– Leżę zdrowy od kilku dni i blokuję miejsce na oddziale dla naprawdę chorych – alarmuje nas pacjent szpitala w Tomaszowie Lubelskim, który trafił tam po zakażeniu koronawirusem. Wyjść nie może, bo próbki z dwóch wykonanych przez niego testów gdzieś „zaginęły”. Takich przypadków jest w regionie znacznie więcej.
47-letni Robert z Lublina do szpitala trafił 10 października. Wcześniej od kilku dni źle się czuł, a kiedy nie mógł już chodzić ani mówić wezwał pogotowie, które najpierw przewiozło go do szpitala przy ul. Jaczewskiego.
– Znaleźli mi miejsce na drewnianej leżance, z której spadłem podczas snu. Resztę nocy spałem na kurtce na podłodze. Na szczęście następnego dnia przewieziono mnie do Tomaszowa Lubelskiego – opowiada pacjent.
Tutaj pan Robert zaczął dochodzić do siebie. 20 października pierwszy raz zrobiono mu wymaz, żeby sprawdzić czy już jest zdrowy. – Czekałem kilka dni, ale wynik przepadł gdzieś w laboratorium. Więc 24 października po raz drugi zrobiono mi test. Minęły trzy dni, wyniku wciąż nie ma – opowiadał nam wczoraj pacjent.
– Próbki pobierane u nas wysyłamy do laboratorium do Lublina. Wyniki testów wykonanych w piątek powinny być już w sobotę po południu, ale nie dostaliśmy ich – przyznaje Piotr Gozdek, zastępca dyr. ds. medycznych szpitala w Tomaszowie Lubelskim.
Zabrakło odczynników do testów
To nie jedyny taki przypadek. Podobny opisała nam wczoraj pani Monika, która po skierowaniu od lekarza rodzinnego 20 października zrobiła test w szpitalu przy al. Kraśnickiej w Lublinie. – Do dziś czekam na wynik. Dzwonię do przychodni, wyników nie ma, nie wiadomo gdzie jest moja próbka – opisuje oburzona kobieta, która w międzyczasie zdążyła już wyzdrowieć.
Wojewoda lubelski przyznaje, że w ostatnich dniach były duże problemy z wynikami testów. – Od 19 do 25 października niektóre laboratoria przyjęły nadmierną liczbę próbek, których nie były w stanie przebadać – mówi Lech Sprawka.
Chodziło m.in. o braku dostępu do odczynników. – Spowodowało to znaczne opóźnienia w przekazie informacji pacjentom o wyniku badania, a w części przypadków pobrane wymazy okazały się niediagnostyczne ze względu na zbyt późne badanie – dodaje Sprawka i przeprasza pacjentów w imieniu laboratoriów.
Co paraliżuje pracę szpitala
Zdrowy, a leży
Pan Robert podkreśla, że blokuje miejsce w szpitalu. – Od pięciu dni już na pewno jestem zdrowy, nie biorę żadnych leków. Tylko leżę, śpię i jem. Nie mogę wyjść ze szpitala bez negatywnego wyniku testu, a przecież na moje miejsce na oddziale mógłby trafić ktoś, kto naprawdę potrzebuje pomocy – dodaje.
Zastępca dyrektora tomaszowskiego szpitala przyznaje, że obłożenie na ich oddziale covidowym niemal cały czas jest 100-procentowe.
– Mamy też problem z pacjentami, którzy trafiają do nas z wysoką gorączką albo zapaleniem płuc – mówi Piotr Gozdek.
Tacy pacjenci nie mogą trafić na zwykły oddział, bo jest podejrzenie, że mogą być zakażeni koronawirusem. Na oddział covidowy też nie mogą trafić, bo ich stan wcale nie musi oznaczać zakażenia. To jeszcze bardziej paraliżuje pracę szpitala. – Bo musimy ich izolować w jeszcze innym miejscu i czekać na wyniki – dodaje Gozdek.
Nowe zasady
Wojewoda zarządził już zmiany w systemie koordynacji próbek. – Od pobrania próbki do wpisania wyniku w systemie EWP nie może upłynąć więcej niż 36 godzin – zapowiedział Sprawka.
Żeby spełnić ten warunek ponad 1000 próbek zostało skierowanych do badania poza województwem lubelskim.
Wojewoda dodaje, że pacjenci, którzy nie dostali jeszcze swoich wyników, a minęło już kilka dni, powinni jeszcze raz poprosić lekarza o wystawienie skierowania na test.