Personel SP ZOZ w Puławach jest zmobilizowany do walki o zdrowie pacjentów, ale jednocześnie pełen obaw o własne. Pielęgniarki z bloku operacyjnego, w przypadku kontaktu z zarażonymi, nie chcą wracać do domów. Pracownicy nawołują do kontroli epidemiologicznej szpitala.
Przekazane w ostatni piątek zapewnienia dyrektora SP ZOZ o wypracowanych, nowych ścieżkach postępowania, powołaniu zespołu kryzysowego i przygotowaniu szpitala to nowych zadań, nie przekonują wszystkich pracowników puławskiego szpitala specjalistycznego. Do naszej redakcji docierają sygnały świadczące o dużym niepokoju wśród jego personelu.
"Zostałyśmy pozostawione same sobie"
– Jesteśmy przerażone tym, co się dzieje. Nikt nam nie mówi, jak mamy się zachowywać w przypadku kontaktu z zarażonym pacjentem. Miałyśmy tylko jedno szkolenie z zakładania kombinezonu, których moim zdaniem jest za mało. Potrzebujemy nowych procedur i wytycznych – mówi jedna z pielęgniarek bloku operacyjnego. – Zostałyśmy pozostawione same sobie i zdane na własne doświadczenie. Uważam, że powinien porozmawiać z nami psycholog, ale wystarczyłyby też zwykłe słowa otuchy od bezpośrednich przełożonych – dodaje.
Strach pielęgniarek podsyca m.in. nieobecność pracowników kontraktowych, zatrudnionych etatowo w innych szpitalach. Według naszej bohaterki, ich macierzyste placówki zabroniły im przyjeżdżać do puławskiego SP ZOZ-u po tym, jak ten został przeznaczony do leczenia zakażonych.
– Poza tym, część ludzi poszła na zwolnienie i obsada oddziału jest coraz mniejsza. Nie chcemy siać paniki, ale wydaje mi się, że nie jesteśmy dzisiaj optymalnie przygotowani – ocenia pielęgniarka, która prosiła o pozostawienie swoich danych personalnych wyłącznie do wiadomości redakcji.
Nie chcą wracać do domów
Obawy są na tyle poważne, że personel sygnalizuje chęć pozostania w miejscu pracy na dłużej.
– Oczywiście, wszystkie się mobilizujemy i chcemy pracować, ale boimy się o własne zdrowie i naszych najbliższych. Dlatego podjęłyśmy decyzję, że po pierwszym pacjencie z potwierdzonym koronawirusem, wszystkie zostajemy w szpitalu, o ile nam na to pozwolą – dodaje.
Do naszej redakcji w poniedziałek przyszedł kolejny list od pracowników SP ZOZ, którzy podnoszą, że placówka nie jest obecnie odpowiednio przygotowana. Brakować ma środków ochrony osobistej, śluz, a także tzw. czystych i brudnych ścieżek poruszania się dla personelu. W związku z tym część pracowników domaga się przeprowadzenia w ich miejscu pracy kontroli epidemiologicznej.
Radni zaniepokojeni, poseł pisze do ministra
Niepokojące sygnały docierają również do radnych powiatowych. – Chylę czoła przed wszystkimi pracownikami puławskiego SP ZOZ-u. Będziemy starali się jak najszybciej dowiedzieć, jak wygląda sytuacja. Oczekujemy informacji także w zakresie tego, jak wygląda przepływ informacji do personelu – przyznaje Janusz Wawerski, przewodniczący rady powiatu puławskiego.
Sytuacją w Puławach zainteresował się także poseł Jakub Kulesza z Konfederacji. Parlamentarzysta wysłał szereg pytań do ministra zdrowia i wojewody lubelskiego, prosząc o "ponowne rozpatrzenie decyzji, co do utworzenia jednoimiennego szpitala zakaźnego w Puławach". Jego zdaniem, SP ZOZ nie jest przygotowany do przyjmowania pacjentów z koronawirusem. Jak wylicza, leży zbyt daleko od laboratorium i nie posiada komory dezynfekcyjnej, a czas dojazdu karetek do innych szpitali w regionie jest zbyt długi.