zdjęciach jestem, ciągle ktoś nas fotografuje, filmuje. Sam też robię zdjęcia ale przejrzę je i opublikuję dopiero po powrocie – dodaje.
Dariusz Brzozowski jedzie w umundurowaniu, należy do Stowarzyszenia Pamięci 19 Pułku Ułanów Wołyńskich Opole, które kultywuje pamięć 19 Pułku Ułanów Wołyńskich im. gen. Edmunda Różyckiego w Ostrogu nad Horyniem.
Nie jest jedynym uczestnikiem rekonstrukcji bitwy, która jest zaplanowana na 30 sierpnia w Wolicy Śniatyckiej, który wyruszył na taką wyprawę. Wie o kawalerzyście, który ma do pokonania o 200 km więcej niż on, bo jedzie aż z Wałbrzycha.