Województwo lubelskie pozostaje jednym z regionów z najmniejszym poziomem wyszczepienia przeciwko COVID-19. Najnowszym pomysłem wojewody, żeby to zmienić jest bezpłatny dodatek do jednej z lokalnych gazet, który ma trafić do wszystkich mieszkańców.
Do tej pory w Lubelskiem w pełni zaszczepionych zostało niespełna 812 tys. z ok. 2,1 mln mieszkańców. To wciąż mało, zwłaszcza w kontekście rosnącej w ostatnich tygodniach liczby zachorowań i przypadków wymagających leczenia w szpitalach. Zdaniem wojewody Lecha Sprawki głównym problemem jest dotarcia do wszystkich osób mieszkających na terenie województwa.
– Niestety, w przestrzeni publicznej jest coraz więcej informacji przedstawianych w sposób agresywny, takich, które budują niepotrzebne negatywne emocje i lęki, czego efektem jest taki, a nie inny wskaźnik szczepień na terenie naszego województwa. Dlatego szukaliśmy metody dotarcia do wszystkich mieszkańców – tłumaczy wojewoda.
Tym sposobem ma być wydanie w nakładzie ponad 800 tys. egzemplarzy bezpłatnego dodatku do Kuriera Lubelskiego, który do końca miesiąca za pośrednictwem Poczty Polskiej ma trafić do każdego gospodarstwa domowego w regionie.
– Mamy nadzieję, że wszyscy mieszkańcy województwa lubelskiego, którzy wahają się i jeszcze nie są przekonani, po lekturze rozmów z profesorami może jednak zmienią decyzję – zaznacza Lech Sprawka.
Tłumaczy też, że inicjatywa wyszła od redakcji Kuriera, którego wydawcą jest należąca do państwowego koncernu Orlen grupa Polska Press. Dodatek został sfinansowany przez inne spółki Skarbu Państwa. W poniedziałek zapytaliśmy rzeczniczkę wojewody o koszty wydawnictwa i o to, dlaczego w tej sprawie nie ogłoszono przetargu lub nie rozesłano zapytań ofertowych do innych potencjalnych wykonawców zamówienia. Nie dostaliśmy odpowiedzi.
Eksperci przekonują
W bezpłatnym wydaniu gazetki promującej szczepienia obok rozmowy z wojewodą znalazły się wywiady z ekspertami z zakresu zakaźnictwa, wirusologii i intensywnej terapii. Kierownik II Kliniki Anestezjologii i Intensywnej Terapii SPSK-1 w Lublinie prof. Mirosław Czuczwar przekonuje, że najważniejsze jest, by ograniczyć liczbę pacjentów w najcięższym stanie.
– Jeżeli stan chorego na COVID-19 będzie tak ciężki, że będzie on wymagał naszej pomocy, to jego szansa na przeżycie jest ekstremalnie niska. Nieważne, co zrobimy. Możemy sztucznie utrzymywać funkcje układu oddechowego i krążenia, możemy podawać leki za ciężkie pieniądze i zaoferować jednego lekarza i jedną pielęgniarkę do opieki nad tylko jednym pacjentem. Tylko niestety wyniki leczenia takich pacjentów, niezależnie od wieku i stanu, w jakim do nas trafili, są po prostu złe. To nie jest choroba podobna do innych chorób wirusowych układu oddechowego, z którymi do tej pory się mierzyliśmy – mówi prof. Czuczwar.
– Widzimy wzbierającą falę i zwiększającą się liczbę pacjentów, o których przyjęcie proszą kolejne szpitale. Dynamika przebiegu choroby jest bardzo duża i część pacjentów musi być podłączona do tzw. wysokoprzepływowej tlenoterapii, albo wręcz wymaga leczenia respiratorowego – mówi prof. Krzysztof Tomasiewicz, kierownik Katedry i Kliniki Chorób Zakaźnych Uniwersytetu Medycznego w Lublinie. I podkreśla: – W tej chwili ważne jest szczepienie, ale też przestrzeganie zasad. Powrót to tego, co było wiosną ubiegłego roku, kiedy wszyscy karnie nosili maseczki i przestrzegali dystansu. Tylko to nas może uratować przed dalszym wzrostem liczby zakażeń.
Eksperci zaznaczają, że jednym z głównych problemów jest napływ niesprawdzonych informacji. – Tych osób, które sieją dezinformację, nie jest wiele i z przykrością musze stwierdzić, że czerpią one korzyści finansowe ze swojej działalności, przekonując do siebie rzesze Polaków. Niestety, jesteśmy narodem, który ma w sobie zakodowaną pewną nieufność, doszukiwanie się drugiego dna i węszenie teorii spiskowych. Często te poglądy trafiają na podatny grunt. Jeśli zostanie zachwiane zaufanie do szczepionek, to jest to doskonały materiał do manipulacji – mówi prof. Agnieszka Szuster-Ciesielska z Katedry Wirusologii i Immunologii UMCS.
>>> Czytaj także: Wojewoda lubelski znalazł metodę dotarcia do mieszkańców regionu [komentarz]