Kura Kazia, którą uratował Lubelski Animals ma nowy dom. Zamieszka w kurniku kilkanaście kilometrów od Lublina. – Będzie mieć towarzystwo, bo mam 12 kur i koguta – zapewnia Rafał Kuzioła. Na razie porzuconą w mieście kurą opiekują się obrońcy zwierząt. „Kazia odpłaciła się nam za uratowane życie. Zniosła nam pierwsze jajo” – napisali w niedzielę na Facebooku.
– Póki co jajko jest jedno – opowiada Elżbieta Tarasińska, prezeska Stowarzyszenia Opieki nad Zwierzętami Lubelski Animals. – Na razie nie pozwala go wziąć. Wydaje charakterystyczne dla niosek dźwięki. Zrobiliśmy Kazi gniazdo, do którego natychmiast przeturlała swoje jajo i siedzi dumna.
O kurze skrępowanej w reklamówce i wyrzuconej na śmietnik w centrum Lublina pisaliśmy na początku lutego. Historią Kazi zainteresowały się nawet ogólnopolskie telewizje. W sobotę 6 lutego do Lubelskiego Animalsa zadzwonił mężczyzna z informacją, że przy altanie śmietnikowej przy ul. Akademickiej leży żywa kura. Na miejsce pojechała lekarka z przychodni weterynaryjnej, która potwierdziła zgłoszenie. Kura nie mogła się uwolnić z reklamówki zawiązanej na wysokości piersi, bo nie mogła poruszać ani nogami ani skrzydłami.
Kura Kazia, bo tak ją nazwali obrońcy zwierząt, trafiła pod opiekę stowarzyszenia. Była chora, miała biegunkę. Jak relacjonowała prezeska Lubelskiego Animalsa była też mocno odwodniona. Po badaniach okazało się, że przyczyną zatrucia są pasożyty. Ptak dostał odpowiednie leki. Obecnie wszystko wskazuje na to, że Kazia jest już zdrowa.
– Mamy już zaklepany dla niej dom, kilkanaście kilometrów od Lublina. Pan Rafał Kuzioła zaadoptował wcześniej dwa psy, którymi też się zajmowaliśmy – przyznaje Elżbieta Tarasińska.
– Dlaczego przygarnąłem kurę? Bo jestem wielbicielem przyrody i zwierząt – mówi nam pan Rafał, który kilka lat temu wyprowadził się z Lublina i zamieszkał na wsi. Ma trzy psy. Hoduje też kury nioski.
Nowy opiekun Kazi zapewnia, że kura będzie mieć u niego dożywocie.