(fot. Maciej Kaczanowski)
To pośrednicy mają największy wpływ na sklepowe ceny warzyw i owoców, a do rolników trafia nieraz znikoma część kwoty, którą zostawiamy w kasie, czasem tylko kilkanaście procent. Takie są ustalenia Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów, który wziął pod lupę sklepy dużych sieci handlowych.
– Widać wyraźnie przypadki, gdy zarobek rolnika nie jest proporcjonalny ani do włożonej pracy, ani do ponoszonego ryzyka – mówi Marek Niechciał, prezes Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Jego ludzie rozłożyli na czynniki pierwsze ceny wybranych owoców i warzyw. – Zbadaliśmy, jaka część ostatecznej ceny przypada rolnikowi, pośrednikom, a jaka sieciom handlowym.
Analiza była prowadzona w pięciu placówkach sieci: Auchan, Biedronka, Carrefour, Lidl i Tesco. – Po fakturach, poprzez pośredników doszliśmy do rolników – wyjaśnia Niechciał. Badanie potwierdziło to, o czym mówią producenci. – W większości przypadków między rolnikiem a sklepem występuje kilku pośredników, którzy mają znaczący wpływ na ostateczną cenę – stwierdza urząd.
– W skrajnych przypadkach cena owocu i warzywa w 70 proc. trafiała do sklepu. Zdarzyło się też, że ponad 50 proc. ceny trafiało do pośrednika – wylicza prezes UOKiK.
– Dochodzimy już do takich absurdów, że 20 procent ceny to jest udział sadownika, reszta idzie do pośredników i marketów – ubolewa Krzysztof Cybulak, sekretarz Związku Sadowników RP. – Coraz bardziej prawdziwe staje się powiedzenie, że „od myszy po cesarza wszyscy żyją z gospodarza”.
Najbardziej jaskrawym przykładem okazały się najpopularniejsze polskie owoce. – Załóżmy, że kilogram jabłek kosztuje 2 zł. W jednej z sieci zarobek rolnika wyniósł 14 proc. tej ceny, czyli za kilogram jabłek dostawał zaledwie 28 groszy – mówi Niechciał.
– To są skrajne przypadki. Podejrzewam, że dotyczą promocji – komentuje Cybulak. – Wtedy grupy producentów, które mają podpisane umowy z sieciami muszą oddawać towar za bezcen, praktycznie za darmochę, poniższej kosztów. I nie ma znaczenia czy to jest kiełbasa, chleb czy jabłko. Klienci w większości nie są jednak świadomi, co promocja w sklepie oznacza dla producentów. Ludzie się cieszą, że jest promocja i że jest taniej. Myślą, że to sieć schodzi z marży, a wcale tak nie jest.
– Jeśli chodzi o ceny jabłek to ubiegły rok był dla nas szczególnie ciężki, wręcz katastrofalny. Ceny jabłka deserowego były dużo poniżej kosztów produkcji, które przy kilogramie wynoszą od ok. 80 groszy w górę – mówi Ewa Górska, sadowniczka z powiatu opolskiego i działaczka Agrounii. – W ubiegłym roku za czerwone jabłko sadownicy otrzymywali 40-50 gr/kg przy cenie sklepowej na poziomie od 2,50 do 3 zł/kg. Tak nie było zawsze. Zaczęło się od embarga wprowadzonego przez Rosję.
Badanie dotyczyło także kilku innych owoców i warzyw. Okazuje się, że ze sklepowej ceny malin do rolników trafia od 26 do 58 proc., natomiast w przypadku wiśni od 15 do 50 proc. kwoty płaconej przez klientów. Za cebulę producenci dostawali od 19 do 83 proc. sklepowej ceny, zaś w przypadku ziemniaków mogli liczyć na kwoty wahające się od 26 do 68 proc. ceny towaru na półce.
Z analizy UOKiK wynika, że ceny towarów windują głównie pośrednicy. Urząd zastrzega, że było to pilotażowe badanie w kilku miastach. – Wyników nie można odnosić do całego rynku, ale dają one jakiś obraz sytuacji – dodaje Niechciał, który apeluje do sieci handlowych o wprowadzenie rozwiązań, które zagwarantują rolnikom uczciwe ceny za ich produkty.