

Około 40 minut gry w liczebnej przewadze nie wystarczyło, żeby Górnik Łęczna wywalczył w Krakowie choćby punkt. Wisła długo męczyła się z drużyną trenera Pavola Stano, ale jednak zrobiła swoje i wygrała niedzielne spotkanie 1:0.

Zielono-czarni pod Wawelem skazywani byli na pożarcie. Mecz rozpoczął się dokładnie tak, jak wszyscy się spodziewali. Gospodarze od pierwszych sekund rzucili się do ataku. Przez pięć minut było już kilka akcji ofensywnych „Białej Gwiazdy” i przynajmniej jeden „kocioł” w szesnastce Branislava Pindrocha.
W 12 minucie groźnie uderzył Frederico Duarte, ale minimalnie obok słupka. Niedługo później Kacper Duda przedarł się środkiem i oddał strzał prosto w bramkarza rywali. Goście przetrwali pierwsze kilkanaście minut naporu faworyta i wreszcie zaczęli przenosić grę na połowę przeciwnika. W 21 minucie był pierwszy rzut rożny, którym Adam Deja znalazł na dalszym słupku Damiana Warchoła. Szkoda tylko, że napastnik strzelił niecelnie.
120 sekund później Górnik wychodził z kontrą trzech na dwóch. Warchoł został jednak zatrzymany faulem na środku boiska. I szkoda, bo ta akcja naprawdę zapowiadała się bardzo groźnie. Zanim minął drugi kwadrans rajd przeprowadził Rafał Mikulec. Stracił chyba większość sił, bo na koniec kiepsko podał do kolegów i skończyło się tylko kolejnym rożnym.
W końcówce pierwszej połowy ekipa z Łęcznej miała sporo szczęścia. Najpierw po strzale głową Angela Rodado jeden z obrońców wybił piłkę tuż sprzed linii bramkowej. Za chwilę po wrzutce Dudy na wślizgu piłkę z pięciu metrów trafił Łukasz Zwoliński. Tyle, że posłał ją prosto w ręce Pindrocha i do przerwy goli w Krakowie nie było.
Na początku drugiej połowy to podopieczni trenera Stano mocno postraszyli faworyta. W 54 minucie po akcji prawym skrzydłem niewiele zabrakło, a Marko Roginić z bliska wpakowałby piłkę do siatki. Świetną interwencją popisał się jednak Alan Uryga, który wybił piłkę.
Za chwilę fatalny błąd, a nawet dwa popełnił młody bramkarz Wisły – Patryk Letkiewicz. Źle trafił w piłkę blisko linii szesnastego metra i oddał ją do Roginicia. Gracz Górnika lobował golkipera, ale niecelnie. Szybko okazało się jednak, że Letkiewicz interweniował ręką tuż za polem karnym. Po długiej analizie VAR sędzia wyrzucił go z boiska, a Górnik miał rzut wolny. Deja huknął jednak prosto w Kamila Brodę.
Około 40 minut gry w liczebnej przewadze oznaczało, że przed zielono-czarnymi pojawiła się szansa na zgarnięcie w Krakowie pełnej puli. Niestety, przyjezdni niewiele byli w stanie zdziałać z przodu. Na kwadrans przed końcowym gwizdkiem to gospodarze otworzyli wynik.
Mikulec zebrał piłkę po rzucie rożnym, dośrodkował z lewej flanki tuż pod bramkę, gdzie Wiktor Biedrzycki wyskoczył wyżej niż Pindroch i głową skierował piłkę do siatki. Goście protestowali, że ich bramkarz był faulowany, ale sędzia był innego zdania i gola uznał. Na powtórkach wydawało się, że arbiter podjął słuszną decyzję.
Końcówka? Górnik nadal miał olbrzymie kłopoty, że sklecić jakąś akcję ofensywną. Jeden groźny strzał po krótkim rogu oddał Kamil Orlik. W doliczonym czasie gry Solo Traore mijał rywali, jak slalomowe tyczki jednak akcja była tylko efektowna, bo nie zakończyła się nawet strzałem. To „Biała Gwiazda” powinna zamknąć spotkanie drugim golem. Gospodarze kiepsko rozwiązali jednak kilka kontr i zostało 1:0.
Wisła Kraków – Górnik Łęczna 1:0 (0:0)
Bramka: Biedrzycki (75).
Wisła: Letkiewicz – Jaroch, Uryga, Biedrzycki, Mikulec, Baena (84 Kiss), Duda, Igbekeme, Rodado, Duarte (64 Broda), Zwoliński (84 Kiakos).
Górnik: Pindroch – Malamis (78 Krawczyk), Szabaciuk, de Amo, Barauskas (87 Traore), Szczytniewski (78 Ogaga), Warchoł, Deja, Żyra (78 Kryeziu), Roginić, Banaszak (41 Orlik).
Żółte kartki: Biedrzycki – Żyra.
Czerwona kartka: Patryk Letkiewicz (Wisła, 60 min, za zagranie ręką poza polem karnym).
Sędziował: Piotr Urban (Warszawa).
