Po szalonym meczu Motor przegrał w sobotę z Widzewem 3:4. Gospodarze odczuwali po końcowym gwizdku wielki niedosyt. I trudno się dziwić. W końcu po kilkunastu minutach prowadzili już 2:0, a na koniec nie zdobyli nawet punktu.
To było szalone, ale i nietypowe spotkanie dla Motoru. We wcześniejszych 11 występach żółto-biało-niebiescy zdobyli tylko 10 goli. Tym razem pierwszy raz w sezonie pokonali bramkarza rywali trzykrotnie. Co więcej, podopieczni Mateusza Stolarskiego strzelali głównie po przerwie. Tylko Sebastian Rudol z Legią Warszawa i Samuel Mraz z Lechem Poznań trafiali do siatki w pierwszej połowie.
Tymczasem przeciwko Widzewowi już po 14 minutach było 2:0. Niestety, goście z Łodzi błyskawicznie doprowadzili do wyrównania, a jeszcze przed zakończeniem pierwszej części spotkania wyszli na prowadzenie.
– Wydaje mi się, że zaczęliśmy mecz najlepiej, jak mogliśmy. Strzeliliśmy bardzo szybko pierwszą bramkę, poprawiliśmy drugą. Potem graliśmy w obronie niskiej, ale problemem nie była ta gra w obronie, ale sytuacja, kiedy odebraliśmy piłkę. Bardzo szybko ją traciliśmy i to napędzało Widzew. W poprzednich meczach nie traciliśmy bramek ze stałych fragmentów, a tym razem dwie. To dla nas lekcja. W drugiej połowie podeszliśmy wyżej, chcieliśmy zaatakować. Widzew po aucie nas skontrował i strzelił na 4:2. Wiadomo, że jak przeciwnik ma dwie bramki zaliczki, to trochę lepiej im się gra. Jakbyśmy strzelili na 3:4 troszkę szybciej, to mogliśmy jeszcze powalczyć o punkt – mówi Piotr Ceglarz.
I dodaje, że przecież w defensywie Motor bardzo dobrze radził sobie jeszcze nie tak dawno podczas spotkania w Poznaniu z Lechem. – Cofnęliśmy się, ale w obronie niskiej, jak w Poznaniu nie czujemy się źle, ale każdy musi robić to co ma robić. To był największy czynnik, że po przejęciu piłki nie utrzymaliśmy jej dłużej. Gdyby to się udało, to Widzew nie czułby się pewnie. Ogólnie wszystkie bramki, które straciliśmy, może oprócz czwartej. Pierwsze trzy, to nie nasz poziom na pewno. Ja nie myślałem jednak, że przy wyniku 2:0 mecz sam się wygra. Każdy piłkarz chce wykonywać swoją pracę najlepiej ,jak potrafi. Jakie były nastroje w szatni? Musiałbym użyć niecenzuralnych słów, takie nastroje panują, nie możemy nie zdobyć punktu prowadząc 2:0 – wyjaśnia kapitan ekipy z Lublina.
Podopieczni trenera Stolarskiego muszą szybko zapomnieć o meczu z Widzewem i skupić się na kolejnym spotkaniu. W sobotę o godz. 14.45 zagrają na wyjeździe z Cracovią. Rywale